Słabo, momentami bez pomysłu na rozbicie solidnej defensywy gości i nieskutecznie - tak grali piłkarze BTS Rekord w niedzielny wieczór. Jango Gliwice nie było zespołem mocniejszym, ale lepiej ułożonym i bardziej zdyscyplinowanym, szczególnie w obronie.
Przez pierwsze dziesięć minut żadnej drużynie nie udało się strzelić gola. Spory udział mieli w tym dobrze spisujący się bramkarze. W 10 min. Arkadiusz Rucki dał się ograć Sebastianowi Wiewiórze, który przebiegł kilka metrów i technicznym strzałem przerzucił piłkę nad wybiegającym z bramki Krzysztofem Burneckim. Jango prowadziło 1-0.
Od tego momentu gospodarze rzucili się do ataku. Cóż z tego, skoro krótko pilnujący ich rywale, nie pozwalali im na zbyt wiele pod własną bramką. Strzelecką niemoc przerwał wreszcie w 14 min. Tomasz Wiejacha, który głową dobił strzał Adama Piechówki.
Goście nie rezygnowali, tym bardziej, że bielszczanie często tracili piłkę pod ich bramką w prosty sposób. Po jednej ze strat goście w popisowy sposób rozklepali obronę BTS i Marcin Kaźmierczak, dobrze wyszkolony technicznie junior, posłał piłkę do siatki.
Tuż po tej akcji arbiter podyktował przedłużony rzut karny dla Rekordu, gdyż rywale popełnili szósty faul. Do piłki podszedł Andrzej Szal, wziął spory rozbieg i... trafił w słupek.
- Są różne techniki. Jedni strzelają z całej siły na oślep. Ja zawsze mierzę w róg i strzelam mocno. Trafiłem, ale bramkarz końcami palców wybronił piłkę na słupek - mówił niepocieszony strzelec. Co nie udało się Szalowi, udało się Adamowi Piechówce, który na sekundy przed końcem pierwszej połowy, po kanonadzie na bramkę Jango, doprowadził do remisu 2-2.
Po przerwie wyśmienite sytuacje zmarnowali Wiejacha i Andrzej Szymański. Za każdym razem na przeszkodzie stawał bramkarz rywali. Goście choć atakowali rzadko, byli skuteczniejsi. W 30 min. Arkadiusz Mroczek wykorzystał podanie z prawej strony i podwyższył na 3-2, a trzy minuty później Tomasz Piecuch po szybkiej kontrze nie zmarnował sytuacji sam na sam z golkiperem i ustalił wynik na 4-2 dla Jango Gliwice. Nie pomogło wejście Dawida Bułki i praktycznie zamknięcie rywali na ich połowie. Rekord z dorobkiem 15 punktów zajmuje 6. miejsce.
- Brak treningów daje się we znaki. Koledzy z Sosnowca nie zawsze dojeżdżają. Jeden się uczy, drugi miał kontuzję. Ale ogólnie wszyscy przegraliśmy, więc nie wiem, czym to jest spowodowane. Rywale grając z kontry, wykorzystali wszystko, co mieli. My strzelaliśmy kilkanaście razy i zdobyliśmy tylko dwa gole. Trzeba przemyśleć ostatnie mecze - ocenił Andrzej Szal, kapitan BTS Rekord.
Zgadnij kto to? Sportowe gwiazdy jako dzieci
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?