Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ulica 11 Listopada w Bielsku-Białej: nic nie uratuje tej ulicy?

Jacek Drost
Ulica 11 Listopada to najpopularniejszy bielski deptak, który jednak żyje tylko od wielkiego święta, jak np. 60-lecia Bielska-Białej. Na co dzień ludzie przemykają nim, idąc do pracy lub wracając do domu
Ulica 11 Listopada to najpopularniejszy bielski deptak, który jednak żyje tylko od wielkiego święta, jak np. 60-lecia Bielska-Białej. Na co dzień ludzie przemykają nim, idąc do pracy lub wracając do domu Łukasz Klimaniec
Czy ul. 11 Listopada w Bielsku-Białej, najsłynniejszy deptak wmieście, może stać się ulicą rzemiosł? Z taką propozycją wystąpiła radna Grażyna Staniszewska. Twierdzi, że z tej handlowej kiedyś ulicy wyprowadza się i będzie się wyprowadzał handel, bo w Bielsku-Białej powstają kolejne hipermarkety.

Widmo upadku krąży nad głównym i najbardziej reprezentacyjnym deptakiem w Bielsku-Białej, czyli ulicą 11 Listopada, której początki sięgają XVIII wieku. W ciągu dnia straszą witryny po zlikwidowanych sklepach i punktach usługowych, co krok można napotkać kartkę "Lokal do wynajęcia", wieczorami po ulicy hula wiatr" - pisałem cztery lata temu na łamach DZ.

Od tego czasu sytuacja nie zmieniła się na lepsze, a można odnieść wrażenie, że stagnacja jeszcze bardziej się pogłębiła - w pobliżu działa potężna galeria handlowa Sfera I i II i to ona zaczęła pełnić rolę miejskiego rynku. Tymczasem z ul. 11 Listopada wysokie czynsze przegoniły handlowców i drobnych rzemieślników, a tym samym klientów.

Nic więc dziwnego, że co jakiś czas pojawiają się pomysły, by ożywić jakoś główny bielski deptak.
Swój pomysł zgłosiła niedawno bielska radna niezależna Grażyna Staniszewska, była parlamentarzystka i eurode-putowana. Chce, żeby 11 Listopada stała się - ogólnie mówiąc - ulicą rzemiosł. Z tej handlowej kiedyś ulicy wyprowadza się i będzie się wyprowadzał handel, bo w mieście powstają kolejne hipermarkety. Same kawiarnie nie uratują deptaka. Musi być jakiś magnes przyciągający ludzi. Mogą nim być rzemieślnicy i artyści - wyjaśnia swój pomysł radna Staniszewska.

Lokale za symboliczną złotówkę

- Z bielskim towarzystwem historycznym można się zastanowić nad tradycyjnymi bielskimi zawodami - tkactwem czy garncarstwem i takim rzemieślnikom oddać lokale za symboliczną złotówkę. Tak zrobiono we Wrocławiu i tam pustoszejące zakątki nagle się ożywiły.

Według niej miasto powinno wynająć rzemieślnikom i artystom piwniczki oraz lokale z zapyziałymi podwórzami z zastrzeżeniem, że do dwóch lat powinny być zrobione remonty, a później uruchomiona działalność wzbogacona o warsztaty dla dzieci oraz praktyki czeladnicze.

- Wszystko za symboliczną złotówkę od metra kwadratowego, a nie za takie stawki, jakie są obecnie, czyli 30 złotych za metr. Nie ma się co dziwić, że później efekty mamy takie, iż otwiera się lokal i za dwa miesiące bankrutuje - mówi radna Staniszewska i dodaje, że na sesji prezydent miasta Jacek Krywult stwierdził, że już rozmawiali o tym pomyśle i istnieją stawki preferencyjne dla niektórych typów działalności. - Fajnie, ale kto o tym wie? Powinien zostać ogłoszony taki kompleksowy program - proponuje bielska radna.

Trudne czasy dla rzemieślników

Ciężka sprawa - wzdycha Piotr Hoffmann, kierujący bielskim Cechem Rzemiosł Różnych i Małej Przedsiębiorczości. - Rzemieślników w mieście jest tyle, co kot napłakał. Nawet nie ma kogo dać na taką ulicę. Kiedyś na 11 Listopada była oprawa obrazów, ale przeniosła się na księdza Stojałowskiego. W pobliżu działa jeden rymarz. Naprawia ludziom torby, uprzęży już dawno nie robi, w Straconce są tylko dwa konie.
- To może szewców? - proponuję.

- W cechu mamy tylko pięciu szewców i tyle samo stolarzy. Wszystko pomarło, nie ma roboty. Dla rzemieślników nastały ciężkie czasy. Najwięcej to jest fryzjerów. Mamy ze sto zakładów. Utrzymują się, szkolą młodych. Sporo jest też samochodziarzy - mechaników, lakierników, ale oni na 11 Listopada nie pasują - macha ręką Hoffmann.

Z kolei Janusz Major, współwłaściciel sklepu wielobranżowego U Steciaka (istnieje na ul. 11 Listopada od 1945 r.), uważa, że pomysł radnej może jakoś urozmaicić ulicę, ale jej dawna funkcja już nigdy nie zostanie przywrócona.

- Miasto zrobiło wszystko, żeby klienci nie mieli gdzie zaparkować i to główny powód tego, że tu życie zamiera. Przyszły czasy, że jak się nie podjedzie samochodem, to się ludziom nie chce. Nigdy się nie uda przywrócić tego, co było. Podobny proces zaobserwowano na Zachodzie 30 lat temu. Tam też życie przeniosło się do galerii handlowych, ulice opustoszały. Urzędy miast proponowały kredyty na otwieranie działalności. Nic to nie dało. To nieodwracalny proces i nie ma się co łudzić, że będzie inaczej. Propozycja pani Staniszewskiej może być atrakcją dla turystów, ale nie uratuje tej ulicy - uważa Janusz Major.

od 12 lat
Wideo

Stop agresji drogowej. Film policji ze Starogardu Gdańskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto