Fotoradar w Chodzieży. Sprzęt miejskich straży przejmie Inspekcja Transportu Drogowego

Burmistrz Jacek Gursz nie jest zadowolony z tego, że miastu zostanie zabrany fotoradar. - Proszę zauważyć, że rząd będzie miał swoje radary i swoje dochody. Sejm powinien zajmować się bardziej istotnymi sprawami - mówi.
Ale Sejm niemal jednogłośnie przegłosował odebranie straży fotoradarów i przekazanie ich Inspekcji Transportu Drogowego. Burmistrzowie i wójtowie, wśród nich również Jacek Gursz, uważają, że było to działanie populistyczne. A rzeczywiście fotoradary gminne znienawidzone były niemal przez wszystkich kierowców. Roczny zarobek dziesięciu gmin z największymi w kraju wpływami z fotoradarów sięga blisko 50 milionów złotych. Rekordziści jak Biały Bór i Bobolice w Zachodniopomorskiem czy Kobylnica i Człuchów w Pomorskiem mogą pochwalić się największą liczbą wystawionych mandatów - od 71 do 149 tys. Dla porównania: w Poznaniu w całym ubr. wystawiono ich 14 tys.
Chodzieski fotoradar został zakupiony za wspólną kasę powiatu i miasta, zaczął zaś funkcjonować w kwietniu 2013 roku. Przez cały 2014 rok był wystawiony 44 razy i zarejestrował 1368 przekroczeń prędkości. Strażnicy wystawili mandaty na łączną kwotę ok. 200 tys. zł.
W Chodzieży również strażnicy byli krytykowani za tę działalność. Komendant Rafał Kodrycki mówi, że kierowcy zamiast krytykować powinni uderzyć się w piersi i przyznać, że jeżdżą za szybko. On oraz burmistrz zapewniają, że fotoradar w mieście nie był ,,maszynką do robienia pieniędzy", ale pełnił rolę czysto prewencyjną. Kodrycki przytacza argumenty:
- Miejsca lokalizacji były uzgodnione z policją i wyraźnie oznakowane. Każdorazowo wystawienie fotoradaru było poprzedzone komunikatem, ze wskazaniem miejsc. Ustawowo rejestrować przekroczenie prędkości można od 11 punktów, my ten próg jeszcze podnieśliśmy.
Wszystko wskazuje jednak na to, że fotoradar zniknie. W chodzieskiej straży utworzony został etat dla jego obsługi. Jeszcze nie zapadła decyzja, czy będzie zlikwidowany.