Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dziura budżetowa nie pozwala na jednorazowe wyrównanie różnic

ANNA CHAŁUPSKA
Ewa Pliszka, emerytowana bielska nauczycielka czuje się pokrzywdzona. Przyznaje, że sprawą rewaloryzacji emerytur takich osób jak ona nie zajęły się nie tylko dotychczasowe rządy, ale także nawet Trybunał Konstytucyjny.

Ewa Pliszka, emerytowana bielska nauczycielka czuje się pokrzywdzona. Przyznaje, że sprawą rewaloryzacji emerytur takich osób jak ona nie zajęły się nie tylko dotychczasowe rządy, ale także nawet Trybunał Konstytucyjny. Ewa Pliszka przeszła na emeryturę w 1995 roku. Zgodnie z zaleceniami rządu Hanny Suchockiej wyliczono jej emeryturę do 91 procent przeciętnej płacy w gospodarce narodowej.

- W 1996 roku nastąpiła zmiana systemu rewaloryzacji emerytur i rent z płacowej na cenową. Pozbawiła ona nas, czyli tych pokrzywdzonych przez rząd Hanny Suchockiej, udziału w podwyżce kwoty bazowej do 100 procent. Osoby przechodzące na emeryturę później miały więc sprawiedliwie obliczone świadczenia. Jak długo jeszcze takie osoby jak ja będą czekać na wyrównanie świadczeń? W potocznym języku to, co zabiera się bez zgody właściciela, jest kradzieżą. Nie żądam jednak zwrotu zabranego dobra prawowitym właścicielom w formie jakichkolwiek rekompensaty czy odsetek. Oczekuję w końcu nowego roku emerytalnego sprawiedliwie naliczonych świadczeń - napisała w petycji do resortu pracy.

Krzysztof Gozdek, zastępca dyrektora departamentu ubezpieczeń społecznych w Ministerstwie Pracy i Polityki Socjalnej stwierdził, że aby jednorazowo wyrównać emerytom braki finansowe wywołane decyzjami rządu Hanny Suchockiej, trzeba by wydać 5 mld zł. - Środki ze składek ubezpieczeniowych nie wystarczają na pokrycie świadczeń, trzeba więc posiłkować się budżetem. Obecny rząd ma w przyszłym roku opracować program wyrównania tych różnic w wysokości emerytur. Wiadomo, że będzie się to odbywało stopniowo, nie ma bowiem pieniędzy na jednorazową taką akcję - stwierdził. Dodał, że trudno powiedzieć, ilu osób w Polsce dotyczy ten problem. Przyznał także, że trudno wyraźnie mówić o tym, że zostali oni pokrzywdzeni.

- Rząd Hanny Suchockiej podjął taką decyzję, bo wówczas w Polsce pojawiło się bezrobocie, które dynamicznie rosło. W 1993 roku wyniosło ponad 3 mln osób. Ludzie tracili pracę, a w związku z tym malały wpływy z tytułu ubezpieczeń społecznych. Kto przestawał pracować, przestawał płacić składkę na ubezpieczenie. Spadek wpływów ze składek i jednocześnie przejście kilkuset tysięcy ludzi na wcześniejsze emerytury spowodowały, że groziła przerwa w wypłacaniu emerytur. Dlatego w 1992 roku Sejm zadecydował o zmniejszeniu podwyżek waloryzacyjnych, co oznaczało zmniejszenie kwoty bazowej do 91 procent płacy w gospodarce narodowej. Po prostu rząd Hanny Suchockiej nie miał skąd wziąć, żeby dać - stwierdził Gozdek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto