Turysta zginął na szlaku w Beskidach

- To już trzecia osoba, która od stycznia zginęła w Beskidach. Dawno nie mieliśmy tak tragicznego sezonu - komentuje Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Bes-kidzkiej GOPR w Szczyrku, której ratownicy pomagali w zwiezieniu ciała turysty ze stoku.

Szczepan Gacek, dyżurny ratownik GOPR opowiada, że mężczyzna szedł żółtym szlakiem z Wisły Gościejowa w stronę Przełęczy Salmopolskiej. Mniej więcej w połowie trasy zszedł ze szlaku i tam - w niewyjaśnionych jeszcze okolicznościach - zmarł. W sobotę przed godz. 15. na zboczu góry jego zwłoki znaleźli harcerze, którzy poinformowali o odkryciu policję. Policjanci poprosili goprowców o zwiezienie ciała na dół. Do transportu ratownicy użyli quada z przyczepką.

- Mężczyzna miał plecak, ale w nim nie było dokumentów. Być może miał je w ubraniu, ale był tak zmarznięty jak kostka lodu, bo w nocy padał deszcze ze śniegiem, a później chwycił mróz - opowiada Gacek.

- Wstępnie wykluczyliśmy udział osób trzecich w zdarzeniu - mówi Jan Łysek, dyżurny cieszyńskiej policji. Przyznaje, że ciało mężczyzny było tak zmrożone, że szukanie dokumentów w jego ubraniu nie było możliwe. Jutro zajmie się tym policyjny technik w obecności prokuratora.

Naczelnik Siodłak mówi, że zimą Beskidy mogą być niebezpieczne nie tylko dla narciarzy (w ostatnich tygodniach jeden zginął w Szczyrku, drugi w Ustroniu), ale także pieszych. Zwraca uwagę, że osoby mające problemy ze zdrowiem przed wyjściem na szlak powinny skonsultować się z lekarzem, że zimą pokonanie w górach tej samej odległości co latem zajmuje zdecydowanie więcej czasu, zwłaszcza jeśli leży dużo śniegu, a z powodu zmiennej pogody możemy mieć problemy z orientacją.