Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bielscy komandosi są urażeni zarzutami wojskowych z USA

Jacek Drost
St. szer.  Mariusz Gołek i kpr. Gracjan Kaczmarek uważają, że opinie Amerykanów są krzywdzące
St. szer. Mariusz Gołek i kpr. Gracjan Kaczmarek uważają, że opinie Amerykanów są krzywdzące Jacek Drost
Niedowierzanie i żal - takie nastroje panują wśród komandosów z elitarnego 18. Bielskiego Batalionu Powietrznodesantowego od trzech dni, tj. od chwili, gdy dowiedzieli się, co o polskich żołnierzach służących w Afganistanie napisał amerykański tygodnik "Time".

Powołując się na opinie anonimowych wojskowych z USA, tygodnik zarzucił Polakom m.in. słabe wyszkolenie, brak inicjatywy, bojaźliwość i unikanie walki z talibami - z obawy o to, że będą potem sądzeni w kraju.

Bielscy spadochroniarze współpracowali z Amerykanami na co dzień. Jak mówią, jankesi zawsze mogli liczyć na ich pomoc - i odwrotnie. I nigdy nie szczędzili pochwał polskim żołnierzom.

- Od prawie 10 lat walczymy z Amerykanami ramię w ramię. Najpierw przez ponad 5 lat w Iraku, teraz od ponad 3 lat w Afganistanie. To niezrozumiałe, że ktoś coś takiego mówi - irytuje się podporucznik Radosław Klimek. W Afganistanie służył rok: najpierw w pierwszej zmianie latem 2007 r., później w piątej zmianie, w 2009 r. Służył w jednej z najbardziej niebezpiecznych prowincji Afganistanu. Opowiada, że z Amerykanami współpracowali non stop i zwykle nie było żadnych zgrzytów. A jak już dochodziło do nieporozumień, to chodziło o pierdoły.

- Przez dwa tygodnie byłem z nimi w dystrykcie Malistan. Amerykanie mieli pieniądze, chcieli odbudować tę prowincję, nawiązać współpracę ze starszyzną plemienną i zbadać grunt czy da się tam wprowadzić pomoc humanitarną. Jechaliśmy tam, jako ich zbrojne ramię, czyli mieliśmy ich ochraniać. Gdyby się cokolwiek działo, oni mieli się wycofać, a my walczyć. Pod koniec wpadliśmy w zasadzkę. Dzięki naszym działaniom wszyscy wyszli cali i zdrowi. Ich dowódca bardzo nas chwalił - opowiada ppor. Klimek.

Starszy szeregowy Mariusz Gołek też dwa razy zaliczył misję afgańską. - Dziwią mnie wypowiedzi Amerykanów - nie ukrywa. Brał udział w kilku wspólnych akcjach, po których zawsze dziękowali Polakom. Niektórzy nie ukrywali, że jeśli kiedykolwiek zaszłaby taka potrzeba, to chcieliby działać właśnie z Polakami. - To był dla nas znak, że nam się dobrze współpracuje. Bajek by nie opowiadali - mówi Gołek.

Komandosi z Bielska: Po prostu robimy swoje

Spadochroniarze z bielskiej jednostki przyznają, że różnica pomiędzy pierwszą a piątą zmianą w Afganistanie była kolosalna. Stosunkowo spokojna prowincja zmieniła się w bardzo niebezpieczną. Zwiększyła się liczba rebeliantów. Prawdopodobnie niektóre grupy terrorystów przeszły do Ghazni z Pakistanu, inne być może zostały zepchnięte z sąsiednich prowincji. Liczące od kilkunastu do kilkudziesięciu członków oddziały rebeliantów stały się bardziej mobilne niż trzy lata wcześniej. Trudno było je zlokalizować i walczyć z nimi.

- Mieliśmy więcej roboty - patroli, konwojów, rozminowań. Całymi dniami siedzieliśmy w terenie - opowiada kpr. Gracjan Kaczmarek, który był na misji w 2007 i 2009 r. Podkreśla, że często mieli wspólne patrole z Amerykanami. Jak zauważył, różnicy w wyszkoleniu, zachowaniu, działaniu czy dowodzeniu nie było praktycznie żadnej. Jedyna różnica, jaka rzucała się w oczy, to sprzęt. Amerykanie to pod tym względem światowa ekstraklasa.

- My mamy swój sprzęt, oni mają swój. Na tym, który posiadamy działaliśmy bardzo dobrze i Amerykanie to widzieli - podkreśla Kaczmarek.

Czy - jak napisał amerykański magazyn "Time" - nasi żołnierze są bierni, bardziej bojaźliwi od Amerykanów?

Bielscy spadochroniarze opowiadają, że na wojnie każdy boi się tak samo, bez względu na narodowość czy kolor skóry. Raz ten lęk dosięga jednego, raz drugiego. Nie czują, by pod tym względem w jakiś sposób odróżniali się od Amerykanów czy żołnierzy z innych państw. Nieraz dawali przykład wyjątkowej odwagi. Zdarzało się, że pomagali Amerykanom ściągać ich zniszczone samochody i to bez czekania na ochronę śmigłowców. - Oni nigdy nie ruszali się bez wsparcia z powietrza - zauważa ppor. Radosław Klimek.

Amerykański generał przeprasza...

Opiniotwórczy tygodnik amerykański "Time" zacytował anonimowych oficerów US Army, którzy stwierdzili, że są zażenowani postawą Polaków w Afganistanie.

Wojskowi powiedzieli m.in. "To wyglądało tak, jakby Polacy czekali, aż wrócimy i uwolnimy ich z baz, aby później mogli zbierać pochwały", "Polacy popełnili wiele błędów w Ghazni. Naszą porażką było zostawienie ich tam samych. Teraz trzeba w Ghazni zaczynać praktycznie od początku". W niedzielę amerykański generał John F. Campbell, dowodzący siłami koalicji na wschodzie Afganistanu, przeprosił szefa MON Bogdana Klicha za wypowiedzi nieokreślonych oficerów, krytycznie oceniających polskich żołnierzy w Afganistanie. Podkreślił, że polska armia ofiarnie walczy ramię w ramię z amerykańskimi i afgańskimi żołnierzami.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto