Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijana matka spacerowała na Plantach. Ludzie udawali, że jej nie widzą. Zareagowała jedna osoba

Ewelina Sadko
Dziennikarze „Gazety Krakowskiej” postanowili sprawdzić, czy obcy ludzie zareagują, widząc pijane kobiety z dzieckiem. Przygotowaliśmy prowokację dziennikarską. We wtorek o godz. 12.30 nasze dziennikarki Taida Jasek i Ewa Borowicz wybrały się na spacer na oświęcimskie Bulwary. W ręku miały butelki po piwie wypełnione wodą, którą co chwilę popijały. Ewa pchała dziecięcy wózek, a w nim lalkę udającą niemowlę przykryte kocykiem. W koszyku pod wózkiem miały kolejne puszki z piwem, a z kieszonki na wózku wystawała butelka po alkoholu. Przez godzinę spacerowały między ludźmi.

Pierwsza ławka. Jeszcze spokojnie i bez krzyków

Usiadły na pierwszej ławce głównej alejki Bulwarów, kołysząc wózek nogą. W rękach miały „piwo”. Rodzina z dwójką dzieci, która szła w ich stronę, widząc, w jakim stanie są nasze dziennikarki (udawały mistrzowsko), zeszła na niższą ścieżkę. Zaczęli komentować sytuację.– Popatrz co robią – mówiła kobieta do mężczyzny. – To nie nasza sprawa – odpowiedział.
Kolejna kobieta, która mijała nasze dziennikarki, aż przystanęła na ich widok.
– Nie uwierzysz Taida jak ja się wczoraj upiłam – głośno przechwalała się Ewa, pociągając z butelki i kołysząc wózek, kiedy mijały przyglądającą się im kobietę. – Na dodatek młody tak wrzeszczał w nocy, że wytrzymać nie mogłam. Myślałam, że mu coś mocniejszego doleję, żeby tylko zasnął – kontynuowała zanosząc się już pijackim śmiechem.
Kobieta nie zareagowała. Kiedy dziennikarki odpowiedzialne za prowokacje i dokumentujące przebieg wydarzeń podeszły do niej, pytając dlaczego nic nie zrobiła, stwierdziła, że nie widziała, żeby dziewczyny miały w ręku alkohol. Jedyne, co ją zaniepokoiło to słownictwo. – Ja zawsze reaguję gdzy widzę pijane matki – twierdziła obłudnie.

Ławka druga. Panie, daj pan zapalniczkę

Dziennikarki po 15 minutach zmieniły taktykę. Skoro kilkanaście osób nie zareagowało na sam widok pijanych z dzieckiem, postanowiły prowokować i zaczepiać przechodniów. Na „pierwszy strzał” poszło dwóch mężczyzn.
– Panie, daj pan ognia, bo papierosa chcę zapalić do piwka. Wie pan, jak to jest po imprezie – zagadała Ewa do mężczyzny, który spacerował z kolegą. Oboje zatrzymali się tuż obok wózka i odpalili jej papierosa.
– Panienki nie boją się tak tu pić? Tu są kamery. Mandat można dostać – ostrzegał mężczyzna, w ogóle nie zwracając uwagi na dziecko kołysane w wózku przez „pijaczkę”. Zaprosił dziewczyny do siebie na imprezę, ale odmówiły.

Ławka trzecia. Na co się gapisz? Guza szukasz?

Dziennikarki poszły o kolejny krok dalej w prowokacji. Postanowiły zaczepiać ludzi, ale już mniej kulturalnie (jak robią to pijane, rozzłoszczone osoby). Siedząc na ławce i ciągle popijając „piwo”, wykrzykiwały.
– Na co się gapisz? Wózka nie widziałaś? Każdy chyba ma prawo do wypoczynku to ja też mogę sobie browarka kulturalnie chlapnąć – naskoczyła Taida na kobietę z małym dzieckiem i rzucała jej karcące spojrzenie. Po zaczepce kobieta spuściła głowę i nie powiedziała ani słowa, udawała, że nic nie widzi i nic nie słyszy. Podobnie zareagowało kilka następnych osób.
– Boże, co to się teraz dzieje z tymi młodymi ludźmi – komentował mężczyzna siedzący na ławce obok. – Przecież mają małe dziecko w wózku. Jak tak można – mówił półszeptem do kolegi siedzącego obok po czym wstał i poszedł w swoją stronę.
Nikt nie zareagował także na to kiedy Ewa i Taida (ciągle butelkami po alkoholu w ręku) zostawiły wózek i poszły kilkanaście metrów dalej na urządzenia siłowni. Spędziły tam kilka minut. W tym czasie nie zwracały uwagi na porzucony wózek. Ludzie też go mijali obojętnie.
Dziennikarki spacerowały jeszcze kilkanaście minut, zataczając się. Kilka razy potykały się na prostej drodze. Wózek też nie zawsze pchały stabilnie. Na taką sytuację także nikt nie zareagował.
– Widział pan? One chyba są pijane – zagadały autorki prowokacji do mężczyzny na ławce, którego mijały Ewa i Taida. – Pijane jak „bela”. Ledwo na nogach stoją – odpowiedział spokojnie starszy pan. – Trzeba chyba na policję zadzwonić. Dziecku może się coś stać – zachęcały mężczyznę. – Eee tam. To nie moja sprawa. Ja nigdzie nie będę dzwonił – dodał bardzo spokojnym tonem pan i odwrócił wzrok.

Ostateczne starcie. Albo teraz, albo nigdy

Ostatnim etapem prowokacji było ewidentne narażenie życia dziecka. Taida i Ewa w tym celu poszły z wózkiem na brzeg Soły.
– Uważaj z tym piwem, bo mi wózek oblewasz – krzyczała Ewa na Taidę, kiedy ta próbowała wepchnąć butelkę do bocznej kieszonki wózka. Ludzie z zaciekawieniem obserwowali, co się dalej stanie, ale nikt nie reagował. Dopiero kiedy Ewa wyjęła „niemowlaka” owiniętego w kocyk pół metra od wody, doczekała się reakcji. – Dziewczyno, co ty robisz? Lepiej włóż to dziecko do wózka, bo zaraz tu policja przyjedzie. Już zadzwoniłem – zdenerwował się Adam Szczerbowski, podchodząc do naszych dziennikarek. Kiedy dowiedział się, że to prowokacja i poznał jej szczegóły, nie dowierzał. – To przykre, że jako jedyny zdobyłem się na odwagę. Widać znieczulicę naszego społeczeństwa – podsumował.
Policja w czasie prowokacji odnotowała jedno zgłoszenie telefoniczne dotyczące pijanej matki na Bulwarach.



Codziennie rano najświeższe informacje, zdjęcia i video z regionu. Zapisz się do newslettera!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na oswiecim.naszemiasto.pl Nasze Miasto