Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niebieski desant

TOMASZ WOLFF
Ostatnie chwile przed sprawdzianem z jazdy na nartach.
Ostatnie chwile przed sprawdzianem z jazdy na nartach.
Ratownicy Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pracują tej zimy jak mrówki. Od początku sezonu zimowego zanotowali ponad 300 interwencji.

Ratownicy Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego pracują tej zimy jak mrówki. Od początku sezonu zimowego zanotowali ponad 300 interwencji. Dlatego z tym większą radością przywitali tłum młodych i nieco starszych ludzi, którzy zebrali się w sobotni ranek w świetlicy stacji centralnej GOPR w Szczyrku.

Wszyscy przyjechali w jednym celu - starać się o "paszporty" do organizacji niosącej ludziom pomoc w górach. Pojawiły się trzy panie.

- Być może jest to odskocznia, lekarstwo na odnalezienie się w innej sytuacji - stwierdził Jerzy Siodłak, naczelnik grupy. - Podobny egzamin organizujemy co roku. W ubiegłych latach przychodziło po kilka osób.

Zaczęło się na stoku Skrzycznego. Na pierwszy ogień poszła jazda na nartach. Nie bez przyczyny. Grupa Beskidzka ma na swoim terenie najwięcej wyciągów i tras narciarskich w Polsce. Ratownicy mówią, że nie mogą sobie pozwolić, by nowe osoby, które w przyszłości ubiorą kurtki z charakterystycznym niebieskim krzyżem nie potrafiły dobrze jeździć na nartach. W przeciwnym razie stałyby się potencjalnymi ofiarami. Dlatego wszyscy, którzy nie zaliczyli jazdy na nartach, kończyli udział w egzaminie. Później były odpytywanie ze znajomości topografii i udzielania pierwszej pomocy.

- Kochamy góry. Chodzimy po nich od małego. Nie zależy nam na korzyściach finansowych. Chcemy dać coś z siebie - mówili Jakub Komuniecki i Artur Jeziorski z Żywca. Obaj zdali egzamin.

- Chcę nieść pomoc - wtórował Janusz Kastelik z Żywca. - Kiedyś na Pilsku zwichnąłem bark. Ratownicy zwozili mnie śmigłowcem.

Sobotnią próbę przeszło pomyślnie 31 osób. Do pełnego szczęścia droga jeszcze daleka. Wszyscy zostali póki co ratownikami stażystami. Po pięciu dyżurach pod okiem doświadczonych ratowników odbędą rozmowę z kierownikiem sekcji lub naczelnikiem. Później staną się ratownikami kandydatami. Staż kandydacki trwa minimum dwa lata. Następnie egzamin kwalifikacyjny na kurs ratownictwa pierwszego stopnia, kurs w górach trwający dziesięć dni, uroczyste złożenie przysięgi i dopiero wówczas upragniony stopień ratownika górskiego.

Naczelnik Siodłak szacuje, że z osób, które zdały pomyślnie sobotni egzamin, co trzecia zwiąże swoje losy z ratownictwem górskim. Przynajmniej tak wynika z dotychczasowej statystyki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto