MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Trzeba powąchać trawę

łukasz klimaniec
jacek rojkowski
jacek rojkowski
We wtorek trener Krzysztof Pawlak niecierpliwie czekał na telefon prezesa Stanisława Piecucha, który miał oznajmić czy zespół wyjeżdża na kilka dni do węgierskiego Szolnok.

We wtorek trener Krzysztof Pawlak niecierpliwie czekał na telefon prezesa Stanisława Piecucha, który miał oznajmić czy zespół wyjeżdża na kilka dni do węgierskiego Szolnok. Wszystko po to, by potrenować na zielonych boiskach. Okazało się, że na Węgrzech też spadł śnieg i z wyjazdu nici. W środę działacze uzgadniali warunki treningów na sztucznej nawierzchni w Tychach. W końcu za tydzień ruszają rozgrywki ligowe...

DZ: Zespół, który budował pan podczas przerwy zimowej, wydaje się być silny. Czy rzeczywiście?

Krzysztof Pawlak: W sparingach pokazujemy, że potrafimy skonstruować parę akcji, nie tracimy wielu bramek, ale wszystko zweryfikuje pierwszy mecz ligowy w Gorzycach. Potem jest jeszcze trudniejsze spotkanie ze Szczakowianką. Nasz zespół nie zasługuje na to miejsce w tabeli, na którym się znajduje. Dlatego będziemy starali się nie patrzeć w dół tabeli, ale spoglądać w górę. Pod tym kątem szły zimowa praca i budowa zespołu. Modlę się o jedno - żeby zdrowie dopisało. We wtorek okazało się, że Prusek ma zapalenie oskrzeli, a Matuszek ma coś ze stawem skokowym. Przez cały okres przygotowawczy nie było z tym żadnych problemów.

DZ: Kalkuluje pan, o które miejsce możecie walczyć? Podczas przerwy z powodu wycofania się KSZO awansowaliście o jedno "oczko"...

KP: To prawda. Ale naszym celem w drugiej rundzie jest spokojne utrzymanie się w lidze. Nie chcę, by powtórzyła się nerwowa sytuacja z ubiegłego roku, ale chcę, byśmy spokojnie mogli myśleć, jak zbudować silny zespół, który będzie mógł zawojować coś więcej dla bielskiej publiczności.

DZ: Czego najbardziej brakowało panu podczas przerwy zimowej?

KP: Styczeń i trzy czwarte lutego to praca nad wytrzymałością. Tu nie potrzeba wiele piłki nożnej, bo może ją zastąpić piłka lekarska. W tej chwili brakuje pogody. Jeszcze nie powąchaliśmy zielonej murawy. Wszystko robimy na śniegu. Jest walka, ale brakuje szlifu, zagrania dwóch, trzech piłek z ,klepki". W wielu naszych sparingach decydował przypadek. Dziś nie jest łatwo wygrać z czołowym trzecioligowcem czy czwartoligowcem. Trzeba dużo pracować. Nie jesteśmy Barceloną, dopiero się budujemy.

DZ: Co może budzić największy niepokój? Skoro nie kondycja, to może zgranie zespołu?

KP: Może nie tyle zgranie zespołu, bo ono jest. Bardziej martwiłbym się o operatywność z piłką. W tej chwili na śniegu zawodnik myśli tylko o tym, żeby piłkę przede wszystkim opanować, a nie, co potem z tą piłką zrobić.

DZ: W Podbeskidziu pojawił się Andriej Szyło. Jaki to zawodnik?

KP: To typowy rozgrywający, który potrafi piłkę przyjąć, rozejrzeć się i celnie podać. Boję się tylko o jego zdrowie. Jest z nami pierwszy tydzień. Do tej pory dopadały go wirusy i kontuzje. Dochodziły mnie głosy, że sam trenował, a to nie to samo, co praca z zespołem. Mecz przeciwko rezerwom Legii Warszawa pokazał, że potrafi być wszechstronny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wyjazd reprezentacji Polski z Hanoweru na mecz do Hamburga

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto