Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

1 lutego ruszą wyciągi w Wiśle. Szczyrk wyczekuje, ale desperacja jest duża: „To już jest walka o przetrwanie”

Jacek Drost
Jacek Drost
Łukasz Klimaniec
Łukasz Klimaniec
W Szczyrku działa m.in. gondola w Szczyrk Mountain Resort, ale tylko dla ruchu turystycznego. Narciarze i snowboardziści nie mogą z niej korzystać, trasy są zamknięte
W Szczyrku działa m.in. gondola w Szczyrk Mountain Resort, ale tylko dla ruchu turystycznego. Narciarze i snowboardziści nie mogą z niej korzystać, trasy są zamknięte Szczyrk Mountain Resort
Szczyrkowskie stacje narciarskie, hotele i restauracje, ruszą 1 lutego tak, jak planują przedsiębiorcy z Wisły? Na razie trwają konsultacje. Przedsiębiorcy liczą, że rząd złagodzi obostrzenia i będą mogli legalnie otworzyć swoje biznesy.

Zbliża się 1 lutego, dzień, w którym przedsiębiorcy z Wisły zapowiadają, że otworzą swoje biznesy. - To już walka o przetrwanie - mówią. A jak będzie w Szczyrku? Beata Rakszawski ze Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej i członek Izby Gastronomii Polskiej stwierdziła, że w Szczyrku przedsiębiorcy jeszcze nie podjęli decyzji czy się otworzą 1 lutego. Trwają konsultacje, liczą, że rząd zmieni decyzję i branża turystyczna będzie mogła legalnie pracować w reżimie sanitarnym.

- Wiele krąży rożnych opinii i każdy musi usiąść, przemyśleć czy mu się opłaca otworzyć. Ja na pewno nie będę zachęcał do otwierania. Mogę zachęcać rząd do przemyślenia swojej strategii walki z koronawirusem, czy aby te cele społeczno-gospodarcze, które ponosimy, są adekwatne do ilości zachorowań - powiedział burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy.

- Nie możemy nakłaniać swoich przedsiębiorców do otwarcia, skoro z drugiej strony rząd nie rozmawia z nami merytorycznie, tylko wychodzi premier i mówi o ogromnych karach sanepidu czy policji oraz wzmożonych kontrolach – powiedziała Beata Rakszawski. - Z drugiej strony nie możemy zrozumieć, dlaczego mamy być zamknięci, skoro mamy wypracowany reżim sanitarny i procedury wcale nie gorsze, a nawet lepsze niż hipermarkety typu Leroy Merlin czy Castorama, gdzie na parkingach i w środku jest pełno ludzi i raczej nie są zachowane żadne standardy.

Beata Rakszawski podkreśliła, że starają się spotkać z wojewodą śląskim lub marszałkiem województwa śląskiego, żeby opowiedzieć im o swoich problemach. Na razie spotkali się z przedstawicielem Regionalnej Izby Gospodarczej w Katowicach.

- Wymaga się od nas zapłacenia koncesji za alkohol do 31 stycznia, gdzie trzy kwartały ubiegłego roku nie pracowaliśmy, a mieliśmy ją zapłaconą. Musimy zapłacić za ubiegły rok podatki od nieruchomości. Za grudzień dostałam fakturę za zużycie gazu, gdzie naprawdę podgrzewaliśmy tylko wodę, żeby nie popękały nam rury i zużycie gazu było na poziomie 4 tysięcy złotych, a opłata dystrybucyjna wyniosła 7 tysięcy. Z czego mamy to popłacić? - mówi Beata Rakszawski, która jest jednocześnie dyrektorem szczyrkowskiego hotelu Orle Gniazdo.

Na razie trudno jej skomentować pomoc w wysokości 84 mln zł dla gmin turystycznych, głównie ze Śląska Cieszyńskiego oraz Beskidu Żywieckiego, jaką we wtorek zadeklarował marszałek województwa śląskiego Jakub Chełstowski.

- Moja opinia na temat tej pomocy jest bardzo pozytywna. Uważam, że marszałek dużo lepiej rozpoznał jak i gdzie trzeba trafić z pomocą niż rząd - ocenił Śląski Pakiet dla Turystyki burmistrz Byrdy.

W Wiśle nie wszystko ruszy 1 lutego

Wszystkie wyciągi na pewno nie ruszą 1 lutego – mówi otwarcie Arkadiusz Matuszyński z Wiślańskiego Skipassu, organizacji skupiającej 15 ośrodków narciarskich z Wisły, Istebnej i Ustronia. – Chociażby z tego faktu, że jedna stacja jest w jakiś sposób powiązana ze Skarbem Państwa. Jeśli na ten moment miałbym liczyć, to ruszy na pewno więcej niż pięć. Mam nadzieję, że nie wycofają się w ostatniej chwili. Chociaż… cały czas mam nadzieję, że ruszą wszystkie! Ale zgodnie z rozporządzeniem, w którym nie będzie zabroniona działalność stacji narciarskich - dodaje Matuszyński.

Na ten moment nie wiadomo z kolei, ile i jakie wiślańskie hotele i restauracje zdecydują się na otwarcie od 1 lutego. W piątek była mowa, że ruszą wraz ze stacjami, ale teraz nie jest to takie pewne.

Waldemar Wiewióra ze stacji narciarskiej Soszów powiedział, że ruszają 1 lutego, bo nie stać ich na dalsze przerwy. - Nie mamy z czego pokrywać zaciągniętych zobowiązań, wypłat i tak dalej. Musimy pracować, bo inaczej padniemy. Stoimy już od marca zeszłego roku. Kogo na to stać, żeby to wszystko utrzymywać? Tarcza może pomóc trochę przy wypłatach dla pracowników, a nie na przygotowanie się do kolejnego sezonu po tak długiej przewie - powiedział Wiewióra.

