MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wybory parlamentarne w bielskim Areszcie Śledczym

ANNA CHAŁUPSKA
Tak wyglądały wczoraj wybory parlamentarne w bielskim areszcie. ZDJĘCIE: JACEK ROJKOWSKI
Tak wyglądały wczoraj wybory parlamentarne w bielskim areszcie. ZDJĘCIE: JACEK ROJKOWSKI
Wczoraj rano przed Aresztem Śledczym w Bielsku-Białej kilka osób czekało na widzenie z bliskimi. - Przyszłam zobaczyć się z mężem. Córka także za nim tęskni... - mówiła matka trzymająca na rękach dziewczynkę.

Wczoraj rano przed Aresztem Śledczym w Bielsku-Białej kilka osób czekało na widzenie z bliskimi. - Przyszłam zobaczyć się z mężem. Córka także za nim tęskni... - mówiła matka trzymająca na rękach dziewczynkę. Dziecko marudziło, że ma już dość czekania i chce zobaczyć tatusia. Kobieta stwierdziła, nie była jeszcze głosować i chyba nie pójdzie. - To i tak niczego nie zmieni - dodała smutnym głosem.

Lokal Obwodowej Komisji Wyborczej nr 87 znajduje się w areszcie na drugim piętrze, w pokoju wychowawców, naprzeciwko świetlicy, gdzie o 9.00 ksiądz odprawił mszę dla kilkunastu więźniów. Skazani i aresztowani szli głosować pojedynczo, zawsze w towarzystwie strażnika. Od 6.00, gdy lokal został otwarty głosowało zaledwie 9 osadzonych na prawie 200. Jak wszyscy obywatele głos mogli oddać do 20.00. Tylko kilku z nich nie miało prawa brać udziału w wyborach.

- Pięć osób jest pozbawionych praw obywatelskich. Jedna nie posiada jeszcze 18 lat - wyjaśnił Andrzej Nazim, obecnie inspektor ds. kadr, a przez 13 lat wychowawca w oddziale, w którym znajduje się lokal wyborczy.

W zwykły dzień życie w areszcie zaczyna się o 6.00. Później są apel i śniadanie. Tak było i wczoraj. Jednak w celach osadzeni prowadzą nocne życie, więc wczoraj wielu z nich spało jeszcze o 9.00. Dlatego strażnicy kilkakrotnie w ciągu dnia odwiedzali cele i pytali, czy skazani i aresztanci chcą głosować. Na tablicach w korytarzu wisiały już od kilku dni listy Okręgowej Komisji Wyborczej w Bielsku-Białej z nazwiskami kandydatów na posłów i senatorów. Przez cały tydzień przez radiowęzeł, w specjalnych komunikatach, tłumaczono w jaki sposób należy oddać głos, żeby był ważny
.
Osadzeni w miarę dobrze orientują się w sprawach polityki. Cały dzień słuchają radia i oglądają telewizję.
- Podchodzą więc do wyborów inaczej niż ludzie na wolności. W areszcie frekwencja wyborcza zawsze wynosi około 70 procent. Na wolności rzadko to się zdarza. Tutaj jest duża, bo znajomość procedury wyborczej jest wyższa, niż na wolności - opowiadał Nazim. - Poza tym wybory są dla nich formą uczestniczenia w jakimkolwiek życiu społecznym. W areszcie czy zakładzie karnym życie cały czas toczy się w celi. Wyjście na wybory lub msze jest niewielką atrakcją i możliwością kontaktu z ludźmi. Osadzeni idą więc chętniej głosować, niż czynią to wolni ludzie.
Do lokalu więźniowie wchodzili w towarzystwie strażnika. W przeciwieństwie do zwykłych obywateli nie mieli przy sobie dowodów tożsamości. Wszystkie złożone były u członków komisji.

- Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek doszło do incydentów podczas wyborów. Osadzeni otrzymują kartkę do głosowania i sami wchodzą do kabiny. Zdarzają się osoby, którym trzeba jeszcze raz tłumaczyć, jak należy głosować. Niektórzy mówią, że źle głosowali i chcieliby jeszcze raz. Wtedy trzeba im wyjaśnić, że nie mają już takiej możliwości. To są jednak takie same problemy, jak w lokalach wyborczych poza zakładem - dodał Nazim.

Podczas naszej rozmowy cały czas słychać było strażników, którzy otwierali drzwi cel i pytali, kto idzie głosować. Jeden z osadzonych chciał, ale kiedy usłyszał, że ma się ubrać, odmówił.

W areszcie, podobnie jak i całym kraju, w piątek od północy panowała cisza wyborcza. Jako pierwsi do urny wyborczej poszli panowie Maciej i Mariusz. Obaj po raz pierwszy w życiu przystępowali do wyborów w areszcie. Maciej przyznał, że swojego kandydata na posła wybrał z listy Ligi Rodzin Polskich. Wśród przyszłych senatorów jego największe zaufanie wzbudziła Grażyna Staniszewska. Mariusz wybrał posła z listy SLD. Jeśli chodzi o startujących do Senatu, także poparł Grażynę Staniszewską.

- Wziąłem udział w wyborach, bo taki jest mój obowiązek, ale niczego lepszego po wyborach nie spodziewam się - powiedział Maciej.
Mariusz dodał, że błędem ordynacji wyborczej jest to, iż kadencja parlamentarzystów trwa tylko cztery lata. - Nic nie zdążą w tym czasie zrobić. Ledwo zaczną, a już przychodzą inni. Partia, która wygra powinna rządzić przynajmniej 10 lat. Wtedy miałaby więcej czasu na wprowadzanie zmian - tłumaczył.

Maciej dodał natychmiast, że nie ma specjalnego znaczenia, czy w obecnych wyborach zwycięży prawica, czy lewica: - Zwykły śmiertelnik i tak nic z tego nie będzie miał. Nie ma pracy za godną płacę. Były minister Lech Kaczyński wprowadził zaostrzone kary, ale nikt nie zastanawia się, jak zapobiegać przestępstwom - skwitował wybory.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

POLITYCY jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto