Lepszej promocji futsalu i widowiska godnego finału mistrzostw Polski nikt nie mógł sobie wyobrazić. W meczu, w którym zarówno Rekord, jak i Gatta miały szansę na tytuł, po 8 minutach goście prowadzili w Bielsku-Białej 3:0 (!) i grali tak dobrze, że nawet najwierniejsi kibice rekordzistów tracili wiarę.
- Chyba nas sparaliżowało na początku – mówił Łukasz Biel, zawodnik Rekordu, którego dwie bramki dały zespołowi impuls do odrabiania strat. - Mam taką zasadę, że o złych chwilach trzeba szybko zapominać . W tym meczu czuwał nade mną anioł w postaci mojego taty, któremu wszystko zawdzięczam – przekonywał.
Rekordziści pozbierali się i odrobili straty, a jedenastoma golami, jakie padły w pierwszej połowie i emocjami im towarzyszącymi można byłoby obdzielić kilka spotkań. Po przerwie bielszczanie kontrolowali sytuację, by zaraz po ostatnim gwizdku fetować drugi tytuł mistrzowski w historii klubu.
– Popełniliśmy wiele błędów przy wprowadzeniu piłki do gry i w utrzymaniu się przy piłce. Nie było płynności. – ocenił początek meczu trener Rekordu Andrzej Szłapa. – Chyba trochę stawka tego meczu nas przerosła. Ale jak tylko spuściliśmy hamulec ręczny zagraliśmy tak, jak przez większość sezonu: skutecznie i widowiskowo – skwitował trener Rekordu.
Janusz Szymura, prezes BTS Rekord nie ukrywał, że podobnie jak wszyscy kibice Rekordu przy stanie 0:3 miał dużą chwilę zwątpienia.
- Gatta grała świetnie, a my bardzo nerwowo. Ale nastąpił moment przełamania, tak to odbieram, że chłopcy postawili na jedną kartę – przyznał. - To olbrzymia radość. Gdy pierwszy raz zostawaliśmy mistrzami Polski, tytuł zdobyliśmy na wyjeździe, w Chojnicach. Teraz mogliśmy cieszyć się razem z naszymi kibicami – zaznaczył.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
