MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Porzucony maluch

TOMASZ WOLFF
Arek czuje się dobrze. Na szczęście nic mu nie dolega.
Arek czuje się dobrze. Na szczęście nic mu nie dolega.
Kiedy ratownicy Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego usłyszeli od kolegi stacjonującego w schronisku na Szyndzielni tę historię, złapali się za głowy.

Kiedy ratownicy Beskidzkiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego usłyszeli od kolegi stacjonującego w schronisku na Szyndzielni tę historię, złapali się za głowy. Do dzisiaj nie mogą uwierzyć, że dorośli zachowali się tak lekkomyślnie i nieodpowiedzialnie. W poniedziałek w Beskidy przyjechała trzema autokarami grupa dzieci z Goczałkowic.

- Nie wiemy, kto prowadził grupę, dokąd zmierzała. Wiemy jedynie, że kręcili się między Szyndzielnią, Błotnym i Klimczokiem - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkich ratowników.

Po południu grupka narciarzy, mieszkająca do tygodnia w schronisku na Szyndzielni, wracając z Klimczoka, spotkała na szlaku 8-letniego chłopca. Był przemoczony, nie wiedział, gdzie iść. Malec miał dużo szczęścia, że nie zgubił szlaku. Sympatyczni narciarze wzięli go ze sobą, w recepcji schroniska powiadomili o zdarzeniu, przebrali zgubę i czekali na telefon od zaniepokojonych zniknięciem opiekunów. Mijały godziny, ale nic takiego nie nastąpiło.

- To zakrawa na kpinę, trudno o inny komentarz - dodał Siodłak.

- Czekaliśmy do 16.30, ale nikt nie dzwonił, nie pytał, więc postanowiłam zawieźć chłopaka do domu, tym bardziej, że jechałam do Tychów. Chłopak dobrze znał drogę do domu i nie mieliśmy kłopotu z trafieniem - relacjonuje Aniela Szeja, gospodyni schroniska na Szyndzielni.

Wczoraj odwiedziliśmy mamę Arka. Była zdenerwowana. Nie może zrozumieć, że opiekunowie zostawiali jej syna w górach bez opieki. Dowiedzieliśmy się, że wyjazd zorganizował Gminny Ośrodek Kultury, Sportu i Rekreacji. Ustaliliśmy, że w wycieczce wzięło udział 115 dzieci. Jednym z nich był Arek. Co ciekawsze, na wyprawie byli także jego starszy brat Arnold i siostra Judyta. Rodzeństwo mówiło wczoraj, że kiedy nastąpiło ostatnie liczenie grupy, zwrócili uwagę, że brakuje Arka.

- Jakiś opiekun poszedł i powiedział, że jest w innym autobusie - opowiadała Judyta.

Kiedy Arnold i Judyta przyjechali do domu w dwójkę, zaczęła się nerwówka. Zdenerwowanie potęgował fakt, że rodzina mieszka bardzo blisko drogi szybkiego ruchu z Bielska do Katowic. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

Odwiedziliśmy wczoraj organizatorów. Byli bardzo zaskoczeni naszym przybyciem. Nie potrafili racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego kilkuletni chłopiec zgubił się w górach. Kobieta, która nie chciała się przedstawiać, stwierdziła, że maluch sam odłączył się od reszty.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bielskobiala.naszemiasto.pl Nasze Miasto