O wielkim szczęściu może mówić 32-letnia nauczycielka z Bielska, która w sobotę wybrała się na Rysy, najwyższy szczyt Tatr i Polski. W godzinach popołudniowych kobieta poślizgnęła się i zjechała po śniegu kilkaset metrów. Ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego powiedział, że turystka poślizgnęła się kilkadziesiąt metrów od szczytu, przejechała po śniegu kilkaset metrów i zatrzymała się dopiero w rejonie Buli pod Rysami. W krótkim czasie z wysokości prawie 2500 metrów n.p.m. spadła na 1600. Ratownicy zostali powiadomieni o wypadku przed 14.00. Z uwagi na trudne warunki atmosferyczne nie można było użyć śmigłowca, dlatego akcja była prowadzona metodą klasyczną. Ratownicy musieli pieszo dotrzeć do poszkodowanej. Zastali ją mocno poobijaną i poturbowaną, ale całą. Bielszczanka trafiła do szpitala około 20.00.
- Jak na tak długi lot, można mówić o dużym szczęściu. Turystka była całkowicie nieprzygotowana do warunków zimowych. Powyżej 1500 metrów w Tatrach panuje prawdziwa zima. Żeby bezpiecznie poruszać się po górach, potrzebny jest specjalistyczny sprzęt. W rejonie Morskiego Oka zalega 10 centymetrów śniegu, a w żlebach utworzyły się zaspy po pas - dodał ratownik dyżurny.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?