Dwie z rzędu wysokie porażki sprawiły, że trener Krzysztof Brede po raz pierwszy w trakcie swojej kadencji musiał wyciągać Podbeskidzie z dołka. Presja była tym większa, że do Bielska-Białej przyjechał inny z beniaminków, a więc teoretycznie idealny rywal na przełamanie i pierwsze zwycięstwo w sezonie. Ogromne emocje było widać już w zachowaniu trenera przy ławce rezerwowych - od pierwszych minut, energiczniej niż zwykle, gestykulował, podpowiadał i dyrygował swoją drużyną. Bardzo zależało mu na tym, by przed przerwą na mecze reprezentacji Podbeskidzie odbudowało się mentalnie i wreszcie zagrało na miarę oczekiwań głodnych zwycięstw w Ekstraklasie bielskich kibiców.
W sytuacji zagrożenia często sięgamy po to, co jest nam dobrze znane. Tak też postąpił Brede, wracając do zgranego z pierwszej ligi duetu środkowych obrońców - Kornela Osyry i Dmytro Bashlaia. Poprawę gry w defensywie, która w poprzednich pięciu meczach straciła aż 16 bramek, miało dać także oddalenie młodzieżowca od newralgicznych pozycji w środku pola lub pod własną bramką - mecz od pierwszej minuty na skrzydle rozpoczął Filip Laskowski.
Zmiany nie sprawiły jednak, że w defensywie Podbeskidzie nagle zaczęło stanowić monolit. Pojedynek ze Stalą był wyrównany, obie drużyny próbowały narzucić rywalowi swój styl gry, ale groźniejsze okazje do zdobycia bramki stwarzali mielczanie. Tylko w pierwszej połowie bardzo dobre szanse w polu karnym zmarnowali Maciej Domański, Mateusz Mak i Marcin Flis. Błędy, które bezlitośnie wykorzystywali piłkarze Rakowa czy Lechii, uszły Góralom na sucho w starciu z beniaminkiem.
Stal też jednak nie ustrzegła się błędów. Podbeskidzie starało się zaskoczyć rywala pressingiem na jego połowie i po jednej z takich prób rzut wolny przed polem karnym wywalczył Michał Rzuchowski. Rafał Figiel technicznym, mierzonym strzałem posłał piłkę na poprzeczkę, a bierność obrońców Stali wykorzystał Kamil Biliński, dobijając uderzenie z bliska. Swój punktowy dorobek Podbeskidzie może zawdzięczać głównie 32-latkowi, który świetnie zastępuje mającego problemy ze zdrowiem Marko Roginicia. Biliński z czterema golami jest najskuteczniejszym Polakiem w Ekstraklasie.
W drugiej połowie bielszczanie chcieli być pragmatyczni - starali się kontrolować grę nie rzucając się do ataku, koncentrując się przede wszystkim na defensywie. Podbeskidzie ograniczyło liczbę błędów na własnej połowie i Stal już z większym trudem stwarzała sobie okazje do zdobycia bramki. Jedyną stuprocentową szansę miał wprowadzony z ławki rezerwowych Paweł Tomczyk. Były napastnik gospodarzy został obsłużony świetnym podaniem przez Krystiana Getingera, ale z bliska nie był w stanie skierować piłki do pustej bramki.
Bielszczanie wygrali swój pierwszy mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej od kwietnia 2016 roku i zyskali bezcenną dawkę spokoju przed przerwą w rozgrywkach. Ich postawa nie była wolna od mankamentów, ale zwycięstwo ze Stalą to dla Górali ważny krok w nauce gry w Ekstraklasie. Za dwa tygodnie będą mieli doskonałą okazję, by pójść za ciosem - zmierzą się u siebie z kolejnym z beniaminków, Wartą Poznań.
W ciepłe, choć mocno wietrzne sobotnie popołudnie, na trybunach stadionu zasiadło 2987 kibiców, wśród nich grupa kibiców z Mielca, którzy przykuwali uwagę dużym transparentem mi głośnym dopingiem swojej drużyny. Więcej powodów do radości mieli jednak kibice Górali - po golu Kamila Bilińskiego blisko trzy tysiące osób zerwało się z miejsc fetując i oklaskując zespół Podbeskidzia. Zobaczcie zdjęcia z trybun bielskiego stadionu!
Podbeskidzie Bielsko-Biała 1-0 Stal Mielec
Kamil Biliński 32'
Podbeskidzie: Rafał Leszczyński - Filip Modelski, Kornel Osyra, Dmytro Bashlai, Kacper Gach - Karol Danielak (69' Mateusz Marzec), Michał Rzuchowski, Rafał Figiel, Tomasz Nowak (88' Gergő Kocsis), Filip Laskowski (69' Szymon Mroczko) - Kamil Biliński.
Stal: Rafał Strączek - Marcin Flis (79' Łukasz Zjawiński), Wojciech Błyszko (59' Martin Sus), Mateusz Matras, Kamil Kościelny, Krystian Getinger - Mateusz Mak, Grzegorz Tomasiewicz (59' Paweł Tomczyk), Maciej Urbańczyk, Maciej Domański (72' Damian Pawłowski) - Andreja Prokić (76' Jakub Wróbel).
żółte kartki: Gach - Tomasiewicz.
sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa)
widzów: 2987
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?