Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwyczaj palenia ognisk w wigilię św. Jana jest do dziś żywy

WANDA THEN
Zanim zacznie się zabawa, trzeba dobrze rozpalić ognisko.	ZDJĘCIE: JACEK ROJKOWSKI
Zanim zacznie się zabawa, trzeba dobrze rozpalić ognisko. ZDJĘCIE: JACEK ROJKOWSKI
Na beskidzkich stokach do dziś w sobotni wieczór poprzedzający św. Jana zapala się ogniska. Najwięcej płonie ich w rejonie Ujsół i Rajczy. Spotkają się przy nich rodziny, sąsiedzi, czasem znaczna część wioski.

Na beskidzkich stokach do dziś w sobotni wieczór poprzedzający św. Jana zapala się ogniska. Najwięcej płonie ich w rejonie Ujsół i Rajczy. Spotkają się przy nich rodziny, sąsiedzi, czasem znaczna część wioski. Tradycja sięga XVI wieku, gdy to kmiecie wraz z drużyną i szlachtą zasiadali przy ogniu roznieconym na pagórku za wioską.

Zwyczaj sobótkowy ma pogańskie źródła. Tych obrzędów, czyli tańców nocnych w wigilie świąt letnich, kościół przez wieki zakazywał. Pochodzi od uroczystości organizowanych ku czci słońca, które jako źródło ciepła i światła czczone było przez niemal wszystkie ludy. Polacy palili stosy i organizowali zabawy w najkrótszą noc roku, noc przesilenia dnia z nocą. Po wejściu w życie kalendarza chrześcijańskiego starożytny zwyczaj musiał dostosować się do świętych tej wiary. W jednych miejscach obchodzono go więc na Zielone Świątki, w innych przed Janem Chrzcicielem.

Marcin z Urzędowa tak pisał w swoim zielniku w drugiej połowie XVI wieku: "W wigilię św. Jana niewiasty ognie paliły, tańcowały, śpiewały, tego pogańskiego obyczaju nie chcąc opuszczać, ofiarowanie z bylicy czyniły, wieszały ją po domach i opasywały się nią, czyniąc sobótki".

Nazwa sobótki nie była w Polsce powszechna. Na Mazowszu i Podlasiu, nad Narwią i Bugiem obrzęd nazywano "kupalnocki". Po zachodzie słońca dziewczyny i gospodynie zbierały się nad strumieniem, rozpalały ?kupalnockę? i patrzyły, czy zebrały się wszystkie. Gdyby którejś nie było, uznana zostałaby za czarownicę. Następnie biesiadowały, tańczyły wokół ognia, rzucały w płomienie różne gatunki ziół, wierząc, że to uratuje je od złego. Resztę ziół brały do domu, by wetknąć w strzechy chat, obór i stodół. Około północy ogień musiał być mocniejszy, a jedna z dziewcząt rzucała do wody wianek upleciony z ziół.

Sobótka na Rusi nazywana była "kupałą", a liczne opisy tego obrzędu na Wołyniu, Ukrainie, Litwie i Białorusi znaleźć można w opracowaniach Kolberga, dziełach Seweryna Goszczyńskiego czy Wincentego Pola.

Dziś na Żywiecczyźnie zanikło rzucanie wianków na wodę. Przetrwały jednak ogniska, przy których spotkać się można z przyjaciółmi i sąsiadami.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto