- Nasz protest zaczyna się rozszerzać. Cieszy nas każde poparcie - mówi Zofia Lubecka, szefowa związków zawodowych w Szpitalu Wojewódzkim.
Wicewojewoda śląski Adam Matusiewicz uważa jednak, że nie dojdzie do ewakuacji szpitali, choć - jak się wyraził - sytuacja jest dynamiczna.
- Zarząd regionu podjął decyzję o przystąpieniu do akcji protestacyjnej, powołaliśmy Komitet Strajkowy - poinformowała wczoraj Iwona Borchulska, przewodnicząca OZZPiP w regionie.
Związek, do którego należy 11,7 tys. pielęgniarek, pracujących w 110 śląskich szpitalach od początku popierał koleżanki walczące na Podbeskidziu o podwyżki. W śląskich szpitalach wiele sióstr pracuje nosząc niebieskie koszulki z hasłem "Protest". Teraz związkowcy postanowili zaostrzyć akcję.
- Buntujemy się przeciwko temu, że w szpitalach jest nas coraz mniej, panują coraz gorsze warunki pracy, czujemy strach przed tym, co się może stać - mówi Borchulska. Dodaje, że z powodu prowadzonych oszczędności pielęgniarki "doszły do ściany". W wielu placówkach obarczane są nie tylko swoimi obowiązkami, ale także należącymi do lekarzy. - Każdy rząd obiecuje nam podwyżki, a potem nie ma dla nas pieniędzy. Wymagania w stosunku do pielęgniarek rosną, tylko pensje stoją w miejscu. Trudno oczekiwać, że będziemy uśmiechnięte i zadowolone z pracy - dodaje Borchulska.
Zofia Lubecka twierdzi, że rozmowy z dyrekcją szpitala nic nie dają (podobnie jest w innych beskidzkich placówkach). Teraz w szpitalu pod Szyndzielnią głodówkę prowadzi siedem pielęgniarek, trzy zwolniły się do do-mów, bo były słabe. Kolejne zastanawiają się czy nie przystąpić do głodówki. Podjęła ją Teresa Staszko-Pszczółka, pielęgniarka z 27-letnim stażem z bielskiego Szpitala Ogólnego.
- Głoduję drugi dzień. To akt desperacji, bo władze traktują nas, delikatnie mówiąc, bardzo nieładnie. Czuję się słaba, podniosło mi się ciśnienie - mówi Staszko-Pszczółka.
W sumie na Podbeskidziu strajkuje około 900 pielęgniarek w Bielsku-Białej, Żywcu, Bystrej i Międzybrodziu Bialskim. Ponad 30 prowadzi głodówkę.
Iwona Borchulska twierdzi, że w każdej placówce protest będzie wyglądał inaczej, bo spory zbiorowe z dyrekcjami są na różnych etapach. W niektórych są zawieszone, w innych zawieszone tymczasowo. Tam, gdzie pielęgniarki są zadowolone, rozwieszane będą plakaty. Związkowcy z poszczególnych placówek będą podejmowali decyzję, jaką formę protestu przyjmą.
- Nie widzę takiego zagrożenia, żeby protest miał objąć cały Śląski, by doszło do ewakuacji szpitali, może jedynie dojść ewakuacji niektórych oddziałów - mówi tymczasem wicewojewoda Matusiewicz.
echodnia.eu W czerwcu wybory do Parlamentu Europejskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?