Beskidy czekają na turystów. Czy w wakacje uda się odrobić straty spowodowane epidemią koronawirusa?

Jacek Drost
Jacek Drost
FOT. Łukasz Klimaniec
Jedno wielkie wyczekiwanie – tak w kilku słowach można scharakteryzować stan ducha zarządzających ośrodkami wypoczynkowymi w Beskidach. Po fatalnym początku roku, kiedy z powodu bezśnieżnej zimy turystów było zdecydowanie mniej, a wiosną z powodu epidemii koronawirusa turystyka, jak wiele innych branż, stanęła w miejscu, liczą, że chociaż druga połowa roku pozwoli im złapać oddech. Jednak na ten moment niewiele jest znaków na niebie i ziemi pokazujących, że faktycznie tak będzie.

- Czasami dzwonią ludzie pytając o noclegi, ale bardziej są zainteresowani tym czy szlaki są otwarte, czy można wybrać się do jakiegoś lokalu gastronomicznego. Na razie jest słabo z telefonami dotyczącymi noclegów. To chyba kwestia czasu. Może jak zrobi się cieplej, to ludzie bardziej zaczną myśleć o dłuższym wypoczynku –podkreśla Weronika Heczko z Informacji Turystycznej w Szczyrku.

Łukasz Kępiński, zastępca kierownika urządzonej w góralskim stylu wiślańskiej Osady Kamratowo, mówi, że mimo powolnego odmrażania turystyki, boomu na wypoczynek jeszcze nie ma i nie wiadomo czy będzie.

- Rezerwacje, które mamy, to rezerwacje sprzed czasów epidemii. Obecnie nasze obłożenie na wakacje wynosi jakieś 40 procent. Nowych na razie nie ma. Ciężko też przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja. Wszystko stanęło i tak naprawdę nie wiadomo, co będzie, bo wszyscy na coś czekają. Prędzej czy później to się ruszy, ale na razie to jedna wielka niewiadoma – uważa Łukasz Kępiński. Dodaje, że ze swej strony robią wszystko, żeby goście czuli się u nich bezpiecznie, ale już sama zasada, że w pokoju będzie mogło przebywać mniej osób, przyczyni się do zmniejszenia ruchu turystycznego. - My mamy domki usytuowane w szeregu, każdy ma osobne wejście, a także musimy przyjąć mniej osób. To trochę bez sensu – stwierdza pan Łukasz.

Wojciech Pająk, współwłaściciel urokliwej Willi Dana w Wiśle, także przyznaje, że większość rezerwacji, jakie mają, to rezerwacje sprzed czasów epidemii.

- Niektórzy goście, którzy mieli u nas rezerwacje na święta, przesunęli je na lipiec. Obecnie więc lipiec jest trochę obłożony, sierpień jeszcze nie. Wszyscy czekają... – mówi Wojciech Pająk. Według niego ruch będzie uzależniony od tego, jakie imprezy zostaną przygotowane w sezonie letnim w Wiśle. - Jeśli będą koncerty czy inne imprezy plenerowe, to wiadomo, że ruch będzie większy. Bez dodatkowych atrakcji będzie kiepsko z turystami – podkreśla pan Wojciech. Dodaje także, że razie nie wiąże także wielkich nadziei z zapowiadanym przez rząd bonem w wysokości tysiąca złotych dla osób, które zdecydowałyby się na wypoczynek w Polsce, mający pomóc branży turystycznej. - Jeśli chodzi o ten bon, to na jego temat jest zbyt mało informacji – mówi Wojciech Pająk. Przyznaje, że na ten moment nie jest ani optymistą, ani pesymistą, wie jedno – ruch będzie zdecydowanie mniejszy niż w zeszłym roku.

- Ludzie wstrzymują się z rezerwacjami. Czasami dzwonią orientacyjnie, by spytać jakie procedury zostały wprowadzone, jak będzie wyglądał sezon, ale samego zainteresowania wakacjami jeszcze nie ma. Raczej bliższymi terminami - majowymi, czerwcowym – zauważa Natalia Golba, marketing menedżer w ustrońskim hotelu Perła Beskidów.

Podkreśla, że w przypadku ich ośrodka goście prawdopodobnie czekają na otwarcie stref spa, bo to dodatkowa atrakcja Perły Beskidów. Póki co turyści wstrzymują się z decyzją o przyjeździe, bo sauny czy jacuzzi są nieczynne. Wedle zapowiedzi rządu strefy spa mają zostać otwarte w czwartym etapie odmrażania gospodarki, od 1 czerwca, więc może to przyczyni się do większego zainteresowania pobytem w Perle Beskidów. Natalia Golba zwraca uwagę, że rok jest trudny, raczej nie będzie się dało nadrobić dwumiesięcznego przestoju, a epidemia koronawirusa bardzo mocno uderzyła w branżę turystyczną. Niejaką pomocą dla branży może być zapowiadany przez rząd bon na wypoczynek w polskich ośrodkach. - Jednak na ten moment nie ma żadnych szczegółów, jak to ma funkcjonować, jak ma być liczone, jakie hotele będą mogły z tego skorzystać. Na pewno dla części rodzin będzie to spora zachęta do tego, żeby w ogóle wyjechać na wakacje czy dłuższy urlop, ale ciężko powiedzieć, jaka to będzie skala, jakie będzie zainteresowanie tymi bonami, jakie będziemy mieli z tego korzyści – podkreśla Natalia Golba.

Aneta Kubica-Jurecka z recepcji Domu Wczasowego Maria w Szczyrku również jest przekonana, że zapowiadany przez rząd bon ułatwi ludziom podjęcie decyzji o wyjeździe, ale nie wiadomo na jaką skalę. - Na razie ludzie dzwonią, pytają o terminy wakacyjne, ale wielkiego boomu nie ma. W 90 procentach to klienci indywidualni. Może z czasem coś się ruszy – mówi Aneta Kubica-Jureczka.

Optymistą jest Tomasz Owczarz, właściciel szczyrkowskiej Chaty Wuja Toma. Według niego sezon nie będzie najgorszy. Stwierdził, że strasznie go denerwuje, kiedy mówi się o wiosennym wyhamowaniu branży turystycznej, o tym, że sięgnęła dna, ale – jak podkreśla - tak naprawdę przełom marca i kwietnia to martwy okres w turystyce, tak było co roku, właśnie w połowie marca zawsze wybierał się na urlop, zostawiając personel w okrojonym składzie. Dopiero w maju zaczyna się prawdziwy ruch turystyczny.

- Ten sezon jest dobry. Jak ruszyliśmy od weekendu majowego, to dzień w dzień pracujemy, aż jestem zdziwiony, bo niektóre obiekty w tygodniu są zamknięte, tylko otwierają się na weekend . Codziennie mamy ruch, nie mówiąc o sobocie i niedzieli. Teraz na obiekcie jest 30 osób, na zewnątrz, na trzech tarasach – opowiada Tomasz Owczarz. Dodaje, że nie jest zaskoczony, że ludzie zwlekają z rezerwacjami. - Od 1 czerwca otwierają się granice Europy – Portugalia, Turcja, Hiszpania, Chorwacja, więc wcale się nie dziwię, że ludzie czekają, nikt nie dzwoni i nie robi rezerwacji, bo to wszystko bardzo szybko wróci do normy. Będą wyjazdy zagraniczne w dużych ilościach, a część Polaków zostanie w Polsce, jak jest co roku. Może będzie ich nieco więcej, ale tak naprawdę to co roku mamy wzrost ludzi spędzających wakacje w Polsce – mówi pan Tomasz.

Według właściciela Chaty Wuja Toma zapowiadany przez rząd bon wcale nie zwiększy ruchu w polskich miejscowościach turystycznych. Tłumaczy, że wszystkie wprowadzone obostrzenia dotyczące zachowania zasad bezpieczeństwa, w tym m.in. ilości osób w pokojach czy dezynfekcji sprawiają, że ceny pobytu już wzrosły lub wzrosną lada moment. Czy bon będzie wielką zachętą do wypoczynku w Polsce, czy pokryje część wydatków?

- Nie sądzę. Na razie odzewu nie ma żadnego, jeśli mówimy o bonach. Ludzie będą szukać tanich noclegów, ale tanich noclegów nie będzie. Najnormalniej w świecie. Żeby się rozliczyć z tysiąca złotych potrzebna będzie faktura, a agroturystyka faktur nie wystawia, pokoje gościnne nie wystawiają, a koszty obostrzeń będą musiały ponieść – stwierdza Tomasz Owczarz.

Sonda - Czy Polacy chcą amerykańskiej elektrowni atomowej w Polsce?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto
Dodaj ogłoszenie