Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pijany sekretarz

WANDA THEN, JACEK DROST
Radny Stanisław Noworyta pokazuje fragmenty audi, kóre leżały na skrzyżowaniu przez cały wtorek. Uszkodzony sygnalizator szybko naprawiono.	ZDJĘCIA: JACEK DROST
Radny Stanisław Noworyta pokazuje fragmenty audi, kóre leżały na skrzyżowaniu przez cały wtorek. Uszkodzony sygnalizator szybko naprawiono. ZDJĘCIA: JACEK DROST
Blisko 3 promile alkoholu we krwi miał sekretarz Urzędu Miejskiego Józef Kania, gdy po 21.00 w poniedziałek wpadł swoim audi na sygnalizator świetlny u zbiegu ulic Dmowskiego i Stojałowskiego w Bielsku.

Blisko 3 promile alkoholu we krwi miał sekretarz Urzędu Miejskiego Józef Kania, gdy po 21.00 w poniedziałek wpadł swoim audi na sygnalizator świetlny u zbiegu ulic Dmowskiego i Stojałowskiego w Bielsku.

Zatrzymany przez policję, 15 godzin przebywał w izbie wytrzeźwień, wczoraj o 15.00 przewieziono go na przesłuchanie do Wydziału Ruchu Drogowego KMP.

Komunikat policji był lakoniczny: - W poniedziałek o 21.00 kierujący audi na skrzyżowaniu Stojałowskiego i Dmowskiego utracił panowanie nad pojazdem i uderzył w sygnalizator świetlny. Kierujący był nietrzeźwy. Miał 2,79 prom. alkoholu we krwi. Został zatrzymany bezpośrednio po zdarzeniu. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, poniedziałkowe popołudnie sekretarz spędził nad Jeziorem Żywieckim, gdzie przyglądał się skokom do wody spadochroniarzy z bielskiej jednostki. Pod bielski Ratusz odwiózł go służbowy samochód. Tu przesiadł się do audi. Ujechał około 200 metrów i wylądował na sygnalizatorze. Według jednej z wersji policyjny patrol zainteresował się nim, gdy oglądał rozbity wóz. Druga wersja mówi, że zbiegł z miejsca zdarzenia, a zatrzymano go w domu.

- Tym razem nic nie uda się zataić - mówił wczoraj radny Stanisław Noworyta. - Inaczej niż pół roku temu, po mikiołajkowych ekscesach sekretarza w jednej z agencji towarzyskich.

Rozmawialiśmy z Kanią w izbie wytrzeźwień. Uważa on, że to splot nieszczęśliwych okoliczności. Stwierdził, że w poniedziałek nad Bielskiem przeszła burza. Po 21.00 wziął samochód. Ktoś przed nim skręcał i nagle przyhamował, a on nie zdążył się zatrzymać, uciekł na lewy pas i uderzył w słup. Zniszczyły mu się zderzak w samochodzie i lampa. Tamten samochód odjechał bez szwanku. Wycofał więc wóz i pojechał do domu. Później przyjechała po niego policja.

- Były dwa radiowozy - opowiadał Kania. - Policjanci pytali, dlaczego odjechałem. A co? Miałem czekać, aż przyjadą i spiszą, że auto uległo uszkodzeniu, a PZU zabierze mi ubezpieczenie. Jaki byłby to dla mnie biznes? Żaden. Poza tym lało, więc wróciłem do domu. Gdy przyjechałem, byłem wkurzony, że rozbiłem auto. W garażu wypiłem flaszkę, nie całą, ale dość dużo. Policjanci zbadali, ile mam alkoholu. Powinni mnie zostawić w domu, prosiłem ich o to, a oni przywieźli mnie do izby.

W izbie zapewniono nas, że klient zachowywał się spokojnie. Rano wicedyrektor izby, Edward Brzóska został wezwany do Ratusza. Zapewnia, że nie po to, by sprawę zataić. - Chodziło o zapoznanie Zarządu Miasta ze szczegółami wydarzenia, gdyż zapisy służbowej notatki były bardzo lapidarne. Ponad 2,5 pormila alkoholu we krwi to stan uznawany za wysoki, a prowadzenie samochodu w takim stanie to przestępstwo, za które ponieść trzeba konsekwencje. Sekretarz zdaje sobie z tego sprawę i zapewniał mnie, że zgłosi się w środę do prezydenta.

Wojciech Waluś, dyrektor Miejskiego Zarządu Dróg, który jest w tej sprawie poszkodowanym z powodu zniszczenia sygnalizatora stwierdził, że szacunkowe straty z powodu jego uszkodzenia będzie znał dzisiaj.

- To było przygotowane. Może nie przez policję, bo ona musiała wykonać polecenie, ale kogoś innego. Przecież zbliżają się wybory. Ja jednak nie zamierzam w nich startować - powiedział nam wczoraj Kania.

Poproszony o oficjalne stanowisko w tej sprawie, prezydent miasta Bogdan Traczyk powiedział: - To bardzo smutny wypadek. Oczekuję, że pan Kania sam poda się do dymisji. Na razie poprosił o dzień urlopu.

- Zostało w tej sprawie wszczęte postępowanie karne - poinformował Jan Lewandowski, oficer prasowy bielskiej KMP.

Kto znajduje się w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego i prowadzi pojazd mechaniczny w ruchu lądowym, powietrznym lub morskim, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności dla lat 2.

Józef Kania został sekretarzem Urzędu Miejskiego w 1999 r. Był wówczas wiceprezesem zarządu Beskidzkiej Giełdy Towarowej S.A. i właścicielem Przedsiębiorstwa Handlowo-Usługowo-Budowlanego Kanex w Bielsku. Wcześniej był dyrektorem technicznym PPHU Agroma. Od 1984 do 1988 roku pełnił funkcję kierownika budowy kościoła pw. św. Józefa. W swoim polityczno-samorządowym dorobku ma mandat poselski Sejmu najkrótszej jego kadencji 1991-93 oraz funkcję radnego w latach 1990-94. Do Sejmu startował z listy Porozumienia Obywatelskiego Centrum, w radzie zasiadał w barwach AWS, w których pozostał do dziś. Urodził się w 1948 r. w Brzuśniku, jest żonaty, z zawodu inżynier budownictwa lądowego. Absolwent Politechniki Śląskiej. Jak pisze w swoim kwestionariuszu osobowym, biegle włada językiem rosyjskim, gorzej niemieckim. Niedawno Komisja Doraźna Rady Miejskiej potwierdziła zarzuty stawiane Józefowi Kani. Jako osoba pełniąca funkcję publiczną jest jednocześnie przewodniczącym Rady Nadzorczej gminnej spółki Inrecom, w której posiada więcej niż 10 proc. udziałów, na co nie zezwala ustawa zwana potocznie antykorupcyjną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto