Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rodzina Kuś z Zabrzega z tytułem „Sprawiedliwy wśród narodów świata". Uratowali Żyda z Holocaustu [ZDJĘCIA]

Łukasz Klimaniec
92-letni Jan Kuś odebrał medal i dyplom „Sprawiedliwy wśród narodów świata” przyznany jego rodzicom - Janowi i Magdalenie
92-letni Jan Kuś odebrał medal i dyplom „Sprawiedliwy wśród narodów świata” przyznany jego rodzicom - Janowi i Magdalenie Łukasz Klmaniec
Pozwólcie mi umrzeć pod dachem - wyszeptał przed drzwiami gospodarstwa Jana i Magdaleny Kuś z Zabrzega Erich Gottschalk, holenderski Żyd. Małżonkowie narażając życie swoje i dzieci uratowali go. Pośmiertnie otrzymali teraz najwyższe izraelskie odznaczenie cywilne - „Sprawiedliwy wśród narodów świata”.

Na początku listopada odznaczenie dla Jana i Magdaleny Kuś z Zabrzega, miejscowości k. Czechowic-Dziedzic, odebrał we Wrocławiu z rąk ambasadora Izraela w Polsce ich syn, 92-letni dziś Jan Kuś. Miał niespełna 18 lat, gdy mroźnego styczniowego dnia 1945 roku w godzinach wieczornych do drzwi gospodarstwa jego rodziców zapukał wycieńczony mężczyzna.

- Przeszedł wyczerpany, na nogach miał drewniaki, skarpety tylko na palcach, pięty gołe. I taki kocyk na łopatkach. A było 16 stopni mrozu - wspomina pan Jan.

Nieznajomy miał jedną prośbę. - Pozwólcie mi proszę umrzeć pod dachem - wyszeptał po niemiecku.

Gospodarze - Jan Kuś (1891 - 1964) i jego żona Magdalena (1903 - 1989) - znali niemiecki. Okazało się, że nieznajomy jest Żydem, nazywa się Erich Gottschalk. Podobnie jak jego żona Rosal i urodzona w 1941 r. w obozie w holenderskim Westerborku córeczka Renee trafił do Auschwitz (żona z córką zostały zamordowane w komorze gazowej, o czym on przychodząc do Kusiów nie wiedział). W Auschwitz był krótko, bo wraz z grupą więźniów został przewieziony do podobozu, jaki znajdował się w sąsiadujących z Zabrzegiem Czechowicach. W czasie marszu śmierci padł z wycieńczenia do rowu. Niemcy uznali, że nie żyje i zostawili go tam. Gdy ocknął się, ruszył przed siebie, przeszedł po zamarzniętej rzece Wiśle do Zabrzega i zapukał do pierwszego napotkanego gospodarstwa - do domu Jana i Magdaleny Kuś.

W Polsce za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci. Magdalena i Jan Kuś zdawali sobie sprawę z ryzyka, jakie wiąże się z udzieleniem pomocy nieznajomemu. Narażając życie swoje i swoich dzieci - Jana, Marii i Anny, przyjęli jednak holenderskiego Żyda pod swój dach.

- Tata ściągnął mu ten koc, jaki miał na sobie i przyprowadził go do kuchni. Zaczął rozgrzewać mu nogi. Tata był na Sybirze. Mówił, że od nóg się zamarza i od nóg się rozgrzewa - wspomina pan Jan Kuś.

Erich Gottschalk w gospodarstwie Kusiów był ukrywany początkowo w stajni przy koniach - miejsce na materacu, przykryte kołdrą i słomą przypominało podściółkę dla koni. Tylko wąskie grono osób - w tym ówczesny proboszcz zabrzeskiej parafii ks. Adolf Dyczek, który odwiedzał Gott-schalka i pomagał mu - wiedziało o jego obecności. Ryzyko było ogromne, bo niemiecka policja często kontrolowała domostwa, obawiano się też donosów. W czasie frontu niemieccy żołnierze wtargnęli do domu Kusiów szukając noclegu - spali w kuchni na słomie. Ale szczęśliwie nikt nie odkrył obecności ukrywanego gościa.

Erich Gottschalk dotarł do Kusiów skrajnie wycieńczony. On, wysoki, przed wojną świetny piłkarz TuS Hakoah Bochum, a później Schild Bochum, z którym zdobywał mistrzowski tytuł, ważył teraz ledwo 32 kg! Ale dzięki pomocy Kusiów, którzy karmili go i leczyli, doszedł do pełni sił.

- Była wojna więc jadł to, co myśmy jedli. Nie miał nic koszernego. Ogromnie mu smakował kapuśniak na boczku. Mówił, że to bardzo budująca zupa - wspomina pan Jan Kuś, który Gottschalkowi oddał swoje ubrania - spodnie, kalesony, skarpety, kurtkę.

Z czasem ukrywany przez Kusiów gość jadał z nimi w kuchni, gdyż Niemcy nie przychodzili kontrolować domów tak często. Bardzo lubił palić papierosy, które udawało mu się je zorganizować, a dostarczała je Anna, córka Kusiów.

Erich Gottschalk w domu Kusiów często przesiadywał w pokoiku i modlił się. Zapewniał gospodarzy, że nic złego nie stanie się gospodarstwu, bo on cały czas modli się o bezpieczeństwo. I tak było, gdy jedna z bomb spadła na dom Kusiów, ale utknęła w stercie zboża. Nie eksplodowała, podczas gdy na sąsiednim polu od bomb powstały trzy duże leje.

Gdy w marcu wraz nadchodzącym frontem Kusiowie zostali ewakuowani, udało się zorganizować transport dla Ericha Gottschalka, który samochodem został wywieziony do Bielska, stamtąd po ośmiu dniach do sanatorium w Bystrej, by po dwóch tygodniach trafić do Nowego Sącza, gdzie spotkał pierwszych Holendrów. Z nimi trafił do Odessy, by brytyjskim statkiem wojennym popłynąć do Marsylii. Stamtąd dostał się do Holandii Przeżył. Ale jego najbliższa rodzina została zamordowana przez hitlerowców.

O Kusiach z Zabrzega Erich Gottschalk nigdy nie zapomniał. Regularnie pisał do nich listy.

- Nigdy nie zapomnę tego, co dla mnie - bezradnego Żyda - zrobiliście ryzykując własne życie i każdego dnia błagam Najwyższego o łaskę, aby wam pomagał - pisał 20 września 1945 roku z Amsterdamu.

Chcąc pomóc rodzinie Kusiów postarał się o paczki dla nich, wysyłał im też m.in. cebulki kwiatów. W listach pozdrawiał gospodarzy, ich dzieci, interesował się ich losami, pytał o ks. Dyczka i ludzi, których poznał, gdy Kusiowie ukrywali go w swoim domu. Listy wysyłane przez niego do Zabrzega regularnie do 1962 roku trafiły do Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu Yad Vashem.

Erich Gottshalk zmarł w 1996 roku. Starania o uhonorowanie pomocy udzielonej mu przez rodzinę Kuś z Zabrzega tytułem „Sprawiedliwy wśród narodów świata” rozpoczęły się kilka lat temu. Rytm sprawie nadał Bogdan Ścibut, autor projektu „Powinniśmy wracać po swoich”, który spotkał się z Janem Kusiem przy okazji zbierania materiałów o osobach związanych z działalnością Zgrupowania Oddziałów Partyzanckich VII Okręgu Śląskiego Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem kpt. Henryka Flame „Bartka” (Kusiowie pomagali partyzantom, udzielali im schronienia i dostarczali jedzenia - red.).

Najistotniejsze było znalezienie osób, które poświadczą to, co mówił Gottschalk - że uratowała go rodzina Kuś z Zabrzega. Po wielu miesiącach udało się znaleźć dwie takie osoby - jedną w USA, drugą w Niemczech - które potwierdziły ten fakt. Zwieńczeniem starań było wręczenie we Wrocławiu medalu „Sprawiedliwy wśród narodów świata” dla Jana i Magdaleny Kuś. 92-letniemu Janowi Kusiowi, który w imieniu rodziców odbierał to prestiżowe wyróżnienie, towarzyszyły jego dzieci.

Magdalena i Jan Kuś z Zabrzega doczekali się 18 wnucząt i mnóstwa prawnucząt. Wszystkie, bez wyjątku, są dumne z dziadków, ich historii i bohaterskiej postawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto