Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maria Koterbska zapukała do naszych serc. Dzisiaj odbył się pogrzeb artystki

Jacek Drost
Jacek Drost
Maria Koterbska (1924-2021). Dla wielu wielka dama polskiej piosenki, dla bielszczan Pani Marysia
Maria Koterbska (1924-2021). Dla wielu wielka dama polskiej piosenki, dla bielszczan Pani Marysia FOT. Jacek Rojkowski
Ten uśmiech, to spojrzenie, a przede wszystkim ten głos - wyjątkowe i magnetyzujące - miała tylko Maria Koterbska. Przekonał się o tym każdy, kto słuchał jej piosenek, komu dane było choć na chwilę spotkać się z panią Marią. Znakomita wokalistka, wielka dama polskiej estrady i wybitna bielszczanka zmarła w poniedziałek 18 stycznia w wieku 96 lat. Dzisiaj 22 stycznia odbył się pogrzeb artystki.

Dla wielu była damą sceny muzycznej, królową swingu, legendą polskiej piosenki, ikoną stylu, a dla nas - bielszczan na zawsze pozostanie po prostu Panią Marysią. Wielką artystką, ale skromną osobą. Obywatelką świata zakochaną w swoim rodzinnym mieście. Bielsko-Biała bez Pani Marii nigdy nie będzie już takie samo - napisał w księdze kondolencyjnej wystawionej w bielskim Ratuszu Jarosław Klimaszewski, prezydent Bielska-Białej.

Miłość do pani Marii

Istotnie pani Maria była i stamtąd, i stąd. Jak na artystkę zadziwiająco normalna, choć przecież już na pierwszy rzut oka wiedziało się, że mamy do czynienia z kimś wyjątkowym, piękną kobietą z klasą. Z jednej strony jawiła się więc jako osoba z innego, wielkiego świata. Z drugiej, była taka nasza - zawsze uśmiechnięta, bezpośrednia, no i mieszkająca w owej kamienicy przy ul. Sempołowskiej, obok której wielu bielszczan przejeżdżając za każdym razem mówiło: „O, tutaj mieszka Maria Koterbska, ta słynna piosenkarka”.

O tym, że dla bielszczan pani Maria jest kimś wyjątkowym można się było przekonać choćby w 2014 r., kiedy z okazji 90. urodzin piosenkarki odbył się wielki koncert. Zgromadzone przed bielskim Teatrem Polskim tłumy wiwatowały na jej cześć. Bo mieszkańcom - młodszym i starszym - zawsze była bliska. Wprawdzie ci pierwsi potrafią zazwyczaj zanucić ledwie pierwsze takty refrenu „Serduszko puka w rytmie cza-cza”, ale już seniorzy czerpią z jej repertuaru całymi garściami. Choć i tutaj nie ma reguły - jeden z bielskich taksówkarzy zawsze kiedy woził panią Marię, to śpiewał jej dawne przeboje. I to na głos! - Mam takiego, z którym często jeżdżę. Istotnie śpiewa i tylko pyta, czy nie pomylił słów. To mnie raduje, że on, taki młody, bo ma jakieś 30 lat, zna te stare szlagiery - „Augustowskie noce”, „Złoty pierścionek”, „Brzydula i rudzielec” czy „Serduszko puka w rytmie cza-cza” - śmiała się pani Maria w jednym z wywiadów.

Żywczanie nad Białą

Pani Maria była bielszczanką z krwi i kości, ale mało kto wie, że jej rodzina pochodziła z Żywca. Dziadkowie - Agnieszka i Antoni Mierowscy - przeprowadzili się ponad 130 lat temu do Bielska-Białej, chcąc zapewnić szóstce dzieci lepsze wykształcenie. I zamieszkali nad rzeką w niewielkiej kamienicy.

Jedna z ich córek okazała się utalentowana muzycznie. Jadzia ukończyła konserwatorium i świetnie grała na fortepianie. Gdy do Bielska przyjechał na koncerty profesor krakowskiego konserwatorium, Władysław Koterbski, zastąpiła jego chorego akompaniatora. Dziewczyna tak wpadła w oko muzykowi, że niebawem wziął z nią ślub. Owocem tego związku była trójka dzieci - Janina, Maria i Kazimierz. Żyło im się całkiem dobrze do czasu wybuchu II wojny światowej.

- Ojciec był profesorem, wykładał w konserwatorium, w czasie II wojny musiał uciekać z Bielska. Studenci go ostrzegli, że profesorów wywożą do Auschwitz. Wyrzucili nas - matkę, mnie, brata i siostrę - z domu. Matka znała niemiecki i chodziła do Niemców prosić, żeby pozwolili nam wrócić chociaż do pokoiku na strychu. Udało się. Usługiwaliśmy lokatorom, sprzątaliśmy, odgarnialiśmy śnieg. By uniknąć wywiezienia do Niemiec, musiałam się zgłosić do pracy w fabryce. Mama wstawała ze mną przed piątą i sprawdzała, czy ładnie zapakowałam śniadanie. Nie chciała, żebyśmy schamieli przez wojnę - wspominała pani Maria w „Dużym Formacie”.

Mimo niemieckiego terroru młodzi ludzie w Bielsku starali się żyć normalnie. Czasami spotykali się na domowych imprezach. Na jednej z nich Maria poznała syna miejscowego cukiernika, Jana Frankla (1923-2020), który miał opinię przystojniaka, zawsze otoczonego wianuszkiem dziewcząt. Maria udawała, że nie zwraca na niego uwagi i ta taktyka poskutkowała. Zakochali się w sobie na zabój, w 1950 r. pobrali, a trzy lata po ślubie na świat przyszedł syn - Roman. Mimo różnych charakterów, przeżyli ze sobą całe życie, w zgodzie, wzajemnie się wspierając.

-Ja jestem jak piorun, jak burza, fyrtu-pyrtu - i do przodu. A mój Jan to oaza spokoju. Kiedy się złoszczę, to on delikatnie mnie uspokaja, przytula i mówi takim kojącym głosem, że wszystko będzie dobrze. I tak się dzieje. Myślę więc, że w taki sposób powinny dobierać się małżeństwa - jedno przelatuje jak tajfun, drugie te przeloty łagodzi - mówiła pani Maria w „Super Expressie”.

Nie farmaceutka a wokalistka

Kariera wokalna pani Marii rozpoczęła się przez przypadek. Po maturze wyjechała do Katowic na studia farmaceutyczne. Była nawet trzy razy na zajęciach, ale w miejscowym teatrze zorganizowano wieczór „Studenci i aktorzy na odbudowę Warszawy”. Zaśpiewała więc w duecie z Elwirą Kamińską (potem założyła zespół Śląsk) kilka piosenek. Po koncercie profesor Bursa - były uczeń ojca Marii - powiedział, że musi jej posłuchać ceniony wówczas kompozytor, Jerzy Harald. I zorganizował spotkanie. Po jakimś czasie pani Maria dostała telegram z prośbą o pilny kontakt. Trio Nastroje nagrywało piosenki do filmu „Skarb” i jedna z dziewczyn się rozchorowała. Maria miała dośpiewać trzeci głos. Nagranie skończyło się w nocy, więc Harald zaprosił Koterbską do domu, a mieszkał z Krystyną Wnukowską, która pisała teksty. Rano przy kawie ona coś napisała, on usiadł do fortepianu, a Maria zaczęła coś podśpiewywać. I tak powstał przebój „Brzydula i rudzielec”.

- Po wojnie nie było piosenek oprócz „Na prawo most, na lewo most”. Kiedy zaśpiewałam tę intymną, głupiutką pioseneczkę, rozpętał się szał... wspominała pani Maria w „Dużym Formacie”, której dorobek piosenkarski obejmuje ponad 1500 utworów, w tym wiele niezapomnianych przebojów.

Pogrzeb pani Marii odbędzie się w piątek 22 stycznia. O godz. 13.00 zostanie odprawiona msza żałobna w Kościele Opatrzności Bożej w Bielsku-Białej, a uroczystości pogrzebowe odbędą się godzinę później na cmentarzu rzymskokatolickim parafii pw. Św. Mikołaja w Bielsku-Białej przy ul Grunwaldzkiej 28. Artystka zostanie pochowana w grobie męża.

Relację z pogrzebu Marii Koterbskiej znajdą Państwo TUTAJ

Współpraca: Paweł Gzyl

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maria Koterbska zapukała do naszych serc. Dzisiaj odbył się pogrzeb artystki - Żywiec Nasze Miasto

Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto