W Bielsku-Białej mecz z Lechem awizowany był jako piłkarskie święto - Górale do tej pory bowiem w ekstraklasie przed własną publicznością nie grali jeszcze z zespołem aspirującym do mistrzostwa. Z Legią, Wisłą i Śląskiem starli się na wyjazdach wygrywając w Warszawie i Krakowie. Przegrali jedynie we Wrocławiu. Inna sprawa, że chyba każdy kibic Podbeskidzia miał w pamięci kwietniową rywalizację z Lechem w Pucharze Polski, w której bielszczanie bliscy byli wyeliminowania Kolejorza. Wtedy, prowadząc 2:0, Górale przedwcześnie poczuli się zwycięzcami i przegrali 2:3.
Wczorajsze spotkanie było już całkiem inne, choć podobnie jak w kwietniu trener Lecha zdecydował się zostawić na ławce rezerwowych Artjomsa Rudniewa i Semira Stilica.- Rudniew nie jest gotowy grać przez 90 minut, a w pierwszej połowie spodziewałem się ciężkiej walki - tłumaczył później.
Efekt był taki, że choć gracze Lecha - obserwowani z trybun przez Franciszka Smudę - częściej utrzymywali się przy piłce, nie wiedzieli, jak zagrozić bramce Górali. Gospodarze z kolei zagrali odważnie i bez skrupułów wykorzystywali każdą okazję do kontry. Przed przerwą w najlepszej sytuacji znalazł się Robert Demjan, który dogonił piłkę po podaniu Juraja Dancika, ale strzelił za wysoko
- Ambicja czasem nie popłaca - przyznał Sebastian Ziajka, pomocnik Górali. W 59 min. przeprowadził najlepszą akcję bielszczan przepychając się z piłką obok Luisa Henrique-za. Akcja spaliła na panewce, bo podanie wzdłuż bramki przecięli obrońcy, a dobiegający do niej Demjan spudłował mając przed sobą pustą bramkę.
- Powinienem się wtedy wywrócić, bo był kontakt z obroń-cą. Ale podjąłem inną decyzję - tłumaczył później Ziajka.
Demony Podbeskidzia mogły wrócić, gdy trener Bakero wprowadził do gry Stilica i Rudniewa. Lech zyskał przewagę w ofensywie, którą mógł przypieczętować golem w 87 min. Stilić po dograniu Aleksandra Toneva nabiegł na piłkę tak, jak trzeba i... strzelił głową obok słupka.
W doliczonym czasie gry Górale rzucili wszystko na jedną kartę i choć wywalczyli trzy rzuty rożne, nie potrafili wykorzystać żadnego dośrodkowania. - Nastawiliśmy się na grę z kontry, bo wiedzieliśmy, co Lech potrafi w ofensywie. Mamy punkt i z tego trzeba się cieszyć, choć liczyliśmy na zwycięstwo - podkreślił Ziajka.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?