Władysław Sanecki, właściciel stacji Nowa Osada w Wiśle wyjaśnił, że sezon narciarski w Polsce trwa przeciętnie od 3 do 4 miesięcy. W zeszłym roku stacje zostały zamknięte w marcu, więc można powiedzieć, że jedna czwarta sezonu odpadła.

- Jeśli my się nie otworzymy w lutym, to ten sezon zostanie dla nas całkowicie zamknięty również w tym roku. Dla nas to oznacza, że jesteśmy bez przychodu praktycznie przez 15 miesięcy. My tego nie wytrzymamy finansowo. Oczywiście dostaliśmy jakąś tarczę, uzależnioną od zatrudnienia pracowników, ale co z tego, jeśli nie będziemy mieć na bieżące opłaty po sezonie zimowym, to będziemy bankrutować. Z tego powodu my musimy ruszyć w lutym. Może komuś zależy, by stacje narciarskie bankrutowały, żeby za symboliczną złotówkę można było je wykupić - powiedział Władysław Sanecki.

Wyjaśnił, że w jego stacji pracuje około 90 osób, bo to nie tylko obsługa wyciągu, ale także instruktorzy czy osoby prowadzące gastronomię. Przeciętna stacja w Wiśle miesięcznie zarania około 1,5 mln zł. Łatwo policzyć, ile ośrodki straciły z powodu kolejnego lockdownu.

Bezpieczeństwo na stoku jest zachowane

W Wiśle podkreślają, że dystans społeczny, tak ważny dla bezpieczeństwa epidemiologicznego, na stoku narciarskim jest zachowany w sposób naturalny - narciarze potrzebują przestrzeni do zjazdu.

- Przecież same narty wymuszają dystans społeczny. Mają przeciętnie długość 160-180 centymetrów. Osoba przede mną też ma narty, więc dystans półtora metra jest naturalnie zachowany. A jeśli trzymam kijki w rękach, to też zachowuję dystans – powiedział Władysław Sanecki, zwracając uwagę, że w chwili kiedy stacje zostały zamknięte dla narciarzy, to na stokach były tłumy ludzi jeżdżących na sankach czy jabłuszkach i nikt nic z tym nie robił.

- Uważamy, że narciarstwo to bardzo bezpieczny sport, który nie wpływa w żaden sposób na rozprzestrzenianie się koronawirusa. Mamy maseczki, rękawice, dystanse społeczne. Będziemy to powtarzać tak długo, aż ktoś nas wreszcie usłyszy. Po prostu chcemy w Wiśle pracować – podkreślił Arkadiusz Matuszyński.

Jakby tego było mało, to w kolejce do bramek prowadzących do wyciągu właściciele stacji wykonali tzw. leje, by narciarze nie mogli stać obok siebie, ale jeden za drugim.

Matuszyński zaznaczył, że takie rozwiązanie było konsultowane z policją i sanepidem podczas grudniowych kontroli działających w Wiśle stacji narciarskich. - Gdy działaliśmy wtedy w reżimie sanitarnym, żaden z wyciągów nie został ukarany mandatem. A policja sprawdzała nas 5-6 razy, sanepid też przyjeżdżał. Pewne rzeczy zostały dopracowane. Jesteśmy świadomi tego, że w tym reżimie możemy funkcjonować - przyznaje Matuszyński.

Kary? Przedsiębiorcy są świadomi

Matuszyński przyznał, że właściciele wyciągów mają świadomość grożących im konsekwencji. Wskazuje, że procedura jest taka sama, jak w przypadku uruchomienia restauracji. - Wałkujemy to od kilku tygodni, każdy właściciel wyciągu może nawet cytować fragmenty rozporządzenia i paragrafy. Kary są dokładnie takie same – przyznał.

W miniony poniedziałek właściciele stacji narciarskich wzięli udział w konferencji z przedstawicielami Ministerstwa Rozwoju i Głównego Inspektora Sanitarnego.

- Po tym spotkaniu zostaliśmy poproszeni, by do GIS przesłać nasze rekomendacje dotyczące protokołu sanitarnego. Ten protokół został nawet trochę zaostrzony w stosunku do tego, co było w grudniu. Ale cała branża godzi się na to, bo chcemy ratować to, co nam zostało: szansę, że w przyszłym roku pojeździmy na nartach, a nie będziemy oglądać zamknięte ośrodki narciarskie. To już jest walka o przetrwanie – zaznacza Arkadiusz Matuszyński.

Liczby się nie potwierdzają?

Wiceminister rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk w "Faktach po Faktach" w TVN24 poinformowała, że pomimo obowiązujących obostrzeń, około 150-200 przedsiębiorców w całym kraju otworzyło swoje biznesy.

- Obecnie protesty są oznaką braku zaufania do Rządu RP poprzez niekonstytucyjne ograniczanie swobody działalności gospodarczej pięciu branż zamkniętych, tj. gastronomii, turystyki, hotelarstwa, eventów oraz fitness - czytamy w oświadczeniu Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. - Zarząd Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej (IGGP) niniejszym oświadcza, iż w pełni popiera społeczne Akcje protestu #OtwieraMY Gastronomię Polską i Hotelarstwo Polskie, w szczególności tych przedsiębiorców, którzy zostali wykluczeni albo pominięci w programach pomocowych Tarcza PFR 1.0, Tarcza Branżowa 6.0 i Tarcza PFR 2.0- dodano.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto