Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zostawili bałagan

Mirosław Łukaszuk
Iwona Kareta i Aureliusz Moczała poszli firmie na rękę, a teraz mają problem. Lucjusz Cykarski
Iwona Kareta i Aureliusz Moczała poszli firmie na rękę, a teraz mają problem. Lucjusz Cykarski
Od półtora roku Karetowie nie mogą dogadać się z Aquą. Na zlecenie firmy przekopano ich działkę. Został wielki bałagan... Dwa lata temu wzdłuż ul. Słomianej w Wapienicy na zlecenie Aquy rozpoczęto budowę kanalizacji, ...

Od półtora roku Karetowie nie mogą dogadać się z Aquą. Na zlecenie firmy przekopano ich działkę. Został wielki bałagan... Dwa lata temu wzdłuż ul. Słomianej w Wapienicy na zlecenie Aquy rozpoczęto budowę kanalizacji, żeby można było połączyć sieć z równoległą ulicą Dzwonkową. Iwona i Stanisław Karetowie zgodzili się, aby rury przeszły przez ich działkę.

— To jest pierwsza niezabudowana działka na tej ulicy. Nie musieliśmy się zgodzić. Ale tyle osób Aquie odmówiło, a uznaliśmy, że kanalizacja jest potrzebna. I to był z naszej strony błąd — mówi Iwona Kareta.

Firma rozkopała działkę, ułożyła rury kanalizacji i zasypała wykop. Po sobie jednak pozostawiła koleiny i kamienie. — Tu zawsze było równe pole uprawne. I nigdy nie było kamieni, już dziadek wszystkie z pola usunął — mówi Aureliusz Moczała, brat Iwony Karety, pokazując na stosy kamieni, jakie zalegają teraz na działce. Podczas robót wykonano 5-metrowy dół, robotnicy dotarli do warstwy kamieni leżących pod gliniastym gruntem. To właśnie te kamienie zalegają teraz na działce.

— Prace zakończyli w marcu rok temu. Gdy dzwoniliśmy, słyszeliśmy, że z uporządkowaniem i wyrównaniem terenu trzeba poczekać, aż ziemia osiądzie. Czas mijał, a na naszej działce nic się nie działo — mówi Kareta. Potem okazało się, że firma, która wykonywała pracę na rzecz Aquy, przestała istnieć. Zaczęli więc dzwonić do wodociągowej spółki. — Popełniłam kolejny błąd, że wszystko starałam się ustalić ustnie, nic na piśmie. Dzwoniłam nie rzadziej niż raz na tydzień, przynajmniej kilkanaście razy — mówi Iwona Kareta.

Na dodatek, gdy firma budowlana zakończyła roboty, okazało się, że położyła rury kanalizacyjne w zupełnie innym miejscu niż przewidywał projekt. To oznaczało, że zamiast czterech arów, jak umówili się Karetowie z Aquą, budowniczowie wykorzystali 38 arów. Szybko wyszło na jaw, że projekt wykonano według nieaktualnych map geodezyjnych, stąd przez pomyłkę kanalizację poprowadzono w innym miejscu. — Tego było już za wiele. Dlatego domagamy się odszkodowania — mówi Iwona Kareta.

Aqua tłumaczy, że zapłaciła już odszkodowanie Karetom, 5 tys. zł. — Ale to była kwota za skorzystanie z działki, a nie za szkody, jakie na niej powstały — mówi Moczała. Jego siostra, zanim jeszcze przystąpiono do robót, zawarła z Aquą umowę. Według niej, właściciele gruntu dostaną odszkodowanie za jego wykorzystanie, a pole ma wrócić do stanu sprzed inwestycji. — Aqua wypomina nam, że dała nam pieniądze. Ale jakoś nikt nie wspomina o bezprawnym zajęciu ponad 30 arów i zniszczeniu gruntu, na którym od półtora roku nic nie można uprawiać — mówi Kareta.

Karetowie wynajęli geodetę, który opracował dokładne mapy geodezyjne, i przekazali je Aquie. Dopiero wtedy spółka wodociągowa uznała, że kanalizacja położona została jednak nie w tym miejscu co trzeba. Po wielu miesiącach ciszy Aqua zdecydowała się wynająć zupełnie nową firmę, która rekultywowałaby teren, a kanalizację ułożyłaby zgodnie z projektem.

Karetowie nie zgodzili się na to. — Ciągle słyszymy, że to nie wina Aquy. Ale nasza też nie. A to z Aquą mamy podpisaną umowę. W nowym porozumieniu Aqua nie chce uznać naszych roszczeń. Mamy zgodzić się na wejście nowej firmy i z góry zrezygnować z odszkodowania. Jak możemy na to przystać? — dodaje Iwona Kareta. I zapowiada, że skieruje sprawę do sądu.
Do tej pory kanalizacja nie została uruchomiona.



Co na to Aqua?
Piotr Dudek, prezes spółki

Przetarg na prace wygrała firma, która miała dobre referencje, ale upadła. Teraz musimy po niej poprawiać, bo rzeczywiście nie wywiązała się ze swego zadania należycie. Jednak mam wrażenie, że ze strony właścicieli gruntu jest to próba wyciągnięcia odszkodowania. Wykorzystali to jako okazję. Kilka miesięcy temu zaproponowaliśmy, że wejdziemy na ten teren i poprawimy, ale właściciele się na to nie zgodzili. Uniemożliwiają nam dokończenie prac, domagają się 40 tys. zł odszkodowania, a dostali od nas 5 tys. zł zanim jeszcze przystąpiono do inwestycji. Chcemy sprawę załatwić polubownie. Jeżeli roszczenia będą zbyt wygórowane, to poddamy się decyzji sądu.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto