Pojawił się na boisku w 83. minucie sobotniego meczu Podbeskidzia z Tłokami i łącznie z doliczonym czasem gry przebywał na nim dziesięć minut. W tym czasie popisał się dwoma przebojowymi rajdami. Po jednym z nich mogła paść zwycięska bramka. O kim mowa? O Mietku Sikorze, bracie Adriana, który rok temu czarował bielską publiczność. Niewykluczone, że w roku to 21-letni Mieczysław pozyska sobie sympatię fanów TS Podbeskidzie.
Pozyskując go do Bielska, Wojciech Borecki liczył na jego szybkość i kreatywność.
- Mogą być spore efekty z jego 5, 15 czy 30 minutowej gry. Nie jest jeszcze gotowy na pierwszą "jedenastkę", ale potrafi zmienić oblicze gry i wynik meczu - przekonywał na naszych łamach szkoleniowiec. W sobotę można było się przekonać, że ma rację. Sikora zagrał dynamicznie i bez kompleksów. Zdaniem niektórych kibiców stylem przypominał raczej Tomasza Moskałę niż swego brata Adriana.
- Wychodziłem na boisko z myślą, że chcę strzelić zwycięską bramkę. Przed wejściem trener powiedział do mnie: "Siki", jedna akcja i zostajesz bohaterem. Nie wiem, jak skomentować swoją sytuację. Dostałem ładną piłkę od Luke Uzomy, kiwnąłem jednego zawodnika, ale zamiast strzelać, szukałem Abela Salami. Zabrakło doświadczenia drugoligowego - mówi dziś piłkarz o sobotnim meczu. Choć zagrał tylko dziesięć minut, drugoligowa piłka dała mu się we znaki poprzez siniaki i stłuczone udo.
- Każdy pyta, który z nas jest szybszy, ja czy Adrian. Nie jesteśmy w stanie na to odpowiedzieć, bo nie przeprowadzaliśmy zawodów w biegu na sto metrów. Ale chyba Adrian jest szybszy, bo prędzej trafił do pierwszej ligi - śmieje się Mieczysław Sikora.
Ewa Swoboda ze swoją Barbie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?