Piotr Fijas nie zgolił wąsów

Suces Adama Małysza jest ogromny. Trener Fijas jest dumny, że jego rekord został poprawiony w tak wspaniałym stylu.

O tym, że Adam Małysz jest w znakomitej formie, wiedzieli wszyscy po jego zwycięstwie w Turnieju Czterech Skoczni.
Wielu jednak obawiało się występu na mamuciej skoczni w czeskim Harrachovie. Niepotrzebnie. Oddając wspaniałe skoki, Małysz potwierdził wyższość nad rywalami. W sobotnie południe już w pierwszej serii lotem na odległość 206,5 m pobił rekord Polski należący do Piotra Fijasa. Dzień później wylądował na 212 metrze.

Do soboty trener Fijas był rekordzistą Polski w długości lotu. Czy cieszy się, że to się zmieniło? - Oczywiście, że się cieszę. Jestem bardzo szczęśliwy, że Adam poprawił rekord Polski i to w tak wspaniałym stylu ? mówi Fijas. Czy turniej w Harrachowie był trudniejszy od skoków w Bischofshofen? - Trudno porównywać. Każdy konkurs ma swoją historię. Trudność polegała na tym, że w Harrachovie jest bardzo duża skocznia i przy różnych warunkach pogodowych można było wiele stracić w jednym skoku. Wystarczył silniejszy wiatr, by zawodnik stracił prowadzenie - tłumaczy. Wiele się mówiło o zakładzie trenera Fijasa z Małyszem, w ramach którego szkoleniowiec miałby zgolić sobie wąsy, jeśli zawodnik pobije jego rekord. - Ten zakład wymyśliła prasa. Ja byłem gotowy zgolić wąsy, jednak zawodnicy uznali, że z nimi wyglądam lepiej - śmieje się Fijas. Teraz Adam Małysz, Robert Mateja i Wojciech Skupień wraz z trenerem Apoloniuszem Tajnerem wylatują za ocean do Stanów Zjednoczonych, gdzie na zawodach w Salt Lake City, a później w japońskich Hakubie i Sapporo, będą walczyć o punkty Pucharu Świata. Co będzie robił w tym czasie Piotr Fijas? - Zostaję w kraju. Będę trenował z innymi chłopakami i przygotowywał ich do Pucharu Kontynentalnego. Nad nimi też trzeba popracować - mówi Fijas.