Spółka Nemo Świat Wodny istnieje od trzech lat. Według pierwszych rokowań, bielszczanie już dawno korzystać powinni z kompleksu nowoczesnych całorocznych pływalni z wieloma luksusowymi urządzeniami. Kolejny termin ukończenia inwestycji wyznaczono na kwiecień 2004 roku. Jednak i on jest obecnie mocno zagrożony. Może się wręcz okazać, że wszystkie plany wezmą w łeb. A miało być tak pięknie.
Już samo oglądanie prezentacji projektu sprawia przyjemność. Całoroczne nowoczesne baseny o powierzchni ponad 7 tys. m kw. z zapleczem gastronomicznym i wieloma towarzyszącymi urządzeniami, sauny, gabinety odnowy biologicznej, kręgielnie, dyskoteki, brodziki, zjeżdżalnie. Jak w bajce z tysiąca i jednej nocy. Za jedną godzinę zapłacić trzeba byłoby 10 zł od osoby, ale już za 35 zł pławić można by się do woli w luksusach przez całe 12 godzin. Na taki sam niemal obiekt zdecydowały się w stu procentach gminnymi siłami liczące 70 tys. mieszkańców Tarnowskie Góry. Czynny jest od półtora roku. Skorzystało z niego ponad 800 tys. osób, czyli ponad 2,2 tys. osób dziennie. W liczącym ponad 185 tys. mieszkańców Bielsku biznesplan zakłada 1500 osób dziennie, by inwestycja mogła się zwrócić. W Dąbrowie Górniczej budowa aquaparku leci pełną parą. Otwarcie nastąpić ma w październiku tego roku.
- Podejście władz jest tam całkiem inne niż w Bielsku - mówi Leszek Pustułka, którego firma wniosła w aporcie do spółki Nemo Wodny Świat projekt wart 3,1 mln zł. Podobne obiekty istnieją w całej Europie. Inwestują w nie głównie gminy, a włączającym się w przedsięwzięcia prywatnym firmom tereny udostępniają za symboliczne 1 euro.
Dotychczasowe zaawansowanie prac możliwe było w Bielsku-Białej dzięki pieniądzom prywatnych inwestorów. Uważają oni, że nie ma żadnego ryzyka gminy. Mogą jedynie zyskać mieszkańcy i samorząd. Wybudowanie niewielkiego nawet basenu wymaga 12 mln zł. Bez całej infrastruktury przyciągającej inwestorów i gości wysokie będą również jego koszty utrzymania. Rocznie wymaga to średnio 1,5 mln zł. Koszty i ryzyko związane z poręczeniem kredytu są znacznie mniejsze. Nawet w najbardziej pesymistycznej wersji byłoby to 2 mln zł rocznie. Kredyt ma wynieść 36 mln zł, z czego miasto poręczyć ma 22 mln zł, resztę biorą na siebie inwestorzy prywatni.
Prezydent Jacek Krywult nie ukrywa, że będzie namawiał radnych do zrezygnowania z inwestycji. - Z drugiej strony zaniechanie jej także pociągnie za sobą spore koszty. Z dotychczasowymi wydatkami, likwidacją placu budowy i ewentualnymi odszkodowaniami może to być 10 mln zł - twierdzi prezydent.
- Jeśli inwestycja zostanie przerwana, w Bielskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego, które jest udziałowcem spółki i głównym wykonawcą prac, nie obejdzie się bez zwolnień grupowych. Bielski przypadek będzie też odstraszający dla innych inwestorów, którzy chcieliby ewentualnie wiązać się jakimiś interesami z miastem. Najbardziej ucierpią jednak mieszkańcy, którzy nadal będą pod względem rekreacji wodnych na szarym końcu - mówi Pustułka.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?