Gminna spółka całkiem wymknęła się spod kontroli

Protokół, który powstał po kontroli wewnętrznej Urzędu Miasta, przeprowadzonej w Zakładzie Gospodarki Odpadami, spółce w stu procentach należącej do gminy, jest bulwersujący. Potwierdził w całej rozciągłości niegospodarność i naruszenie wszelkich zasad rachunkowości. Dokonywały ich wszystkie kolejne zarządy, które od półtora roku istnienia spółki zmieniały się jak rękawiczki.

W piątek na posiedzenie Zarządu Miasta wezwano członków Rady Nadzorczej ZGO, którzy zaskoczeni byli efektami kontroli, choć nie ukrywali, że podejrzewali, że coś złego w spółce się dzieje. Zarząd Miasta zadecydował o przygotowaniu wniosku do prokuratury o podejrzenie przestępstwa gospodarczego na dużą skalę. RN ma się obecnie szczegółowo ustosunkować do wszystkich elementów kontroli. Na następnym posiedzeniu zarząd zadecyduje czy złożyć w prokuraturze wniosek również przeciwko niej o brak nadzoru.

- Główne przekręty to nieprawidłowo rozliczana budowa wysypiska, zawyżone koszty, które w ciągu roku rosły o 57 proc. Prezes sam pobierał gotówkę z banku i płacił "z ręki", nie ma raportów kasowych. Z trzech kontenerów wykonano dla dyrekcji siedzibę za 600 tys. zł, co wystarcza na biurowiec z prawdziwego zdarzenia. Tuż obok szef spółki budował sobie ogródek z wymyślnymi skalniakami. W protokole pokontrolnym można znaleźć na przykład takie paradoksy, jak ten z 3 września ubiegłego roku, kiedy to na kilka dni przed wyborami spółka wysłała 4425 listów. Nie wiadomo do kogo i jaka była ich treść. Domyślać się można jedynie, że to partycypacja za pieniądze podatników w kampanii wyborczej. Jest cały szereg nieprawidłowości, za które winić też należy ZM, bo to on spuścił całkiem z oka gminną spółkę - powiedział nam Ludwik Hejny, szef Komisji Rozwoju Gospodarczego RM minionej już kadencji, uczestnik piątkowego posiedzenia ZM.