To nie był zwykły wieczór na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej. Rozcochoceni serią czterech zwycięstw z rzędu kibice Podbeskidzia tłumnie przybyli na trybuny i wraz z liczną grupą fanów z Katowic stworzyli doskonałą atmosferę. Można było odnieść wrażenie, że to spotkanie o wysoką stawkę w Ekstraklasie na emocjonującym finiszu rozgrywek, a nie pojedynek szóstej z szesnastą drużyną pierwszej ligi w październikowy wieczór. 11 621 widzów to nowy rekord frekwencji w Bielsku-Białej, a także całej ligi w tym sezonie. - Okazuje się, że nie trzeba grać w Ekstraklasie, żeby na stadion przyszło tylu kibiców, i to wzorowo dopingujących obie drużyny - chwalił publiczność trener GKS-u Piotr Mandrysz.
Co ważne, poziom sportowy wcale nie zepsuł efektownej, stojącej na europejskim poziomie otoczki. Po obu drużynach widać było determinację, choć w pierwszych minutach, jakby to określił klasyk, obserwowaliśmy bardziej "badanie sił", niż odważną i ofensywną grę. Częściej przy piłce utrzymywali się katowiczanie. - W pierwszej połowie byliśmy gorsi i zagraliśmy za mało agresywnie - przyznał trener Adam Nocoń. Ale to jego zespół objął prowadzenie. Łukasz Hanzel precyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego w pole karne do Pawła Oleksego, a ten głową skierował piłkę do bramki. Prawy obrońca zagrał w lidze po raz pierwszy od blisko dwóch miesięcy i od razu strzelił swoją pierwszą bramkę w barwach Górali.
Radość gospodarzy nie trwała jednak długo. Piłkarze GKS-u nie zniechęcili się utratą gola i nadal odważnie podchodzili pod pole karne bielszczan, co wykorzystał Dawid Plizga. Doświadczony pomocnik GieKSy w 31. minucie miał odrobinę przestrzeni przed szesnastką i oddał bardzo ładny, idealnie wymierzony strzał. Piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki - Wojciech Fabisiak był bez szans.
Trener Adam Nocoń ostatnio cieszył się, że Podbeskidzie pod jego wodzą gra futbol wyrachowany, ale w sobotni wieczór bielszczanie byli w ofensywie mało konkretni. Brakowało kogoś, kto mógłby skutecznie wziąć na siebie ciężar gry - Dimitar Iliev notował zbyt dużo strat, a Łukasz Sierpina i Miłosz Kozak byli tyleż aktywni, co chaotyczni. - Wiedzieliśmy, że Podbeskidzie gra w niskim pressingu i szuka okazji do kontrataków po przechwycie piłki. Udało nam się temu przeciwstawić - cieszył się Mandrysz. GKS, choć przeważał w posiadaniu piłki, też nie miał jednak wyraźnych argumentów z przodu. Solidna obrona Podbeskidzia rozbijała ataki katowiczan, a Fabisiak bezbłędnie radził sobie z próbami gości z dystansu.
Z przebiegu gry remis byłby raczej sprawiedliwym rezultatem, ale to katowiczanie wyprowadzili decydujący cios. W ostatniej akcji meczu, w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, Paweł Tomczyk "zakiwał" się pod bramką GKS-u, a goście perfekcyjnie rozegrali kontratak. Wracający do gry po kontuzji Tomasz Foszmańczyk posłał piłkę w pole karne Górali, a niekryty Adrian Błąd wprawił w szał radości około tysiąc fanów z Górnego Śląska. - Gol zdobyty w doliczonym czasie gry smakuje najbardziej. Bardzo się cieszę, że Adrian zachował zimną krew. Piłkarsko zagraliśmy najlepszy mecz w tym sezonie - podkreślił trener GKS-u. Wyrywając komplet punktów rzutem na taśmę jego piłkarze potwierdzili, że mimo słabego początku sezonu wciąż są kandydatem do walki o awans. Z kolei gospodarze nie kryli rozczarowania. - To był mecz na remis i nie wolno nam było go przegrać w takich okolicznościach. Mamy nauczkę, że w piłce trzeba grać do końca i mimo wszystko czasem warto uszanować remis - zaznaczył trener Podbeskidzia.
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-2 GKS Katowice
Paweł Oleksy 24' - Dawid Plizga 31', Adrian Błąd 90'
Podbeskidzie: Wojciech Fabisiak - Paweł Oleksy (46' Marcin Sierczyński), Kamil Wiktorski, Mariusz Malec, Paweł Moskwik - Miłosz Kozak (83' Szymon Sobczak), Łukasz Hanzel, Adrian Rakowski, Dimitar Iliev, Łukasz Sierpina - Valerijs Sabala (66' Paweł Tomczyk).
GKS Katowice: Sebastian Nowak - Adrian Frańczak, Mateusz Kamiński, Tomasz Midzierski, Mateusz Mączyński - Paweł Mandrysz (69' Oktawian Skrzecz), Peter Sulek, Dawid Plizga (78' Tomasz Foszmańczyk), Armin Ćerimagić (78' Andreja Prokić), Adrian Błąd - Wojciech Kędziora.
żółte kartki: Hanzel - Kamiński
sędziował: Yusuke Araki (Tokio, Japonia)
Widzów: 11 621
Oglądaj Sportowy Magazyn DZ Kibic i naszą sportową zapowiedź weekendu
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?