MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Już zniszczyli

wanda then
Wymiana zdań między ekologiem Jackiem Bożkiem (z lewej) a Krystianem Polywką (z prawej) z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej z Gliwic.  /  jacek rojkowski
Wymiana zdań między ekologiem Jackiem Bożkiem (z lewej) a Krystianem Polywką (z prawej) z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej z Gliwic. / jacek rojkowski
Prezes bielskiego klubu ornitologów Jan Król stwierdził wczoraj żartobliwie, że jest już "po ptokach", ale nie było mu do śmiechu. Powiedział to bowiem nad rzeką Białą, gdzie rano ekolodzy z Klubu Gaja, ornitolodzy i ...

Prezes bielskiego klubu ornitologów Jan Król stwierdził wczoraj żartobliwie, że jest już "po ptokach", ale nie było mu do śmiechu. Powiedział to bowiem nad rzeką Białą, gdzie rano ekolodzy z Klubu Gaja, ornitolodzy i wędkarze umówili się z przedstawicielami Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej z Gliwic i Pszczyny na wizję lokalną, gdyż regulacja rzeki prowadzona na zlecenie RZGW wzbudziła protesty mieszkańców i miłośników przyrody.

Wczoraj długo przekonywano się wzajemnie, kto zawalił i dlaczego tak długo nie udawało się dogadać, dlaczego do wizji i spotkania dochodzi dopiero wtedy, gdy już w wielu miejscach nie ma czego ratować, bo koryto rzeki rozjechały ciężkie maszyny, zniszczone zostały brzegi, wycięte drzewa. Nikt nikogo nie przekonał, więc zrezygnowano z tego wątku dyskusji.

- Gdzie indziej jakoś możemy się dogadać, tylko w Bielsku jest problem. Jeśli nie będziemy regulować rzeki, nie tylko zaginie w niej życie, ale i każda wielka woda zaleje miasto. To właściwie nie regulacja, a utrzymanie istniejących urządzeń technicznych, które powstały tu wiele lat temu - argumentował Krystian Polywka, zastępca dyrektora gliwickiego RZGW ds. eksploatacji wód. Obie strony zapewniały, że chciały rozmawiać od początku. Każda jest jednak przekonana, że to z winy tych drugich do porozumienia i uzgodnień nie doszło.

Wędkarze i ornitolodzy twierdzą, że ten rok, a być może i kolejne lata są dla życia biologicznego w rzece Białej i wokół niej stracone. - Woda jest wystarczająco czysta, by ryby w niej żyły. Muszą mieć jednak inne warunki. Konieczne są kamienie, zakamarki, schowki, by nie wyłowili ich bez problemu kłusownicy lub mewy. W niektórych miejscach jest to jeszcze możliwe. Szkoda tylko, że drzewa oddaliły się tak mocno od rzeki, bo bez zacienienia woda będzie zbyt ciepła dla ryb łososiowatych. Mamy nadzieję, że coś jednak utrzymamy. Żyje tu wiele gatunków ryb, w tym kilka chronionych - informował Józef Suchy, wiceprezes Zarządu Okręgu Polskiego związku Wędkarskiego w Bielsku-Białej.

- Wycinka drzew odbywała się w okresie lęgowym, który trwa przynajmniej do końca czerwca. Inwestor broni się, że kiedyś musi to robić, a sezon budowlany jest krótki. Zniszczonych jaj i piskląt nie da się już jednak przywrócić do życia. Ten sezon lęgowy jest nieodwracalnie stracony - dodał Jan Król.

Ponieważ dyskusja obok jazu przedłużyła się wczoraj ponad miarę, dopiero dziś komisja mieszana będzie szukała i oznaczała te miejsca po obu stronach rzeki, w których jednak warto spróbować coś uratować.

od 7 lat
Wideo

Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto