Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Unia wyciągania forsy

Mirosław Łukaszuk
Podkomisarz Janusz Natkaniec z sekcji ds. przestępczości gospodarczej odbiera telefony od klientów wielu firm  udzielających pożyczki. mirosław łukaszuk
Podkomisarz Janusz Natkaniec z sekcji ds. przestępczości gospodarczej odbiera telefony od klientów wielu firm udzielających pożyczki. mirosław łukaszuk
Dwóm pracownikom bielskiej filii Unii Rozwoju i Wspierania Finansowego policjanci z sekcji przestępczości gospodarczej zarzucają oszustwo. Przynajmniej trzydzieści osób liczyło, że dostaną od nich kredyt.

Dwóm pracownikom bielskiej filii Unii Rozwoju i Wspierania Finansowego policjanci z sekcji przestępczości gospodarczej zarzucają oszustwo.

Przynajmniej trzydzieści osób liczyło, że dostaną od nich kredyt. Tymczasem mimo wpłacenia opłat i spełnienia wielu warunków, ze strony firmy słyszeli jedynie obietnice. Pożyczki nie dostali, nie zwrócono im też pieniędzy.


Więcej ofiar

Pokrzywdzonych jest prawdopodobnie dużo więcej — wyjaśnia podkomisarz Janusz Natkaniec z sekcji ds. walki z przestępczością gospodarczą bielskiej policji. Podczas przeszukania pomieszczeń bielskiej filii Unii przy ul. Stojałowskiego policjanci natrafili bowiem na komplety 170 dokumentów umów firmy z klientami.

Natkaniec podkreśla, że pracowników firmy wcale od zarzutu oszustwa nie zwalnia fakt, że klienci podpisali się pod umowami. — Ludzie nie mieli świadomości tego, co podpisują. Wprowadzono ich w błąd — wyjaśnia Natkaniec. Za oszustwo sąd może skazać na osiem lat więzienia.


Zakamuflowani

Wrocławską centralą firmy także zainteresowała się tamtejsza policja. Sama Unia zaprzecza, że stosuje zabroniony przez prawo system argentyński. Pod wrocławskim numerem Unii odmówiono nam rozmowy z szefami, a także przekazania wzoru umowy, jaki firma podpisuje z klientami.

— Jak można to nazwać inaczej niż naciąganie. Ci pracownicy są chyba specjalnie szkoleni do rozmów z takimi ludźmi jak ja. Może moja historia ostrzeże innych przed kosztownym błędem — powiedziała DZ bielszczanka, jedna z ofiar Unii.
W radiu usłyszała reklamę firmy udzielającej pożyczki. A właśnie z mężem potrzebowali ok. 40 tys. zł na remont domu odziedziczonego po rodzicach. — Dla banku mieliśmy zbyt małą zdolność kredytową. W Unii poproszono nas jedynie o zaświadczenia z pracy o zarobkach — wyjaśnia bielszczanka.


Byle mieć kredyt

Przynieśli je następnego dnia razem z dwoma dokumentami. Usłyszeli, że mają szczęście, bo akurat jest promocja i nie będą musieli za udzielenie kredytu wnieść 5,4 tys. zł opłaty. Wystarczy 2,4 tys. zł, ale wpłacone jeszcze przed otrzymaniem pożyczki. — Pożyczyliśmy od znajomych, byle uzyskać kredyt — przyznaje bielszczanka.

Gdy umowa została podpisana, a opłata wniesiona, usłyszała, że wkrótce dostanie informację o pożyczce. Zamiast pieniędzy przyszły kolejne formularze potrzebne do „przydziału pożyczki”. Wypełnili je i odesłali. Później przyszedł list gratulacyjny, że pożyczka zostanie im udzielona, o ile oczywiście spełnią warunki.

Tym razem musieli znaleźć dwóch żyrantów, a dom przygotować pod zastaw pożyczki. — Wtedy zrezygnowaliśmy. Na początku mówiono nam, że wszystko odbędzie się szybko, najwyżej po 11 dniach otrzymamy pieniądze, a zaświadczenia z zakładu pracy zupełnie wystarczą. Nic nie pomagały nasze interwencje. Telefon do szefów we Wrocławiu także, bo nikt go nie podnosił — mówi bielszczanka.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto