Zbigniew Pietrzykowski: zmarł dżentelmen ringu
Kiedy ktoś pyta go o walkę, którą zapamiętał najbardziej, odpowiada bez wahania, że to te, które musiał przegrać. Jedyny nokaut doznał w Rybniku. Rywal trafił go mocno. Upadł, a jego brat, który pełnił rolę sekundanta, zaskoczony obrotem sytuacji, zaniemówił. Sędzia odliczał. Pietrzykowski już myślał jak skontrować przeciwnika, gdy usłyszał: dziewięć, dziesięć, nokaut! — Zawołałem do brata: czemuś mi nie krzyczał, żebym przyjął gardę? A on po prostu nie wiedział — wspominał pięściarz. Był nazywany dżentelmenem ringu, bo potrafił zachować się fair wobec słabszych przeciwników. W walce z nimi nie chciał za wszelką cenę udowodnić swojej przewagi. To przysporzyło mu sporo sympatii ze strony kibiców.