Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bielszczanin Wacław Kosmowski został wybrany podróżnikiem roku

Gabriela Lorek
Wacław Kosmowski podczas spływu rzeką Witim. archiwum
Wacław Kosmowski podczas spływu rzeką Witim. archiwum
Spływ syberyjską rzeką Witim na dziwacznym pływadle zbudowanym z plastikowych butelek, wikliny, drewna i... dętki od traktora został doceniony w piątej edycji konkursu miesięcznika "Podróże".

Spływ syberyjską rzeką Witim na dziwacznym pływadle zbudowanym z plastikowych butelek, wikliny, drewna i... dętki od traktora został doceniony w piątej edycji konkursu miesięcznika "Podróże". Wyprawę bielszczan Wacława Kosmowskiego (otrzymał też tytuł Podróżnika Roku) i Bartosza Dąbka fachowe jury uznało za podróż minionego roku. Ich eskapada zdobyła również pierwsze miejsce w kategorii świat.

Dzika Syberia

Wacław Kosmowski i Bartosz Dąbek nie są nowicjuszami - należą do Speleoklubu Bielsko-Biała i brali udział w wielu wyprawach. Ale nigdy wcześniej w tak poważnej. Dzika Syberia korciła bielskich podróżników od dawna. Dwa lata temu Kosmowski wspólnie z innym kolegą Zdzisławem Polakiem szykował się na jej podbój. Właśnie wtedy pojawił się pomysł spływu Witimem, prawobrzeżnym dopływem Leny.

Co się nie udało wtedy, Kosmowski zrealizował z Dąbkiem w 2005 roku. Zabrali ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy - karimaty, namiot, którego i tak ani razu nie rozłożyli, bo woleli spać pod pięknie rozgwieżdżonym syberyjskim niebem. Wzięli też świetnie wyposażoną apteczkę ze sterylnym igłami i nićmi.

Łódka z butelek

Ich wyprawa trwała blisko trzy miesiące. Z Bielska wyruszyli na początku czerwca - przez Warszawę i Terespol do Moskwy, a dalej koleją transsyberyjską dotarli do Czity. Właśnie tam w kontenerach na odpadki bielszczanie poszukiwali budulca swojej niezwykłej łodzi - plastikowych butelek po oranżadach.

- Ech, duraki, duraki - skwitował pewien Rosjanin, gdy jeden z dziwnych przybyszów przekopujących śmietnik powiedział mu, że to takie działanie ekologiczne.

Na brzegu rzeki Witim podróżnicy zaczęli budować swoje pływadło. Konstrukcja powstała z modrzewiowych żerdzi i wiklinowej maty. Miała dwa długie wiosła z przodu i z tyłu tratwy. Deski potrzebne do ich wykonania Kosmowski i Dąbek wycięli z kikutów drzew, ocalałych po pożarze tajgi.

Z butelek powstało sześć pływaków, ale łódka i tak miała małe wynurzenie. Podczas łowienia ryb na postoju, tuż przy brzegu Kosmowski znalazł dziurawą oponę z traktora. Załatali ją i umocowali od spodu i wtedy wyporność była już dużo lepsza.

Kwaśne mrówki, słodkie gzy

W trakcie 800-kilometrowej podróży tratwa była wciąż doskonalona, powstały m.in. płozy chroniące pływaki przed wystającymi kamieniami. Łódka nieźle znosiła rejs, ale kiedy prąd był słabszy i trzeba było wiosłować, płynęła bokiem.

Przez pierwsze pół miesiąca Wacław Kosmowski i Bartosz Dąbek nie spotkali żadnych ludzi. Ponieważ starali się oszczędzać prowiant zakupiony w Czicie, podczas przygotowywania posiłków eksperymentowali niemal z wszystkim co rosło w lesie, latało, a nawet pełzało. Jedli np. cebulki lilii złotogłów z purchawką, smażone mrówki albo gzy z krwawnikiem.

- Gzy są bardzo słodkie, mrówki kwaśne - mówią z uśmiechem podróżnicy.

Prawdziwym rarytasem były jednak podpłomyki wypiekane na kamieniu z tym, co akurat znalazło się pod ręką - grzybami, rybą czy szczypiorkiem, który rósł wszędzie. Z dzikiego rabarbaru, który pochodzi właśnie z Syberii, zrobili sobie wino. Proces produkcyjny (znów przydały się plastikowe butelki) trwał jakieś dwa tygodnie.

Teraz Ameryka Południowa

W pierwszej napotkanej przez nich wiosce stało ok. 20 domów. Mieszkańcy wyszli na brzeg, żeby powitać podróżników. Byli bardzo gościnni - zaprosili ich do domu i urządzili prawdziwą ucztę. Tam po raz pierwszy bielszczanie skosztowali mięsa łosia.

- Chcieliśmy zbliżyć się do naszego ideału, do tych niezwykłych ludzi: Buriatów i Ewenków. Są bardzo gościnni i otwarci - wspomina Kosmowski.

W kolejnej wiosce gospodyni sprzedała im mąkę, miód, ciasteczka, dostali też garść suszonych ryb oraz sieć. Podczas kolejnych etapów podróży spotykali myśliwych, grupę młodzieży z Władywostoku czy chińskich poszukiwaczy nefrytu oraz dwóch Witiów, geologa i zielarza-botanika.

Po prawie 1,5 miesiąca na wodzie dotarli do mostu, którym biegnie Bajkalsko-Amurska Magistrala. To był kres syberyjskiej podróży.

- Było warto. To największa nasza wyprawa, przynajmniej jak dotąd - mówią zgodnie Wacław Kosmowski i Bartosz Dąbek.

Ich najbliższe plany to wyprawa do Ameryki Południowej (nagrodą za konkurs "Podróżnika" jest wyjazd do Brazylii). Ale Syberia zimą również ich kusi.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto