Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bielsko-Biała: Kamienice nad Białą zaczynają straszyć.

JAK
Niestety, wszystkiego nie upilnujemy
Niestety, wszystkiego nie upilnujemy
W mieście przybywa zabytkowych XVIII- i XIX-wiecznych kamienic oszpeconych przez plastikowe okna, facjatki czy ocieplenia styropianem. Dlaczego tak się dzieje? Z co z tym fantem zrobić? Z historykiem dr. Jerzym Polakiem i Piotrem Kubańdą, miejskim konserwatorem zabytków rozmawia Jacek Drost

Rozmowa dr. Jerzym Polakiem honorowym prezesem Bielsko-Bialskiego Towarzystwa Historycznego

Na swoim blogu napisał pan, że w mieście przybywa budynków okaleczonych poprzez renowacje. Faktycznie jest tak źle?
Niestety, to tendencja śląska, jeśli nie ogólnopolska. Takie przekształcenia widziałem już na starówkach w Pszczynie, Żorach i Rybniku. Polega m.in. na wprowadzaniu dużych zmian w obrębie dachów, gdzie powstają facjaty, dziwne bywają też same pokrycia dachów, a na fasadach robi się obramienia czy inaczej przebija witryny, co tworzy zupełnie nowy wygląd, jeśli się później budynek porówna ze starą dokumentacją fotograficzną.

Rozumiem, że niektóre elementy mają niby podkreślić zabytkowy charakter, a w istocie go psują?
Może nie psują oka zwykłego mieszkańca czy turysty, bo on nie ma takiej skali porównawczej, ale nie można tego nazwać renowacją czy rekonstrukcją, bo to nie jest powrót do stanu pierwotnego, tylko tworzenie zupełnie nowej wizji budynku pod pozorem rewaloryzacji.

Z czego wynika?
Niewątpliwie w grę wchodzą przesłanki komercyjne. Jeśli kamienica jest w prywatnych rękach, to właściciel - chcąc zarobić na budynku i wykorzystać jak najwięcej powierzchni - przekształca poddasze np. na biura. Po drugie tendencja postmodernistyczna wkradła się do sztuki konserwatorskiej - odrzuca się pieczołowite odbudowywanie obiektów, a praktykowane jest dodawane różnych, często nowych elementów tworzących inną jakość. Niby to powrót do starości, ale powstaje coś innego. Klasycznym przykładem jest ulica Cieszyńska, od numeru 1 do sądu. To straszne co tam zrobiono. Dla mnie ta ulica traci historyczny charakter, a bliżej jej postmodernizmowi. Z kolei w kamienicy przy ul. Młyńskiej 3 wstawiono plastikowe okna, a przy okazji zniszczono secesyjne kosze na kwiaty przy parapetach.

Urzędnicy miejscy coś w tej sprawie robią?
Powinni, bo mamy zespół ds. rewaloryzacji starówki i miejskiego konserwatora zabytków. Dziwi mnie, że dopuszcza się do takich przekształceń. Europa poszła w innym kierunku - zezwala się na przekształcanie wnętrza budynku, ale nie wolno zmieniać fasady. Nie ma co ukrywać, że sprawa jest trudna. Niewątpliwie konserwatorzy nie powinni być tak ustępliwi wobec żądań inwestorów, bo oni często stawiają sprawę tak: kupię budynek, zrobię remont, ale pod warunkiem, że pozwolicie mi na to czy na tamto. I mam wrażenie, że niektórzy pozostawiają dużo swobody inwestorom. A przecież rolą konserwatora zabytków jest pilnowanie takich rzeczy.

Rozmowa z Piotrem Kubańdą miejskim konserwatorem zabytków w Bielsku-Białej

Dlaczego dochodzi do dziwnych przeróbek zabytkowych budynków?
Problem istnieje od dawna. Jeśli ktoś coś zmienia w wyglądzie elewacji obiektu to zazwyczaj uzgadnia to ze służbami konserwatorskimi, ale zgodę na dobudowę facjaty wydaje urbanistyka lub architektura. O czymś takim służby miejskie wiedzą. My na sporo rzeczy nie mamy wpływu, bo o nich nie wiemy, bo nikt nas o opinię nie pyta lub nie mamy możliwości wydania takiej opinii. Faktycznie dzieją się różne dziwne rzeczy. Dotyczy to głównie wymiany stolarki okiennej, gdzie na przykład w kamienicy przy ulicy Młyńskiej każde okno jest inne - ma inny kolor, inny podział. To tragedia dla XIX- wiecznego budynku. O detalach nie mówię. Kiedy wydajemy opinię, to zawsze podajemy, iż należy zachować gabaryty otworów pod okna i istniejące historyczne podziały okien.

Czy inwestorzy biorą sobie do serca te wskazówki?
Składają dokumentację, ale czasami zdarza się, że później realizacje wyglądają nieco inaczej niż w dokumentacji. I tu się kłania państwowy nadzór budowlany, który musiałby interweniować prawie w każdy przypadku odstępstwa od zalecanej stolarki okiennej. Ale przecież nadzór budowlany nie może interweniować w każdym przypadku. On interweniuje, kiedy istnieje zagrożenie zdrowia lub życia ludzkiego,
a tu takiej sytuacji nie ma. Natomiast w przypadku facjat czy okien połaciowych to prawdopodobnie wszystko jest robione za przyzwoleniem urzędników samorządu. To, czego możemy pilnować, to pilnujemy, ale wszystkiego nie jesteśmy w stanie doglądnąć. Mamy 4800 obiektów wpisanych w ewidencję, z tego około 300 w rejestrze zabytków. Jeśli do nas docierają sygnały, że coś zostało zrobione nie tak, to zazwyczaj jest po czasie.

Co można zrobić, żeby do takich sytuacji nie dochodziło?
Musiałaby wzrosnąć świadomość inwestorów oraz prywatnych wytwórców materiałów budowlanych, np. okien. W przypadku tych drugich musiałoby się zmniejszyć "parcie" na sprzedaż. Bywa że za wszelką cenę starają się wcisnąć inwestorowi swój towar. Nie zajmują się estetyką. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich producentów, ale znacznej części. Koszty też odgrywają tutaj ważną rolę. Jeśli ktoś dostaje mieszkanie w zabytkowej kamienicy, to jego nie obchodzi remont i wygląd całego budynku. On chce odnowić swoją przestrzeń, a nie ogląda się na całość.

Są renowacje, które zasługują na pochwałę?
Zdarzają się. Jednym z nich jest sposób rewitalizacji Fabryki Szczotek i Pędzli Befaszczot. To warto pochwalić.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na szczyrk.naszemiasto.pl Nasze Miasto