Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szóste Beskidzkie Dyktando 2019 w Bielsku-Białej. Jukace i inne pułapki językowe [ZDJĘCIA]

JAK
Będąc gościem w Beskidach, u podnóża Pilska, student etnografii z Kędzierzyna-Koźla zbierał materiały do pracy na temat zwyczajów świątecznych górali - tak zaczynało się szóste Beskidzkie Dyktando o Pióro Prezydenta Miasta Bielska-Białej i Tytuł Beskidzkiego Mistrza Ortografii, które dzisiaj rano pisało na bielskiej Akademii Techniczno-Humanistycznej około 300 śmiałków.

Dyktando, które czytał znany językoznawca prof. Jerzy Bralczyk, pisali uczniowie, studenci, mieszkańcy, przedstawicie instytucji miejskich, służb mundurowych. Zostało zorganizowane przez bielskie Miejski Dom Kultury oraz Akademię Techniczno-Humanistyczną w ramach trwającego 20. Festiwalu Nauki i Sztuki. Patronat nad nim sprawował m.in. Dziennik Zachodni.

Tekst dyktanda przygotowała dr Ewelina Gajewska z Katedry Polonistyki ATH. W opinii niektórych był łatwiejszy niż w ubiegłym roku. Nad przebiegiem dyktanda czuwało jury pod przewodnictwem prof. Jolanty Szarlej.

- Ocenie podlega zarówno zapis ortograficzny, jak i interpunkcja. Żeby ocenić pracę, musi być ona czytelna. Proszę pamiętać o tym, żeby pisać wyraźnie - instruowała piszących prof. Szarlej. Przypomniała także, że podczas pisania dyktanda nie można korzystać z żadnych pomocy naukowych.

- Napisać to napisałbym to dyktando, ale nie wiem czy bezbłędnie. Błędy powstają wtedy, kiedy spotykamy się ze słowem nieznanym do tej pory. Przyznam, że słowo jukac nie było mi bliskie. Dowiedziałem się, że są jukacowie albo jukacy żywieccy. Zawsze jest tak, że w miejscu, w którym odbywa się takie dyktando, uwzględnia się lokalne zwyczaje, także ortograficzne i gramatyczne, co może sprawiać pewne kłopoty ludziom z zewnątrz - mówił tuż po dyktandzie prof. Bralczyk. Dodał, że takie dyktanda, zapoczątkowane przez śp. Krystynę Bochenek w Katowicach, organizowane są w innych miejscowościach i przyczyniają się do popularyzowania języka polskiego.

Rzecznik prasowy Roman Szybiak, który wziął udział w dyktandzie, stwierdził, że największe problemy sprawiła mu interpunkcja.

- Pojawiło się dużo pułapek. Nie zauważyłem zbyt wielu pułapek ortograficznych, więc być może dałem się w nie złapać. Na pewno była to ciekawa przygoda z językiem polskim. dawno już dyktanda nie pisałem i same jestem ciekaw jak mi poszło - powiedział Roman Szybiak.

WYNIKI

KATEGORIA OPEN (wszyscy uczestnicy)
I miejsce Tomasz Chrobak - Beskidzki Mistrz Ortografii,
II miejsce Szymon Soszka
III Przemysław Dębicki

KATEGORIA MŁODZIKI (uczniowie klas 7 i 8 oraz III gimnazjów)
-I miejsce Tomasz Chrobak
-II miejsce Szymon Soszka
-III miejsce Przemysław Dębicki

KATEGORIA JUNIOR (uczniowie szkół średnich)
-I miejsce Martyna Więzik
-II miejsce Wojciech Polański
-III miejsce Łukasz Juroszek

KATEGORIA VIP (osoby imiennie zaproszone przez organizatorów)
I miejsce Marek Hetnał
II miejsce Lidia Jurowska
III miejsce–Anita Skowron i Jolanta Witkowska

TEKST DYKTANDA 2019
Będąc gościem w Beskidach, u podnóża Pilska, student etnografii z Kędzierzyna-
-Koźla zbiera materiały do pracy na temat zwyczajów świątecznych tutejszych górali.
Skarbcem wiedzy stanie się dlań Hela Pawlusowa, ciągle żwawa prababcia, choć słabowidząca. Dużo wie i pamięta, a nie mniej ma też zapisane – w spadku po wuju dostała notatki na kartkach postrzępionych, lecz wciąż lśniąco białych.
Student dowie się zatem, co to połaźnica: niegdyś drzewko świąteczne wieszane pod stropem (nawet nie najładniejsze doczeka Trzech Króli). Będzie umiał rozpoznać jukacy żywieckich w maskach z kawałka baraniego runa i czapkach w formie stożka z kulistym pomponem. Zwyczaj przetrwał do dzisiaj – czasem już w sylwestra (częściej po północy) przy trzasku batów składają życzenia, by w nowym roku nie zabrakło szczęścia,
a w spiżarniach na co dzień pełno było jadła.
Góralskie zapusty to także sezon przebierańców – diabłów w kruczoczarnych, długich pelerynach, z różkami w kształcie zgrabnych półksiężyców (krwistoczerwonych, rzadziej rdzawozłotych). Najbardziej aktywni od tłustego czwartku – z krzykiem i hałasem odwiedzali domy, licząc na parę groszy i miniprzekąskę.
W śmigus-dyngus, zwany gdzieniegdzie śmigorzem, panny były nie tylko polewane wodą, ale i chłostane gałązką jałowca, by zmyć ślady zimowej chandry i apatii.
Cóż by dodać? Hela ma w zanadrzu więcej opowieści, niekoniecznie o świętach i dawnych zwyczajach. Wokół nie brak wszak legend, anegdot i gawęd – pół fantastycznych, pół realistycznych historyjek o bandach lokalnych zbójników, co hasali po zboczach sławnej góry Grojec. Mógłby to być temat na kolejną pracę?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto