Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wieczór kawalerski przemienił się w bestialski gwałt

Mirosław Łukaszuk
Szkło z rozbitych drzwi wejściowych wpadło do środka, więc najprawdopodobniej kobieta została na tę szybę pchnięta. zdjęcia: lucjusz cykarski
Szkło z rozbitych drzwi wejściowych wpadło do środka, więc najprawdopodobniej kobieta została na tę szybę pchnięta. zdjęcia: lucjusz cykarski
Elżbieta z koleżanką do drugiej w nocy sprzątały w Wielką Sobotę kościół Chrystusa Odkupiciela Człowieka na bielskim osiedlu Karpackim. Po drodze do domu wstąpiły po papierosy do nocnego sklepu przy parkingu.

Elżbieta z koleżanką do drugiej w nocy sprzątały w Wielką Sobotę kościół Chrystusa Odkupiciela Człowieka na bielskim osiedlu Karpackim. Po drodze do domu wstąpiły po papierosy do nocnego sklepu przy parkingu. Tam Elżbieta spotkała J. i dwóch jego kolegów.
Dla K. Wielka Sobota też była dniem szczególnym, bo w poniedziałek miał się żenić. Sobotę spędził na swoim wieczorze kawalerskim z kolegami. Częstowano nie tylko alkoholem, była też extasy, czyli narkotyk. Po drugiej w nocy wraz z dwoma kolegami K. znalazł się pod kioskiem przy parkingu. Mężczyźni w kobietach rozpoznali sąsiadki.


Spokój na Kolistej

- Gnoje! Gnoje! - choć od tamtych wydarzeń minęło kilka dni, pan Andrzej nie może dojść do siebie. Było po drugiej w nocy, gdy się obudził. Często mu się to zdarza, idzie wtedy do kuchni, zapala papierosa. Wtedy usiadł przy oknie. Ulicą Kolistą szedł J., którego Andrzej zna z osiedla.

J. szedł z kobietą. - Szli, jak to się mówi "pod mańkę", Wiem, że ma dziewczynę, to pomyślałem, że właśnie z nią idzie. A on już wtedy musiał tę nieszczęśnicę przytrzymywać, aby mu nie uciekła - Andrzej nerwowo zaciąga się papierosem.

Andrzej przestał wyglądać przez okno, na pół minuty, może minutę osiedle zastygło w ciszy. I wtedy wszystkich obudził huk rozbijanej szyby.


Zaczajeni

Elżbieta leży w ciężkim stanie w szpitalu. Ma połamane żebra, poważne uszkodzenie oka, wstrząśniecie mózgu, obrażenia wewnętrzne. I wbrew pozorom miała szczęście, że oprawcy dopadli ją na osiedlu, a nie gdzieś na odludziu, gdzie nikt nie usłyszałby jej krzyków.

- To wyglądało tak, jakby chcieli ją zakopać na śmierć. I, gdy się już nie ruszała, ułożyli ją na jezdni. Planowali, że przejedzie ją samochód - mówi żona Andrzeja. Kryminalny program Fajbusiewicza ogląda w telewizji od lat. A jednak w tamtej chwili nie mogła sobie przypomnieć numeru pogotowia policyjnego.

Nikt nie widział momentu, w którym trzej napastnicy zaczęli Elżbietę bić. Jeszcze przed kioskiem na parkingu jej koleżanka dostała w twarz, ale zdołała umknąć. Elżbieta nie miała tyle szczęścia. Prawdopodobnie J. przeprowadził ją kilkanaście metrów dalej, przed blok. I wtedy Elżbieta wyciągnęła pojemnik z gazem, wyrwała się.

Szybko jednak dopadli ją dwaj pozostali mężczyźni. Stali chyba na klatce schodowej bloku przy Klemensa Matusiaka, przed którym rozegrał się cały dramat. Szkło z rozbitych drzwi wejściowych wpadło do środka, więc to chyba jej głową, albo plecami ją rozbito. Dlatego nikt z bloku nie dostrzegł wcześniej napastników czających się przed klatką.

Po rozbiciu szyby Andrzej natychmiast wyjrzał przez okno. Na środku ulicy cała trójka biła pięściami i kopała zgiętą w pół kobietę. Gdy Elżbieta upadła, J. "z obcasa" wskoczył na jej piersi. - Jakby chciał zadeptać robaka - żona Andrzeja prawie krzyczy na wspomnienie tamtego widoku. Potem któryś z nich podniósł za włosy jej głowę, inny kopnął. Kobieta przestała się ruszać.


Rozebrana

Policja przyjechała, gdy mężczyźni po krótkiej przerwie, kopali ją po raz drugi, już tylko we dwóch. Na razie nie wiadomo, gdzie w tym czasie zawieruszył się niedoszły pan młody.
Mężczyźni nie tylko kopali ofiarę. To wtedy najstarszy z nich, 27-letni J., zaczął Elżbietę rozbierać, ściągnął jej spodnie, kurtkę i bluzę. Najmłodszy, 21-letni N. pomagał w rozbieraniu, potem zaś wpakował jej do ust swojego członka. Od tego momentu policja kwalifikuje zdarzenie nie jako usiłowanie gwałtu ze szczególnym okrucieństwem, ale jako gwałt "wspólnie i w porozumieniu".

To wtedy nadjechała policja. - Kobieta siedziała bezradna na trawniku. Zauważyłem, że jedno oko miała całe zapuchnięte i zakrwawione. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć, wyszeptałem tylko, że karetka już jedzie - mówi Mirosław, lokator z bloku, przed którym doszło do gwałtu. Jego córka dzwoniła na policję, tam dowiedziała się, że już o wszystkim wiedzą.
Mirosław jako jedyny, jeszcze przed przyjazdem policji, wyszedł przed blok z nożem w ręku. Napastnicy z kobietą byli schowani za kioskiem, próbowali wcisnąć ją pod auto na parkingu. Mirosław wskazał policjantom ręką na kiosk. Jeden z napastników zaczął uciekać, drugiego, J., policjant od razu skuł kajdankami.


Sąsiedzi

J. jakoś do tej pory nie wchodził Andrzejowi w drogę. Ale Andrzej dobrego słowa też o nim nie może powiedzieć. Każde osiedle ma pełno takich chojraków, co to w nocy potrafią się wydrzeć pod oknami, zaczepiać o papierosy, przeklinać na cały głos, nie przejmując się, że obok bawią się dzieci.

- Gnoje, nie mają tu życia - mówi Tomasz, który choć wypił już dzisiaj kilka piw, od razu trzeźwieje ze złości. - Żeby tak kobietę potraktować. Ani mi się o nich mówić nie chce, nie są tego warci - dodaje. Pobita kobieta to żona jego znajomego, napastników też zna. Zresztą, wbrew pozorom, na tej części osiedla większość ludzi się zna. - Musieli ją rozpoznać. I potraktowali jak śmiecia - Tomasz nie może w to uwierzyć.

Trójka napastników i Elżbieta znają się z jednego bloku. Tylko K., niedoszły pan młody, już tam nie mieszka, wyprowadził się jakiś czas temu. Policja nie chce wypowiadać się na temat przebiegu śledztwa. Wiadomo jednak, że wersje mężczyzn - także między sobą - różnią się od tego, co mówi pokrzywdzona.


Przed nocnym kioskiem

Z odpowiedzią na pytanie, jak napad się zaczął, z braku świadków, trzeba będzie poczekać. Z pierwszych ustaleń wynika, że mężczyźni na widok kobiet od razu zaczęli z grubej rury. W Elżbiecie widzieli osiedlową pijaczkę, którą można potraktować z pogardą. J. już w kajdankach, żądał od policjanta rozkucia. - Że co? Że jakiejś cipie przyjebałem? - wykrzykiwał bez cienia skruchy, nie rozumiejąc co się stało.
Ślub się nie odbył: pan młody siedzi w areszcie, podobnie jak dwaj pozostali napastnicy.

Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto