Takich awarii nie ma często, ale gdy już są, jest strasznie. Zwłaszcza gdy wydarzą się w nocy, jak teraz – mówi Renata Żur. W środę około godz. 3.00 na ul. Łukowej w Czechowicach zabrakło prądu. Brak energii oznajmił alarmujący sygnał z respiratora, do którego jest podpięty mąż pani Renaty, Jan.
Bateria respiratora wystarcza tylko na dwie godziny. Mężczyznę uratowali strażacy Sebastian Waloszczyk, Jarosław Biernat i Wojciech Drobik z czechowickiej OSP. Na miejsce przyjechali w 10 minut.
– Dostaliśmy telefon, że trzeba jechać, bo jest człowiek pod respiratorem, a nie ma prądu. Wzięliśmy agregat z remizy i jak szybko się dało przywieźliśmy go na miejsce – tłumaczy Sebastian Waloszczyk, który kilka godzin później zjawił się jeszcze sprawdzić, czy maszyna działa bez zarzutu. Prąd na ul. Łukową wrócił przed południem.
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?