Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Fałszywe alarmy bombowe paraliżują bielskie instytucje

Jacek Drost
Scenariusz zazwyczaj jest ten sam: do sądu lub policji w Bielsku-Białej dociera faks wysłany z telefonu komórkowego z informacją, że w sądzie jest ładunek wybuchowy. W którym - tego często nie wiadomo, więc policja zarządza ewakuację sądów przy ul. Krasińskiego, Mickiewicza, Cieszyńskiej, czasami Bogusławskiego.

Na miejscu pojawiają się policjanci i strażacy. Ulice zostają zablokowane. Ludzie opuszczają budynki. W okolicy wyłączany jest prąd i zakręcany dopływ gazu. Kiedy policyjny pirotechnik szuka bomby, setki ludzi zastanawiają się, jak długo jeszcze fałszywe alarmy będą paraliżowały życie w centrum miasta.

- Od początku tego roku mieliśmy już 10 takich fałszywych alarmów - informuje Elwira Jurasz, rzecznik bielskiej policji.

Strażacy odnotowali w swoich statystykach 17 wyjazdów, bo np. jak 19 stycznia pojawiła się informacja o podłożeniu bomby, to dyżurny skierował po jednym zastępie w sile pięciu strażaków do czterech bielskich sądów.

- Jesteśmy, delikatnie mówiąc, mocno zdenerwowani tą sytuacją. Jednego dnia mieliśmy dwa alarmy. Policja raz sprawdziła budynek, a po 15 minutach znowu był alarm - opowiada sędzia Jarosław Sablik, rzecznik bielskiego Sądu Okręgowego. Dodaje, że tego dnia był duży mróz, ewakuowani ludzie nie bardzo mieli co ze sobą zrobić, jeden z sędziów przesłuchiwał świadków, którzy przyjechali aż z Gdańska, a tu wszystko się opóźniło.

- Ludzie przyjeżdżają na rozprawy z różnych zakątków Polski. Rozprawy są przerywane, czasami odkładane na inny termin. Wszystko się wydłuża. Trudno ocenić, ile to kosztuje - zaznacza Sablik. Nie ukrywa, że sądy są dobrze zabezpieczone - w bramki do wykrywania metali, profesjonalną ochronę, obowiązkową szatnię, kamery i wyczulonych pracowników, ale decyzję o ewakuacji i tak podejmuje policja, więc trzeba się do niej dostosować.

Ludzie zachodzą w głowę, dlaczego policja do tej pory nie wykryła sprawców alarmów. Pod koniec ub. roku poinformowała, że zatrzymała dwoje nastolatków, ale okazało się, że oni "podkładali bomby" w kamienicach.

- Prowadzimy siedem postępowań w sprawie fałszywych alarmów w sądach. Robimy, co w naszej mocy. Nad sprawą pracuje kilku policjantów. Złapanie sprawców jest kwestią czasu - mówi Jurasz, zaznaczając, że "dowcipnisiom" grozi więzienie i pokrycie kosztów akcji, a każda z nich pochłania kilkanaście tysięcy złotych.


Plaga alarmów

Fałszywe alarmy są plagą. Na szczęście policja łapie większość sprawców tego typu "żartów".

- Policjanci z Pszczyny zatrzymali 26-latka, podejrzanego o wywołanie fałszywego alarmu w podstawówkach w Piasku i Kobiórze.
- W lutym policjanci zatrzymali mieszkańca Konina, który sparaliżował pracę sklepów należących do jednej z sieci handlowych,
- Policjanci zatrzymali 11-latka, który dla "żartu" poinformował o bombach w szkole, domu dziecka i placówce opiekuńczej w Kamiennej.


*NAJZABAWNIEJSZE ŚLĄSKIE SŁOWA - WYNIKI PLEBISCYTU
*WSTRZĄSAJĄCA HISTORIA ŚMIERCI MAGDY Z SOSNOWCA - POZNAJ SZCZEGÓŁY

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto