Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Interwencje ekologów zatrzymały budowę

GABRIELA LOREK
Betonowe tory są bezpieczniejsze. Tylko taki ich fragment udało nam się zrobić - mówi Mirosława Ogrodzka.  JACEK ROJKOWSKI
Betonowe tory są bezpieczniejsze. Tylko taki ich fragment udało nam się zrobić - mówi Mirosława Ogrodzka. JACEK ROJKOWSKI
Tor saneczkowy na północnych stokach Koziej Góry powstał w latach dwudziestych ubiegłego wieku. - Mój dziadek budował go razem z grupą bielskich fabrykantów, hotelarzy i restauratorów - opowiada Jan Tomera, szef komisji ...

Tor saneczkowy na północnych stokach Koziej Góry powstał w latach dwudziestych ubiegłego wieku. - Mój dziadek budował go razem z grupą bielskich fabrykantów, hotelarzy i restauratorów - opowiada Jan Tomera, szef komisji technicznej Polskiego Związku Sportów Saneczkowych. Obiekt został zniszczony w czasie wojny. Przy jego odbudowie bielszczanie pracowali w czynie społecznym. W latach 50. miał 2200 metrów długości, 30 wiraży i był najdłuższym i podobno najszybszym torem w Europie. Mówiło się nawet, że kto zjedzie ze Stefanki, poradzi sobie na każdym innym obiekcie. Na początku lat 80. tor został przeniesiony bliżej podstawy góry. Jeszcze dwa lata temu odbywały się na nim zawody i treningi saneczkarzy. - Przyjeżdżali do nas zawodnicy z Ukrainy, Białorusi, Czech i Słowacji. Były nawet szkolna liga i zawody szkół podstawowych. Część dzieci zostawało później w klubach, dla reszty była to po prostu świetna zabawa. Z czasem mogłaby na stałe wejść do kalendarza sportowych imprez Podbeskidzia. Niestety, nie mamy swojego obiektu i na treningi musimy wyjeżdżać za granicę - mówi Mirosława Ogrodzka, członkini zarządu i trener Okręgowego Związku Sportów Saneczkowych, który dzierżawi obiekt.

Stowarzyszenie postanowiło zmodernizować i ożywić tor. W 1999 r. pieniądze oferował Totalizator Sportowy, ale władze miasta nie zainteresowały się sprawą. Remont rozpoczął się dwa lata temu. Były wszystkie zezwolenia, ale już w trakcie budowy zmieniły się międzynarodowe przepisy. Teraz ze względu na bezpieczeństwo nie jest możliwa budowa drewnianego koryta. - Krótko przed zamknięciem toru doszło na nim do groźnego wypadku. Podczas zjazdu jednemu z ukraińskich zawodników w okolice pachwiny wbiła się deska. Groziła mu nawet amputacja nogi, ale skończyło się dobrze - opowiada Ogrodzka. Związek wystąpił do Urzędu Miasta o aneks do wcześniejszego pozwolenia. Odzew był pozytywny, jednak odwlekło się jego wydanie i wykonawca wcześniej rozpoczął prace. Wtedy wkroczyła Gaja. - Zainteresowaliśmy się tą sprawą. Pisma z Urzędu Wojewódzkiego potwierdziły, że tor został rozbudowany bez zezwolenia. Mamy nadzieję, że będzie kolejny krok, czyli nakaz jego rozebrania. Ekolodzy są przeciwni budowie obiektów sportowych w takich miejscach, które właściwie powinny służyć do spacerów, a nie sportom wyczynowym. Na całym świecie profesjonalny sport łączy się z ogromnymi inwestycjami. Wtedy nie uniknie się głębszego wejścia w przyrodę - stawia sprawę Jacek Bożek, lider Gai.

- W tym samym czasie, kiedy obiekt powstawał, posadzone zostały rzadkie gatunki drzew. One cały czas tam rosną. A kiedyś przecież ruch na stoku był dużo większy, bo nawet na Stefankę można było wyjechać samochodem. I nikomu to nie przeszkadzało, a najmniej chyba tym roślinom. Tor i tak miał zostać odbudowany na bazie istniejącej konstrukcji. Stare podłoże jest betonowe, z drewna wykonane zostały jedynie wiraże - odpowiada na zarzuty ekologów Jan Tomera.
Protesty bielskich ekologów doprowadziły do wstrzymania budowy. Obecnie sprawą zajmuje się Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Bielsku. - W przygotowaniu jest już inwentaryzacja powykonawcza i kiedy tylko zostanie dostarczona kompletna dokumentacja budowy, wydamy decyzję o pozwoleniu na dalsze prace - informuje Tadeusz Dyrlik z powiatowego inspektoratu. Choć bielscy ekolodzy nie są stroną w tej sprawie, kierują do starostwa kolejne pisma. Dorzucają też następny argument przeciwko kontynuowaniu inwestycji. - Profesjonalny tor saneczkowy wykorzystywaliby jedynie zawodowcy, a nie mamy przecież chyba aż tylu saneczkarzy — mówi Bożek. Przedstawiciele Okręgowego Związku Sportów Saneczkowych mówią, że jeżeli jednak zostanie odpowiednio przygotowany, może służyć wszystkim mieszkańcom Podbeskidzia. - Z betonowego obiektu będą mogli korzystać nie tylko saneczkarze, bobsleiści i skeletoniści. Będzie na nim można również jeździć na deskorolkach, łyżworolkach czy rowerach górskich. Na całym świecie podobne obiekty funkcjonują przez okrągły rok. W Polsce byłby to pierwszy tak wszechstronny tor. Dla setki osób może nie opłaca się go budować, ale dla tysiąca to co innego. Jeśli wybuduje się tor drewniany, a przeciw takiemu Gaja nie protestuje, to faktycznie będzie na nim jeździć bardzo wąskie grono zainteresowanych. Nie będzie wtedy możliwości przeprowadzenia spartakiady rodzinnej ani poważnych zawodów dla profesjonalistów - tłumaczy Tomera.

Pierwszy etap zakładał wykonanie dwóch ostatnich wiraży. W nowej wersji będą łagodniej wyprofilowane. To nieco zmniejszy prędkość jazdy i wydłuży trasę. Ale na razie na miejscu budowy stoi fragment betonowego koryta. Kilka metrów niżej żelbetonowe cokoły.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto