Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek w Kozach: oskarżona przeprasza - to dla mnie również tragedia

Jacek Drost
Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić. Jest mi bardzo przykro. Przepraszam – mówiła łamiącym się głosem 21-letnia Karolina Z., oskarżona o śmiertelne potrącenie w październiku ub. roku w Kozach Gajach na przejściu dla pieszych dwóch 10-letnich chłopców, podczas dzisiejszej drugiej rozprawy w bielskim Sądzie Rejonowym.

Rozprawa zaczęła się z prawie godzinnym opóźnieniem. Świadkowie, bliscy chłopców – Patryka I Konrada, dziennikarze czekali z niecierpliwością i wyczuwalnym napięciem, kiedy wreszcie z aresztu na Górnym Śląsku dojedzie konwój z Karoliną Z. Pojawił się przed godz. 10.00. Z furgonetki w asyście policjantów wyszła szczupła brunetka z prosto obciętą grzywką o drobnej twarzy. Czarny kangurek, dżinsy, kajdanki na rękach. Konwojowana przez policjantów, została wprowadzona na salę rozpraw. Już na początku obrona stwierdziła, że Karolina Z. chciała wygłosić oświadczenie (podczas pierwszej rozprawy odmówiła składania zeznań i odpowiedzi na pytania). Sąd udzielił jej głosu.

– Jest mi bardzo przykro, że tak późno to robię. Chciałam przeprosić pokrzywdzonych, zaznaczając, że dla mnie to jest również wielka tragedia i nie chciałam tego zrobić. Ja wiem, że państwo teraz nie jesteście w stanie mi wybaczyć, ale chciałbym żebyście państwo na mnie inaczej spojrzeli. Ja naprawdę nie chciałam tego zrobić. Jest mi bardzo przykro. Przepraszam – mówiła Karolina Z.

Jej słowom w milczeniu, z uwagą przysłuchiwali się wszyscy zebrani na sali, w tym bliscy chłopców, którzy trzymali w dłoniach kolorowe, powiększone zdjęcia chłopców.

Jako pierwsza zaczęła zeznawać kobieta, która 10 października 2012 roku czekała na przystanku autobusowym w Kozach Gajach na koleżankę, która miała zabrać ją do pracy. Zapamiętała, że tego dnia pogoda była słoneczna, powietrze przejrzyste. Dodała, że zauważyła białego peugeota prowadzonego przez Karolinę Z. na wysokości pobliskiego warsztatu samochodowego, który – jak się wyraziła – sunął jak widmo. Bardzo szybko.

– Chłopcy przechodzili przez drogę i już mieli kończyć przechodzenie jak zobaczyłam auto. Krzyczałam. Myślałam, że swoim krzykiem zatrzymam to auto. Wtedy zauważyłam chłopców latających w powietrzu. Odsunęłam się do rowu, bo tak lecieli, że jeden z chłopców prawie nade mną spadł. Pamiętam, jak się auto zatrzymało i pani Karolina wysiadła. Usiadła na przystanku i zero reakcji. Zaczęłam krzyczeć o pomoc, żeby ktoś wezwał karetkę. Goniłam tam i z powrotem. Jakiś pan mnie uspokajał – zeznawała. A później dopytywana przez obronę Karoliny Z. precyzowała, że chłopcy szli normalnym tempem, że przed przejściem dla pieszych zatrzymali się, by spojrzeć na drogę, że nie słyszała żadnego odgłosu hamowania.

KLIKNIJ PONIŻEJ I CZYTAJ CZĘŚĆ DRUGĄ:

Kolejny świadek i kolejne szczegóły tragicznego wypadku. Karolina Z. słuchała ze spuszczoną głową. Momentami wydawała się być nieobecna na sali. Padały pytania oskarżycieli i obrony. W końcu 10-minutowa przerwa, po której z wyłączeniem jawności zeznawał ojciec Karoliny Z. Opuścił salę, szybko wyszedł z sądu.

– Też jestem kierowcą. Różnie się zdarza, ale jestem wrogiem wsiadania za kierownicę po alkoholu lub narkotykach. Nawet po przemęczeniu nie powinno się jeździć. Ale nie powinno być przyzwolenia społecznego na coś takiego, bo jutro albo jeszcze dzisiaj mogą być następne dzieci. Błagam, jako społeczeństwo nie dajmy przyzwolenia na jazdę po alkoholu lub środkach odurzających – mówiła dziennikarzom w przerwie Małgorzata Kućka, babcia Patryka. I dodawała ze łzami w oczach: – Pan Bóg ją kiedyś osądzi. Na pewno lekko jej nie będzie, bo nam też nie jest lekko. Nie życzę nikomu.

Po przerwie przesłuchiwani są policjanci z drogówki, którzy zostali wysłani do wypadku w Gajach. Obaj mówili mniej więcej to samo – po przyjeździe na miejsce wypadku zobaczyli rozmiar tragedii. Były już karetki pogotowia, lekarze prowadzili reanimację chłopców. Jeden z nich zajął się oględzinami miejsca zdarzenia, drugi wziął Karolinę Z. do radiowozu, by spisać dane, sprawdzić czy nie piła alkoholu, została przebadana przez lekarza. Policjant wspominał, że na miejscu wypadku było dużo ludzi, mnóstwo postronnych osób, co chwilę ktoś zaglądał do radiowozu, aż w końcu musiał zamknąć drzwi.

Jeden z funkcjonariuszy mówił: – Karolina Z. zachowywała się normalnie, ale w mojej opinii była niebywale przejęta. Cały czas zerkała, jak prowadzona jest akcja ratunkowa.

Z zeznań policjantów wyszło na jaw, że Karolina Z. nie miała przy sobie kompletu dokumentów uprawniających do prowadzenia peugeota. Posiadała prawo jazdy, ale brakowało dowodu rejestracyjnego i polisy OC. O dowiezienie tych dokumentów na miejsce zdarzenia został poproszony jej ojciec. Funkcjonariusze zeznali również, że w peugeocie, którym jechała Karolina Z. był tzw. antyradar. Był włączony...

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto