Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Branża turystyczna w Beskidach mówi dość. Właściciele przestrzegają, że dalszy lockdown grozi masowymi zwolnieniami

Jacek Drost
Jacek Drost
Branża turystyczna znalazła się w tarapatach - przekonywali dzisiaj przedsiębiorcy z Wisły i Szczyrku.
Branża turystyczna znalazła się w tarapatach - przekonywali dzisiaj przedsiębiorcy z Wisły i Szczyrku. FOT. JAK
Stanowcze dość dla dotychczasowych obostrzeń związanych z epidemią koronawirusa padło dzisiaj 11 stycznia z ust beskidzkich przedsiębiorców zebranych na wiślańskim placu Bogumiła Hoffa. Właściciele ośrodków narciarskich, hoteli i lokali gastronomicznych zaapelowali do rządzących, żeby zezwolili im na prowadzenie działalności gospodarczej, bo w przeciwnym razie wielu firmom, wielu rodzinnym biznesom, grożą problemy finansowe co w efekcie skończy się falą zwolnień.

- Mówimy dość temu, że stoki są zamknięte dla narciarzy i snowboardzistów, a otwarte dla rzeszy saneczkarzy, którzy korzystają z tych stoków nie zachowując żadnych obostrzeń sanitarnych - stwierdził podczas dzisiejszej konferencji Arkadiusz Matuszyński, pełnomocnik Zarządu Wiślańskiego Skupassu.

Przypomniał, że kiedy przed kilkoma tygodniami stoki zostały otwarte dla narciarzy i snowboardzistach, właściciele wyciągów otrzymali wytyczne sanitarne, których musieli przestrzegać, m.in. zakrywania ust i nosa czy pilnowania odpowiedniej ilości osób na obiektach. Właściciele ośrodków poradzili sobie z tą sytuacją. Przez cały czas, kiedy działali, byli kontrolowani przez policję oraz sanepid. Jednak kontrole nie skończyły się nawet pouczeniem. Mimo to ośrodki narciarskie zostały zamknięte.

- Mówimy dość sytuacji, w której nie wiemy, co mamy dalej robić. Mamy tydzień do 18 stycznia, a nie wiemy czy stoki będą jeszcze zamknięte, czy będziemy mogli funkcjonować w reżimie sanitarnym. Narciarstwo i snowboard są sportami bezpiecznymi. Narciarze i snowboardziści mają rękawice, zasłaniają usta i nosy, są zachowane dystanse społeczne, bo to sport, którego nie da się uprawiać nie zachowując odpowiednich odległości na stoku. Dlatego mamy nadzieję, że ktoś wreszcie nas usłyszy, ktoś wreszcie zacznie z nami rozmawiać - stwierdził Arkadiusz Matuszyński.

Jedni mogą działać, a drudzy nie

Janusz Tyszkowski, właściciel ośrodka narciarskiego Skolnity w Wiśle, przyznał, że branża faktycznie ma dość obowiązujących obostrzeń, wielu firmom grożą problemy finansowe.

- Na dzień dzisiejszy w Wiślańskim Skipassie (skupia on kilkanaście ośrodków narciarskich z Wisły i okolicy - red.) pracuje około tysiąca ludzi. Jeśli taka sytuacja potrwa jeszcze jakiś czas, konieczne będą zwolnienia - powiedział Janusz Tyszkowski. Dodał, że na ten moment nie wiedzą, na jaką pomoc państwa mogą liczyć, nie rozumieją także pewnych działań rządu, że sklepy wielkopowierzchniowe mogą działać, a rekreacja na świeżym powietrzu jest zabroniona. - Na razie mamy saneczkarzy i jabłuszkowców, którzy nam rozjeżdżają stoki i nic z tego nie wynika - stwierdził Tyszkowski.

Waldemar Wiewióra, właściciel stoku narciarskiego Soszów w Wiśle, zwrócił uwagę, że przedsiębiorców nie stać na dalsze utrzymywanie ośrodków. Naśnieżać stoki trzeba, bo nie wiadomo czy 18 stycznia obostrzenia nie zostaną zniesione (to koszt około 10 tysięcy złotych na dzień, z zależności od wielkości stoku), pensje pracownikom płacić trzeba, kredyty w bankach spłacać, tymczasem właściciele ośrodków narciarskich zostali pozbawieni możliwości zarabiania pieniędzy.

- Zamknięto nas w marcu 2020 roku i do dzisiaj nie dostaliśmy żadnej pomocy finansowej - stwierdził Waldemar Wiewióra. Dodał, że przedsiębiorcy wytrzymają jeszcze do 18 stycznia, ale nie wykluczył, że jeśli obostrzenia zostaną przedłużone, to będą rozważać otwarcie wbrew przepisom. - Zrobiliśmy to, co rząd zalecał, mimo że te rozporządzenia są niezgodne z Konstytucją, ale chcieliśmy pomóc żeby zakażenia były mniejsze. Nie widzę, żeby były mniejsze, czyli wyciągi nie są nośnikami zakażeń - stwierdził Waldemar Wiewióra.

- Zostaliśmy bez pomocy i trzeba powiedzieć jasno, że branża turystyczna w Wiśle i innych miejscowościach umiera. Czekamy na wymierną pomoc rządu - wtórowała mu Karolina Wantulok z Wiślańskiej Organizacji Turystycznej, dodając, że 85 procent mieszkańców Wisły żyje z turystyki.

Z kolei Mirosław Bator, prezes Szczyrkowskiej Izby Gospodarczej, przypomniał, że na szczyrkowskim pl. Św. Jakuba wywieszona jest m.in. tablica, na której przedsiębiorcy informują, od ilu dni nie mogą normalnie zarabiać pieniędzy. Czas się wydłuża, ludzie zaczynają tracić cierpliwość. - 18 tysięcy ludzi nie dostało w tym roku pracy w Szczyrku, ponad 300 obiektów jest zamkniętych - wyliczał Mirosław Bator.

Samorządowcy popierają przedsiębiorców

Burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy stwierdził, że samorządowcy popierają mieszkańców, lokalnych przedsiębiorców, często prowadzących firmy rodzinne, budowane latami, które teraz stanęły na skraju bankructwa.

- Nie łączy nas polityka, lecz wirus i konsekwencje tego wirusa - stwierdził burmistrz Byrdy. Dodał, że dla lokalnych firm 70 procent dochodów pochodzi w zimy. - Nie ma co ukrywać, że problemy przedsiębiorców-mieszkańców przekładają się na budżety gminne, które w 90 procentach pochodzą z turystyki. My nie chcemy nikogo krytykować, bo wiemy, że cała Europa błądzi, mota się w tym wszystkim - stwierdził burmistrz Byrdy. Dodał jednak, że potrzebne jest wsparcie dla branży turystycznej.

Burmistrz Wisły Tomasz Bujok również zaapelował do rządu o pomoc dla przedsiębiorców i jasnych deklaracji, bo niepewność rodzi napięcie wśród mieszkańców. - Stąd nasza obecność tutaj - stwierdził burmistrz Bujok.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Branża turystyczna w Beskidach mówi dość. Właściciele przestrzegają, że dalszy lockdown grozi masowymi zwolnieniami - Cieszyn Nasze Miasto

Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto