Na początku roku gdyński samorząd ogłosił, że od 30 stycznia, Gdynia zrezygnuje z mniej popularnych kursów wykonywanych przez komunikację miejską. Była to trzecia zmiana w ciągu zaledwie roku. Zlikwidowano m.in. linie: W, 20, 21, 30, 34 oraz sezonowe G. Jak tłumaczyli wtedy urzędnicy, w zamian inne linie otrzymały dodatkowe i wydłużone kursy. Powodem tych zmian miały być kilkudziesięcioprocentowe wzrosty podstawowych kosztów, czyli m.in. wynagrodzeń, paliw, energii elektrycznej, eksploatacji pojazdów czy zewnętrznych usług. Kryzys najsilniej uderzył w korzystającą wyłącznie z elektrycznych trolejbusów miejską spółkę PKT - tutaj wydatki na energię elektryczną wzrosły o 60 proc. Inny z miejskich przewoźników, spółka PKM musi z kolei liczyć się z podwyżką cen gazu o blisko 66 proc. Redukcja pozwoliła pokryć około jedną trzecią rosnących wydatków przewoźników. Stało się to, pomimo że w tym roku, w budżecie miasta samorząd dołożył do gdyńskiego „zbiorkomu” kolejne kilkanaście milionów złotych. Gdyńscy urzędnicy podkreślali również, że miejski budżet nie jest w stanie pokryć kolejnych wydatków. Na problemy finansowe miasta składają się również mniejsze dochody m.in. z tytułu udziału w podatku PIT.
Krytycznym okiem, na wprowadzone cięcia patrzą społecznicy ze stowarzyszenia Gdynianka. Według nich, w blisko dwumiliardowym budżecie Gdyni, można było znaleźć środki, które pozwoliłyby na spokojne funkcjonowanie komunikacji miejskiej w formie z początku roku. Dodatkowo ich wątpliwości budzi sposób, w jaki zostały one wprowadzone.
- Wśród zlikwidowanych były połączenia tak kluczowe, jak linia „W”, łącząca m.in. mieszkańców Cisowy i Chyloni ze szpitalem w Redłowie lub linia 34 pozwalająca dojechać mieszkańcom Demptowa bezpośrednio do centrum miasta - zauważa Emil Reszczyński ze stowarzyszenia Gdynianka. - Niestety, zmiany kolejny raz nie były konsultowane ani z mieszkańcami, a nawet, jak okazało się w przypadku linii 21, z sąsiednim samorządem. Wyniki badań przeprowadzonych w maju ubiegłego roku na zlecenie Urzędu Miasta mówią nam, że 3 dni zatrudnieni ankieterzy sprawdzali zapełnienie autobusów i trolejbusów na zaledwie 6 gdyńskich przystankach. Ankieterzy nie pracowali przy żadnym z przystanków znajdujących się w Chyloni, Cisowej czy Pustkach Cisowskich – dzielnicach najbardziej dotkniętych cięciami
Jak podkreślają w rozmowie z nami urzędnicy gdyńskiego ratusza, zmiany, które zaserwowało mieszkańcom
miasto, po kilku miesiącach od ich wprowadzenia, są ocenianie pozytywnie.
- Po trzech miesiącach od wprowadzenia korekty widzimy, że to była dobra decyzja – mówi nam Agata Grzegorczyk, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gdyni. - Mieszkańcy, którzy przyzwyczajeni byli przez lata, że jeżdżą konkretnym autobusem z miejsca na miejsce, nauczyli się już, że bardzo podobną trasą jedzie inny autobus, również zatrzymujący się na ich przystanku. Trzeba podkreślić, że żaden z przystanków nie został wyłączony, a korekta została tak przygotowana, by likwidowane połączenia miały zawsze alternatywę i by żadne miejsce w Gdyni nie zostało nie tylko wykluczone komunikacyjnie, ale też, by oferta spełniała miejskie standardy. Zmiana oferty przewozowej była trudną decyzją, ale w tej sytuacji konieczną. Nie mamy źródła, z którego da się pokryć tak szybko rosnące koszta.
Ile Gdynia zaoszczędziła na cięciach? Dzięki korekcie połączeń w wydatkach ZKM w Gdyni na zakup usług przewozowych u operatora, miasto zaoszczędzi 11 mln zł w skali 11 miesięcy 2023 r. Przez cały rok byłoby to 12 mln. To ponad 40 proc. tego, co miasto zarabia z tytułu pobierania opłat w Strefie Płatnego Parkowania. Jak jednak deklarują gdyńscy urzędnicy, środki z SPP będą wydawane z korzyścią dla mieszkańców.
- Zgodnie z ustawą o drogach publicznych 65 proc. dochodów i więcej uzyskanych ze Śródmiejskiej Strefy Płatnego Parkowania gmina przeznacza na sfinansowanie poprawy publicznego transportu zbiorowego, budowę lub przebudowę infrastruktury pieszej lub rowerowej, zieleń i zadrzewienia, czyli inwestycje, z których bezpośrednio korzystają mieszkańcy - podkreśla Agata Grzegorczyk.
Jednak to nie wszystkie środki, jak podkreślają społecznicy, które Gdynia może znaleźć w swoich zasobach. I wymieniają. W budżecie na ten rok kwotę 14 milionów złotych przeznaczono na samą promocję Gdyni. Ich wątpliwości budzi też koszt budowy Parku Centralnego, w tym wydanie ponad 20 milionów złotych na podziemny parking koło Urzędu Miasta. Innym miejscem na oszczędności miałaby być Agencja Rozwoju Gdyni, kosztująca rocznie miasto kilka milionów złotych.
- Wiele pozwala stwierdzić, że władza po prostu woli wydawać pieniądze na inne, przynoszące wątpliwą korzyść mieszkańcom cele - uważa Emil Reszczyński. - Urzędnicy zasłaniają się wiecznie rosnącymi kosztami, licząc, że gdynianie i gdynianki nie zauważą milionów jednocześnie wypływających z budżetu gminy, trwonionych na zbędne lub przeszacowane przedsięwzięcia. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że cięcia w komunikacji miejskiej są w przeważającej mierze efektem błędnie określonych priorytetów w sposobie zarządzania Gdynią, a to właśnie komunikacja miejska powinna być na samym ich szczycie.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?