Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Uśmiech hieny?

JACEK DROST
Beata Bruniany dostała od fundacji 400 złotych i trochę używanych ciuszków.	ZDJCIE: JACEK DROST
Beata Bruniany dostała od fundacji 400 złotych i trochę używanych ciuszków. ZDJCIE: JACEK DROST
Fundacja Dziecięcy Uśmiech do Świata z Bielska zbierała pieniądze na dziecko, które nie żyło. Matka chłopca twierdzi, że zbiórka na jej syna prowadzona była nieuczciwie.

Fundacja Dziecięcy Uśmiech do Świata z Bielska zbierała pieniądze na dziecko, które nie żyło. Matka chłopca twierdzi, że zbiórka na jej syna prowadzona była nieuczciwie. Marek Hajduła, prezes fundacji winą za wszystko obarcza matkę.

19 kwietnia Beata Bruniany poprosiła fundację o pomoc dla swojego syna Mateusza, chorego na raka mózgu. Chciała otrzymać m.in. pampersy, nabiał, soki i 400 zł na zapłacenie szpitala. - Pismo miało zostać rozpatrzone - opowiada Bruniany. - Po dwóch tygodniach zadzwoniłam do fundacji. Usłyszałam, że jeszcze tego nie zrobiono, ale jak będą coś wiedzieli, to oddzwonią. Miesiąc czekałam i nic. Około 20 maja poszłam poprosić o 400 zł. W fundacji powiedzieli mi, że zrobią zbiórkę i po południu dadzą mi pieniądze. Odebrałam 400 zł i podpisałam pokwitowanie. Nikt mi nie powiedział, że będą zbierane pieniądze na Mateusza. Sugerowali natomiast, żebym w czerwcu przyszła po aparat fotograficzny, zrobiła mu zdjęcia w szpitalu, jak leży pod kroplówkami i wtedy wystawią puszkę, z której co miesiąc będę dostawała pieniądze.

Mateusz zmarł 25 maja. - Nie poszłam do fundacji. Uznałam, że skoro na razie nie są zbierane pieniądze, to nie muszę zgłaszać śmierci syna. Zresztą nie byłam w stanie nigdzie chodzić.

- 19 maja dziewczyny pracujące w fundacji dostały pisma do sponsorów, żeby prowadziły zbiórkę na Mateusza - opowiada Renata Mikuszewska, była pracowniczka fundacji. - To ja zadzwoniłam do pani Bruniany i poinformowałam ją, że cały czas fundacja zbiera na Mateusza. 400 złotych to kwota, którą jedna osoba może zebrać w ciągu jednego dnia. Są firmy, które dają 300, 500 zł. Rak mózgu, to rzadka rzecz, więc ludzie dawali.

- W fundacji dowiedzieli się, że dziecko nie żyje i kazali mi przyjść. Poszłam tam pod koniec czerwca - dodaje Bruniany. - Prezes Hajduła wyraził się, że nie będzie mnie ciągał po sądach, że nie zgłosiłam, iż dziecko nie żyje. Dali mi do podpisania oświadczenie o zakończeniu zbiórki. Myślałam, że chodzi o te 400 zł, więc podpisałam je.

Hajduła uważa, że zrobili co w ich mocy. A teraz niektórzy ludzie próbują zaszkodzić fundacji.

- Zgłosiła się do nas z kartą wypisu ze szpitala. Przyszła z płaczem, błagała o pomoc. Mamy zasadę, że najpierw robimy wywiady, ale tej kobiecie musieliśmy szybko pomóc - twierdzi Danuta Łyczywek, pracownik fundacji.

Hajduła przyznał, że zbierali pieniądze, bo z taką prośbą zwróciła się do nich Bruniany. - Otrzymała 400 zł, bo nie mieliśmy więcej. Zarząd fundacji podjął też działania, aby Bruniany mogła posłać dziecko na rehabilitację. Wysyłaliśmy wnioski do różnych instytucji i organizacji. 25 czerwca Bruniany napisała, że prosi o zaprzestanie zbiórki pieniędzy na Mateusza. Nie mogą teraz powiedzieć, ile przyszło pieniędzy na chore dziecko, 100 czy 200 zł, bo nie ma księgowej - powiedział.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto