Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ratownicy górniczy ze Śląska pomagają pacjentom z COVID-19. "Codziennie widzę cierpiące osoby, wysiłek całego personelu"

Arkadiusz Biernat
Arkadiusz Biernat
Zdjęcia poglądowe ze szpitala covidowego
Zdjęcia poglądowe ze szpitala covidowego Konrad Kozłowski
Każdego dnia personel medyczny, ale setki wolontariuszy pomagają pacjentom z COVID-19. W śląskich szpitalach nie brakuje również doświadczonych ratowników górniczych z Polskiej Grupy Górniczej i Jastrzębskiej Spółki Węglowej. - To inna rzeczywistość niż w kopalni. Podobieństwo jest jedno. Tak jak na dole po wybuchu lub zawale, tak w szpitalu idziemy, działamy, pomagamy. Nie można się zastanawiać czy może akurat teraz się nie zarażę - mówi Piotr Sobota, ratownik górniczy z KWK Wesoła. Jeden z wielu, który w pandemii koronawirusa pomaga w śląskich szpitalach. Ratownicy górniczy działają m.in. w szpitalu tymczasowym w Katowicach.

Czym zajmujecie się w szpitalu?

Sytuacje są różne. Na ogół pomagamy pacjentom w codziennych czynnościach: toaleta, przebranie, umycie. Czasem osoba potrzebuje się przemieścić. Jest osłabiona, ma problem z oddychaniem, potrzebuje więc wózek, do tego 10 kg butli z tlenem, reduktorem i maseczką. Pomagamy to wszystko zorganizować, instalować i w przemieszczaniu się pacjenta. Czasem wystarczy „podkręcić| tlen. Innym razem podać wodę, bo z tak - wydawać by się mogło - prostą czynnością osłabiony organizm ma problem. Bywa, że hospitalizowani chcą tylko zwyczajnie z kimś porozmawiać. Niektórzy są w szpitalu po kilka tygodni, a nie zawsze jest możliwość rozmowy. Bywa, że sąsiad leżący obok nie może rozmawiać, albo zwyczajnie nie ma sił. Ratownicy pomagają też w przygotowaniu łóżek dla chorych: dekontaminacja łózka, przygotowanie monitora, tlenu. Działają też na izbie przyjęć.

Teraz pracy musi być dużo, bo liczba zakażeń i hospitalizacji jest wysoka...

Liczba zakażeń, osób w szpitalach może na kimś obserwującym to wszystko z boku już nie robić wrażenia. Coś tam zobaczy w telewizji, usłyszy w radiu, czy przeczyta w internecie. Zapewniam, tutaj to widać. Zwłaszcza teraz. Pracy jest naprawdę sporo. Zdarza się, że w ciągu godziny należy przyjąć 20 pacjentów, a kilkudziesięciu w ciągu nocy. Są ludzie starsi, ale nie zawsze. Trafiają też osoby młodsze, np. około 40-stki.

Odciążamy personel medyczny, który może skupić się na sprawach związanych z leczeniem. Zaznaczę, nie tylko pomagają ratownicy górniczy. Są osoby z wodnego pogotowia ratunkowego, strażacy, wojska obrony terytorialnej. Dużo osób pomaga i czasem wydaje się, że to wciąż za mało.

Jak wygląda dyżur?
Dyżur ratownika górniczego trwa 12 godzin po którym jest przerwa 24 godz. Jest to tak podzielone, że rano działają z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, a nocą z Polskiej Grupy Górniczej. Przewinęły się setki osób. Tylko z PGG są osoby z 11 kopalń. W strefie czerwonej należy mieć włożony kombinezon (na flizelinę – red.), gogle, przyłbicę, rękawiczki. Nie jest to przyjemne. Sam kombinezon jest w miarę wygodny, ale człowiek się poci, zwłaszcza przy wysiłku. Problem jest się podrapać, a do toalety tylko w ostateczności po dekontaminacji. Najczęściej należy poczekać do przerwy, która jest po trzech godzinach. Potem dekontaminacja i delikatne ściąganie kombinezonu, żeby go nie rozerwać. Bywają dni, że nie ma już na nic sił. W szpitalu tymczasowym, ale i MSWiA w Katowicach jesteśmy od listopada, a końca nie widać...

Nie bał się Pan?

Nie powiem, że nie było obaw. Nie wiedziałem, jak to będzie wyglądać. Co z bezpieczeństwem moim, rodziny? Po kilku dniach można się przyzwyczaić. Są przecież zabezpieczenia. Nie dają 100 proc. gwarancji, bo nic takiej nie daje, ale na ogół jesteśmy bezpieczni. Nie myśli się o wirusie w takich kategoriach. Na pewno żeby tutaj być, to trzeba chcieć pomagać. Bywają trudne chwile.

Cierpienie, śmierć pacjenta?

Jakbym się zastanawiał nad śmiercią, to nie byłoby mnie w ratownictwie. Nie można brać wszystkiego do serca, ale też nie może ono być z lodu. To musi być wyśrodkowane. Niejednemu ratownikowi górniczemu zdarzyło się podjąć resuscytację w kopalni, tutaj również. To trudne chwile. Zabrzmi to brutalnie, ale należy robić swoje. Każdego dnia działać profesjonalnie i pomagać potrzebującym.

Pandemia to ściema, koronawirusa nie ma – tak niektórzy mówią. Co Pan na to?

Gdybym mógł, to zaprosiłbym taką osobę na dyżur do szpitala. Szczerze? Nie wiem czy taka osoba miałaby na tyle odwagi, aby tutaj się pojawić. Codziennie widzę cierpiące osoby, wysiłek całego personelu. Nikt mi nie wmówi, że nie ma Covid-19.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Ratownicy górniczy ze Śląska pomagają pacjentom z COVID-19. "Codziennie widzę cierpiące osoby, wysiłek całego personelu" - Wodzisław Śląski Nasze Miasto

Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto