Dwa mecze zaufania - kar jeszcze nie ma

Trener mnie nabrał - kwituje Ryszard Bortliczek, dyrektor BKS Stal Bielsko-Biała. Po porażce siatkarek z CSKA Moskwa usłyszał od Jacka Skroka, szkoleniowca BKS Aluprof, że zespół będzie grał lepiej. W rzeczywistości było o wiele gorzej. W sobotę bielszczanki poniosły dotkliwą klęskę w Kaliszu (0:3) i spadły na piąte miejsce w Lidze Siatkówki Kobiet. Czarę goryczy przelał ostatni set wygrany przez Winiary 25:11.

- Do dziś jestem w szoku. Spodziewałem się, że jeśli przegramy, to po walce - mówi Bortliczek. - Pierwszy raz w życiu myślałam, że spalę się ze wstydu. To było okropne stać tam i dostawać takie lanie. Żadna z nas nie potrafiła nic zrobić - wyznaje Joanna Staniucha-Szczurek.

Wczoraj zarząd spotkał się z trenerem i zespołem. Działacze powiedzieli, co myślą o całej sytuacji. Oficjalnie nie podjęli żadnych kroków, mających na celu ukarać zespół np. finansowo, ale siatkarki czują, że otrzymały od zarządu kredyt dwóch meczów zaufania. Tak samo trener. Po nich wiele się wyjaśni.

- Spotkanie się odbyło, ale nie postawiono nam żadnego ultimatum. To logiczne, że teraz musimy wygrywać - skomentował trener Skrok. Na dziś zarząd ma ograniczone pole manewru - w środę zespół jedzie na rewanż w Pucharze Top Teams do Moskwy, a już w niedzielę podejmuje wicelidera tabeli Focus Park Bydgoszcz. Według naszych informacji, jeśli BKS przegra oba spotkania, trener Skrok straci posadę.

- Wszędzie czytam, że mamy najsilniejszy skład i jesteśmy faworytem, ale na boisku tego nie widzę - mówi dyrektor. Atmosfera w klubie jest kiepska. Po zespole, który przed sezonem zyskał nowego sponsora i został wzmocniony niezłymi zawodniczkami, spodziewano się więcej. Tym bardziej, że w sparingach bielszczanki ogrywały pretendentów do tytułu. W lidze drużyna zawodzi. Po niezłym początku sezonu, wygranej w Superpucharze Polski i turnieju w Baranowiczach, BKS przegrał w Mielcu, Muszynie i Kaliszu.