sc]Spór w bielskim MOPS-ie[/sc]
Od 4 listopada związkowcy z bielskiego MOPS są w sporze zbiorowym ze swoim pracodawcą. Poszło głównie o pieniądze, bo jakiś czas temu zwrócili się do prezydenta Bielska-Białej Jarosława Klimaszewskiego z wnioskiem o podwyżki dla pracowników pomocy społecznej. Związkowcy przypominają, że ostatni wzrost wynagrodzeń był w 2019 roku. Wówczas prezydent przeznaczył na całą pomoc społeczną w Bielsku-Białej 1 mln zł, co dawało każdemu pracownikowi podwyżkę w wysokości 90 zł brutto.
- Prezydent mówił wówczas, że do tematu podwyżek wrócimy w 2020 roku, ale nic z tego nie wyszło, bo rozpoczęła się pandemia koronawirusa i stała się ona wytłumaczeniem wszystkich problemów finansowych samorządu. Cały czas słyszeliśmy, że jest COVID i nie ma pieniędzy. Tak upłynął cały zeszły rok. Zwróciliśmy się więc z ponowną prośbą o spotkanie, ale nowa pani dyrektor stwierdziła, że poruszyła temat podwyżek z prezydentem. Nie padły jednak żadne konkrety. Napisaliśmy więc do pani dyrektor pismo z naszymi żądaniami - opowiada jedna z osób pracujących w bielskim MOPS, należąca do związków zawodowych.
Związkowcy zażądali wzrostu wynagrodzeń o 1500 zł brutto, bo - jak podkreślają - w ciągu ostatnich czterech lat sama pensja minimalna wzrosła o około tysiąc złotych.
Niedawno doszło spotkania dyrekcji MOPS, przedstawicieli władz miasta i związkowców. Podczas spotkania wiceprezydent miasta Adam Ruśniak stwierdził, że na podwyżki samorząd przeznaczył 4 mln zł.
Agnieszka Moroń, p.o. dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bielsku-Białej potwierdziła, że wzrost wynagodzeń wyniesie średnio 400 zł brutto na etat. Dodała, że podwyżki będą obowiązywały od 1 stycznia 2021 roku.
- Podwyżki planowane są dla wszystkich pracowników MOPS. Natomiast, tak jak wielokrotnie prezydent miasta podkreślał, podwyżki te mają na celu przede wszystkim podwyższyć wynagrodzenie pracowników MOPS, którzy pracują bezpośrednio z „drugim człowiekiem” w szczególności w środowisku - zaznaczyła Agnieszka Moroń.
Związkowcy są połowicznie usatysfakcjonowani z propozycji miasta. Zaakceptowali ją, by nie zamykać sobie drogi do dalszych rozmów z pracodawcą, ale zwracają uwagę, że nie jest ona sprawiedliwa, bo jeden pracownik dostanie podwyżkę w wysokości 800 zł brutto, a drugi 100 zł, więc wzrostu wynagrodzenia praktycznie nie odczuje.
- Tymczasem trzy czwarte pracowników MOPS ma od 15 do 20 letni staż pracy, to ludzie wykształceni, z wysokimi kompetencjami, ze specjalizacjami, którym dokłada się obowiązków, a nie dokłada się pieniędzy. W MOPS większość ludzi zarabia od 3300 do 3500 złotych brutto, niektórzy nawet 3100 zł. To niewiele. Demotywujące do pracy jest także to osoby korzystające z pomocy społecznej dostają często wyższe świadczenia niż osoby pracujące w MOPS. Na przykład samotna matka z trójką dzieci dostaje 500 plus, alimenty, dodatek czynszu, świadczenia na żywność, więc uzbiera się taka kwota, że w ogóle nie opłaca się pracować - mówi jedna z osób należących do związków działających w MOPS.
Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?