Zakazane mleko

Nikogo nie zmuszam do kupowania produktów z mojego stoiska - wścieka się pani Mirosława z Bronowa, która od wielu lat na bielskim targowisku sprzedaje mleko i nabiał. Takich jak ona jest wielu. Los wszystkich jest niepewny, bo władze weterynaryjne zamierzają wcielać w życie przepis z... 1994 roku zakazujący sprzedaży niepasteryzowanego mleka. Daniel Wierzbinka, powiatowy lekarz weterynarii tłumaczy, że musi postępować, jak stanowią przepisy. Przyznaje, że przez wiele lat przepis dotyczący mleka niepasteryzowanego nie był respektowany, ale teraz wszystko ma się zmienić.

- W Unii Europejskiej obrót takim mlekiem jest nie do przyjęcia. Osoby, które nie będą przestrzegały przepisów, będziemy musieli karać mandatami, później wnioskami do sądów. Wiem, że mlekiem handluje się na targowiskach od wielu, wielu lat, ale czasy się zmieniły - stwierdził inspektor.

Rolnicy handlujący mlekiem niepasteryzowanym są oburzeni. Pod koniec października wystosowali do prezydenta miasta protest, pod którym podpisała się także spora grupa kupujących. Napisali w nim: - Tradycyjna od wielu pokoleń sprzedaż mleka, winna być traktowana jako sprzedaż produktu regionalnego, podobnie jak we Francji produktu mlecznego i oscypków na Podhalu. Podaż jest kształtowana przez popyt, który ostatnio wzrasta, ponieważ klienci zniechęcili się do kupowania "cieczy" tylko kolorem przypominającej mleko.

Dodali, że nie zgadzają się na terroryzowanie ich przez Unię Europejską, a w przypadku głosowania za wstąpieniem do struktur europejskich, opowiedzą się przeciw, jeśli będą w niej obowiązywały tak nieżyciowe przepisy. - Prohibicja tworzy rynek podziemny, nie chcemy, by dotyczyła mleka - napisali protestujący.

Sprzedawcy z bielskiego targowiska powiedzieli nam, że nie zamierzają sprzedawać mleka ,spod lady". Skarżyli się, że w ostatnim czasie coraz częściej są sprawdzani. Na razie obywa się bez mandatów. Kiedy przyjdzie im jednak płacić kary, nie będzie im się kalkulował przyjazd na rynek, więc era mleka prosto od krowy odejdzie w niepamięć. Straci spora rzesza wiernych klientów, która od lat przychodzi po mleko i inne wyroby. Handlarzy rozumie Mieczysław Kasperek, kierownik targowiska.

- Mlekiem niepasteryzowanym handlują drobni rolnicy, którzy mają po kilka krów. Dlaczego przyjeżdżają na targ? Bo im się nie opłaca zawozić mleka do skupu, gdzie dostają 50 groszy za litr. Mlekiem handlują z dziada, pradziada. Jestem tutaj od pięciu lat. Nie mieliśmy zgłoszenia o zatruciu, nie słyszałem także, żeby klient był niezadowolony z jakości mleka, sera, masła czy śmietany. Poza tym, nie każdy lubi mleko pasteryzowane. Zrób pan kwaśne mleko z kartonu - mówi kierownik.

Danuta Hankowska, która w sobotę kupowała nabiał od rolników jest zbulwersowana: - Ludzie całe życie na targu mleko kupowali i nagle dzisiaj nie wolno. Właśnie osoby, które całe życie kupowały nabiał na targu dożywają starości w świetnej kondycji fizycznej i psychicznej. Mam dwoje wnuków, którzy jedzą nabiał z targu. Obawiam się, że wkrótce zaczną kurom patrzeć do... , żeby stwierdzić, czy jajko pochodzi od kury karmionej paszą, czy produktami naturalnymi.

Kasperek dodaje, że na targu jest informacja, iż kupowanie wszystkich produktów odbywa się na własną odpowiedzialność, a więc nikt nikogo nie zmusza do spożywania nabiału z targu.