Trudno, coraz trudniej

Niedzielny mecz MC Podbeskidzie z ŁKS Łódź (początek o 13.00) jest ostatnim spotkaniem beniaminka II ligi w Bielsku w rundzie jesiennej. Dla kibiców oznacza to rozbrat z piłką na czas przerwy zimowej, dla klubu ostatni zastrzyk finansowy ze sprzedaży biletów. Co będzie dalej? Tego na dziś nikt nie potrafi powiedzieć. Nieoficjalnie wiadomo, że kilku piłkarzy MC Podbeskidzie ma oferty gry w klubach pierwszej ligi. Kto wie, czy w obliczu trudnej sytuacji klubu nie skorzystają z nich.

Mecz z ŁKS po prostu trzeba wygrać, jeśli myśli się o spokojnej zimie. Tymczasem bielscy piłkarze, którzy przed meczem z Bełchatowem nie zostali wpuszczeni na ostatni trening na stadion BKS Stal, nie mają łatwego życia. W środę wprawdzie byli na stadionie BKS, ale tylko po to, by się przebrać w szatni. Trening odbył się na boisku w Komorowicach. Po zakończonych zajęciach piłkarze wracali na stadion BKS? wykąpać się. Nic dziwnego, że wielu z nich marzy o szybkim zakończeniu rundy jesiennej.

Kłopoty kadrowe to spory problem trenera Wojciecha Boreckiego przed niedzielnym meczem. W środę szkoleniowiec na zajęciach miał do dyspozycji jedenastu zawodników plus dwóch bramkarzy. Kontuzjowani są Michał Kurzeja i Adrian Sikora, ze składu wypadli Jarosław Bujok i Marcin Klaczka (kartki), chory jest Łukasz Hojdysz, a Zdenek Dembinny wyjechał i do środy nikt nie potrafił powiedzieć gdzie jest. Niewykluczone zatem, że w niedzielnym meczu na ławce rezerwowych MC Podbeskidzie pojawią się juniorzy.
- W ŁKS gra przede wszystkim młodzież, ambitna i walcząca. Przegrywają, ale są to porażki jedną czy dwoma bramkami. Na naszym boisku, a w zasadzie w tym błocie, każdy scenariusz jest możliwy - uważa trener Borecki.