Adam Kompała, który latem przeprowadził się z Bielska-Białej do Białegostoku, okazał się katem Podbeskidzia. Napastnik Jagiellonii wszedł na boisko w 60 minucie, kiedy jego zespół przegrywał 0:1. Minutę później był remis, a kolejne pięć minut wstrząsnęło Podbeskidziem. – Cudowne wejście Kompały zahipnotyzowało mój zespół i nie możemy cieszyć się nawet z jednego punktu – stwierdził Włodzimierz Małowiejski.
– Trochę mi żal, że moją pierwszą bramkę dla Jagiellonii strzeliłem właśnie Podbeskidziu. Prawdę mówiąc, to był mój pierwszy kontakt z piłką – powiedział Kompała.
Na początku meczu Wojciech Kobeszko dwukrotnie zagroził bramce Marka Matuszka. Później jednak stroną dyktującą warunki gry byli goście, którzy opanowali środek boiska. W 49 minucie Podbeskidzie wykorzystało przewagę i roztargnienie Remigiusza Sobocińskiego. Piotr Koman przejął jego podanie i posłał prostopadłą piłkę do Marcina Makucha, który nie miał wielkich problemów z pokonaniem Stachowiaka.
Gol dla Podbeskidzia obudził Jagiellonię. Goście bronili się do wejścia Kompały. W 61 minucie Błażej Jankowski, próbując wybić piłkę po dośrodkowaniu, skierował ją do własnej bramki. Chwilę później, po strzale Ernesta Konona, Marek Matuszek odbił piłkę wprost pod nogi Kompały, a ten skwapliwie skorzystał z prezentu. Ostatni cios zadał Przemysław Kulig, który celną główką sfinalizował precyzyjną centrę Pawła Sobolewskiego.
– Chwila dekoncentracji i stało się. Przypadkowa bramka samobójcza zupełnie nas podłamała. Wiedzieliśmy, że Jagiellonia jest groźna przy stałych fragmentach gry, a jednak przy trzecim golu jeden z naszych piłkarzy nie upilnował Kuliga. Jesteśmy załamani – powiedział Piotr Gierczak.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?