Możemy być dumni, że mamy takich Czytelników - związanych z naszym tytułem od wielu lat. Pan Kazimierz Dudek z Czechowic-Dziedzic całe swoje życie związał z koleją. Jest jedną nielicznych już osób, która pracowała jako palacz przykładający węgiel do parowozu. Od 16 roku życia, po szkole zawodowej, zajmował się naprawą parowozów w Chebziu w Rudzie Śląskiej.
- Zdawałem egzaminy zawodowe w Gliwicach. Po ich zakończeniu poszedłem do kiosku, odruchowo kupiłem "Dziennik Zachodni". Gazeta przypadła mi do gustu i od tamtej pory, gdzie byłem, starałem się kupować "Dziennik Zachodni". Idąc do pracy kupowałem papierosy i "DZ". Człowiek był głodny informacji, a te z lokalnego podwórku znajdowałem u was - uśmiecha się.
Później, mając 18 lat, jeździł jako pomocnik przykładając węgiel do parowozu. Po specjalnym kursie w 1962 roku został maszynistą - jako 21-letni chłopak. Parowozem jeździł do 1967 roku.
- Raz była tak ciężka zima, że jak jechało się do Zwardonia, to pół parowozu było zasypane śniegiem. Mieliśmy piętrowy pociąg i dolny pokład był cały w śniegu, tylko góra wystawała - wspomina.
W 1967 roku zdał kurs spalinowych pojazdów trakcyjnych. Mając te uprawnienia jeździł tzw. gagarinem, czyli rosyjską lokomotywą spalinową ST44, którą m.in. woził węgiel ze Śląska do Gdyni. Tak przepracował 14 lat. - To mocna lokomotywa była. Ale okropny robiła hałas. I człowiek trochę zdrowia stracił - przyznaje pan Kazimierz.
W 1980 roku zaczął jeździć na lokomotywach elektrycznych, z których zsiadł w marcu 1996 roku. Ostatni kurs zakończył w Gliwicach. Odtąd jest na emeryturze.
Z żoną Marią mieszkają w Czechowicach-Dziedzicach. Mają dwoje dzieci - Jacka i Małgorzatę oraz mnóstwo kochanych wnucząt.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?