Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Picheta: Możemy być spokojni: słowo polskie w Anglii nie zginie

Jacek Drost
W Anglii przypadły ludziom do gustu fraszki Juliusza Wątroby, mieszkający tam Polacy odnaleźli się w nich. Odnaleźli nie tylko Polskę, ale i Anglię, bo jego fraszki są ponadczasowe, dotyczą ludzkich przywar, namiętności... - mwi Jan Picheta, poeta, trener sportowy, animator kultury

Wrócił pan właśnie z Londynu. Co pana zaniosło w tamte strony?
Wraz z poetą Juliuszem Wątrobą, a także kompozytorem oraz muzykiem Januszem Ko-hutem zostaliśmy zaproszeni na drugi Festiwal Poezji Słowiańskiej. Mogliśmy się pokazać w gronie kilkudziesięciu poetów, nie tylko polskich, ale kilkunastu krajów Europy Środkowo-wschodniej, począwszy od Rumunii i Bułgarii, aż po Rosję, Białoruś, Ukrainę i Litwę. Była także z nami wicedyrektorka Teatru Polskiego Sabina Muras, która nawiązała kontakty z Polonią. Towarzyszyła nam również grupa czechowiczan.

Jak to się stało, że zostaliście zaproszeni na ten festiwal?
Zaprosił nas czechowiczanin Aleksy Wróbel, organizator tego festiwalu, poeta, a także założyciel i lider Kampe Grupy Artystycznej przy Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie. Aleksy Wróbel jest wyjątkowo ciekawą postacią. W Polsce lata temu zbankrutował. Nie chciał opuścić kraju, bo uważał, że tutaj jest jego miejsce, że nie będzie wyjeżdżał jak wszyscy inni. Do Anglii wyemigrował natomiast jego syn. Po trzech miesiącach zaprosił ojca. Powiedział mu, że jest mnóstwo roboty i na pewno lepiej sobie poradzi niż w Polsce. I faktycznie tak się stało. Aleksy założył firmę budowlaną, przetrwał przez wszystkie kryzysy, teraz prowadzi jednoosobową firmę budowlaną i ma dużo czasu, który poświęca na pisanie wierszy (debiutował dość późno) oraz działalność społeczną. To on w dużej mierze zasponsorował ten festiwal. Wymyślił także, że skoro taka impreza może odbyć się w Londynie, to podobną śmiało można zorganizować w Czechowicach-Dziedzicach. Tak więc następna odsłona festiwalu odbędzie się w Czechowicach-Dziedzicach w trzeciej dekadzie listopada.

Jak zostaliście przyjęci w Londynie?
Szczególne wrażenie zrobił Julek Wątroba, który jest zwierzęciem estradowym. Po chorobie zmienił się zupełnie: jest teraz człowiekiem właściwie bez tremy, znakomicie się czuje, zwłaszcza na scenie, i ludzie go za to kochają. W Anglii przypadły ludziom do gustu jego fraszki, mieszkający tam Polacy odnaleźli się w nich. Odnaleźli nie tylko Polskę, ale i Anglię, bo jego fraszki są ponadczasowe, dotyczą ludzkich przywar, namiętności... Polonia angielska doskonale zna Janusza Kohuta. Koncert, który dał w Londynie, był bodajże jego 50. występem na Wyspach. Ma tam już stałą, wyrobioną publiczność jazzową. Mnie akompaniował, kiedy czytałem swoje teksty poświęcone Issie.

Issie?
Wiedziałem, że pojadę do Londynu, więc specjalnie z tej okazji napisałem tomik wierszy. Zebrałem wszystkie teksty oraz pieniądze i wydałem w zasadzie własnym sumptem tomik "Góra Issy". Przetłumaczyła mi go na angielski moja uczennica, jeszcze licealistka Julia Dziubek. Poprosiłam kilka osób, znających dobrze angielski, w tym rodowitego Anglika, o konsultacje. Największy udział w tych konsultacjach miała moja koleżanka z lat szkolnych znakomita poetka, anglistka, malarka, graficzka Maria Machnik Korusiewicz. Wszyscy uznali, że przekład jest bardzo dobry.

Jak długo powstawały te wiersze?
Tak się złożyło, że zacząłem je pisać przed rokiem we Lwowie, a później kontynuowałem pracę nad tomikiem w Bielsku-Białej. Wiedząc, że pojadę do Londynu dopisałem kilka, żeby zamknąć tomik. Spośród stu wierszy poświęconych Issie wybrałem 37.

Góra Issy to nawiązanie do "Doliny Issy" Miłosza?
Skoro była dolina, to może być i góra. Jest w tych wierszach jeden bohater, który jest czasami nie znaczącą nic, poza nazwiskiem, ikoną. Natomiast wiersze nie są o Issie. Praktycznie są to liryki , w których Issa jest, a jakby go nie było - jest pewną przykrywką, do tego, by zaprezentować własne, europejskie, nie dalekowschodnie, emocje. Nie są to haiku. Są to wiersze w pewnym sensie inspirowane dalekowschodnią krótką formą, ale de facto za bardzo jestem Europejczykiem, by przejmować się dalekowschodnimi kanonami czy samą naturą haiku. Jest tam trochę z tego nastroju, który tworzy haiku, ale w większości wierszy odbiegam od tego nastroju, on jest jedynie czasami punktem wyjścia, żeby pokazać własne przeżycia i emocje.

Czy tomik jest dostępny w bielskich księgarniach?
Na razie go rozdaję i zastanawiam się, co z nim zrobić (śmiech).

Jak pan ocenia działalność Polonii w Londynie?
Tam naprawdę bardzo dużo się dzieje. W Polskim Ośrodku Społeczno Kulturalnym działa wiele różnych grup. Placówka cały czas tętni życiem. Wszędzie słychać nasz język. Dzięki takim placówkom i inicjatywom jak ten festiwal możemy być spokojni: słowo polskie w Anglii nie zginie.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto